-Cześć, siostra.- Do kuchni wszedł Kuba.
-Cześć, brat.
-Za jakieś dwie godziny jedziemy do mamy, okej?- Usiadł przy stole i zabrał moją kawe.
-Okej. A sobie zrobić nie możesz?- Zapytałam, układając ręce na biodrach.
-Twoja lepsza.***
-Cześć, mamuś. Jak się czujesz?- Przywitałam się z nią całusem w policzek, podobnie jak Kuba.
-Dobrze. Nie wiem, po co oni mnie tu trzymają dalej?- Odpowiedziała.
-No pomyślmy, po co oni mogą cię tu trzymać?- Powiedział Kuba z wyczuwalnyn sarkazmem.
-Już dobrze się czuję.
-Dobra, przejdźmy do czegoś innego.- Powiedział Kuba.
-Do czego?- Usiadłam na krześle, które stoi obok łóżka.
-Myślałaś nad naszą propozycją?
-Nie.- Spuściłam głowę w dół.
-Okeeej…
-Nad jaką propozycją?- Mama usiadła.
-Wojtek zaproponował, żeby Emilka pojechała z nami do Toronto, żeby nauczyć ją robić jeszcze lepsze zdjęcia.
-I ty się jeszcze zastanawiasz?!
-No, ale to za tydzień, a ja nie jestem spakowana… i w ogóle…- Zaczełam chaotycznie tłumaczyć.
-Spakowana nie jest…- Mama, mówiąc to, śmiesznie machała rękoma.
-No i ty jesteś chora…- Powiedziałam, ale przerwała mi Karolina, która siedziała do tej pory cicho.
-Ja będe miała wolne akurat, więc tym nie musisz się przejmować.- Powiedziała.
-Widzisz? Możesz spokojnie jechać.- Kuba kucnął obok mnie i oparł się o moją nogę.Westchnełam głęboko.
Będe tego żałować.-Dobra, jadę.- Powiedziałam.
-No i, kurwa, zajebiście!- Krzyknął Kuba i mnie przytulił, przez co prawie się wywaliliśmy.- Ja pierdole. Pojebane to krzesło jakieś.
-Kuba.- Mama go skarciła. Nigdy nie lubiła jak ktokolwiek przeklina.
-Sorry, sorry…- Quebo podniósł ręce w geście niewinności.
Nagle ktoś zapukał do drzwi od sali.
-Aa… To ty, Krzysiu… Wchodź, wchodź…- Mama zaprosiła gestem ręki Kondrackiego do środka.
-Dzień dobry. Widze, że pani lepiej się czuje?- Krzysiek bardzo kulturalnie przywitał się z mamą.
-Tak, dziękuje.
-To dla pani.- Krzyniu wybrał zza pleców bukiet goździków, które mama uwielbia. Ja w sumie też.
-Ooo… Dziękuje.- Rodzicielka przyjeła kwiatki, po czym powąchała je.- Takiego chłopaka powinnaś sobie znaleźć, a nie tego Igora.- Powiedziała do mnie.
-Ty chodzisz z Igorem?!- Kuba, siedząc po turecku na podłodze, podniósł głowę i spojrzał na mnie, przy czym zmarszczył brwii.
-Nie!- Zaprzeczyłam szybko.
-Te okulary, albo tatuaż pod okiem… reszte jestem w stanie zaakceptować, ale tego ,,b” nie.- Mama podała bukiet dla Karoliny.
-Co to za Igor?- Zapytała siostra.
-Taki raper.- Krzysiek odpowiedział wymijająco.- Ty się z nim spotykasz?
-Po pierwsze, nie, nie spotykam się z Igorem. Po drugie, nie ,,taki” raper, tylko bardzo dobry raper. Po trzecie, nie ,,b” tylko ,,r”.
-Ale na pewno?- Zapytał Kuba.
-Ale co?
-Się z nim nie spotykasz? Wiesz, ja bardzo lubie go, serio, ale już jeżeli masz szukać sobie kogoś ze środowiska rapowego to z SBmafiji, albo w ogóle najlepiej z QueQuality. Ale nie NewBadLine. Znaczy Borixon, ReTo ogólnie to spoko, ale ty wiesz jaki to byłby skandal? Ludzie by oczekiwali, żeby, na przykład, Wiktor nagrywał z Tomkiem.
-Wiktor?- Zmarszczyłam brwii. O kim on mówi?
-VBS.
-Nie znam.
-JESZCZE nie znasz. Ogólnie jest mega zdolny, normalnie jak Łukasz czy Bartek. Ale nie zmieniaj tematu.
-Nie spotykam się z Igorem!
-I masz szczęście.- Powiedziała mama.
-Idę po coś do picia. Ktoś coś chce?- Wstałam, co Kuba wykorzystał i sam usiadł na krześle.Nikt nie odpowiedział, więc zabrałam torbę, wyszłam i ruszyłam w stronę barku.
Stanełam przed atomatem. Wrzuciłam odpowiednią monete, żeby kupić butelke wody.
Jednak automat postanowił nie współpracować i nie chciał wydać mojego napoju.-Nosz kurwa!- Krzyknełam.
Zaczełam w niego lekko uderzać, ale kiedy to nic nie poskutkowało kopnełam z całej siły.
-Jezu Chryste… Jakiś popieprzony ten automat! Jeszcze jak noga mnie napierdala teraz… ja pierdole… Mogłam nie kopać.- Zamieniam się w Natalie.
-Mogłaś, mogłaś…Odwróciłam się w strone głosu.
Za moimi plecami stał młody chłopak, na oko dwadzieścia lat. Wysoki. Blondyn. Szare oczy. Okulary. Nawet przystojny.
Stał tam i się ze mnie śmiał.-Zabrał mi dwa złote.- Powiedziałam oburzona i założyłam ręce na piersi, jak mała obrażona dziewczynka.
-Oj, zły automat.- Zaśmiał się.
-A żebyś wiedział. Pić mi się chce.
-Poczekaj chwile.- Wyminął mnie.
Odsunełam się, dając mu większe pole do popisu.No, dalej panie ,,jestem super i w ogóle zajebisty", zaraz ja się pośmieje.
Uderzył leciutko otwartą dłonią w bok automatu.-Błagam cię, kopałam w to posrane urządzenie i nic.- Powiedziałam.
-No właśnie, kopałaś.- Podniosłam brwii do góry, w geście niezrozumienia.- A może z nim trzeba delikatnie?
-Jak z jajkiem?- Przychnełam.
-Dokładnie, jak z jajkiem.- Podał mi butelke wody.
-Ale jak? Przecież…- Pokazałam na automat.
-Pamiętaj, delikatnie, jak z jajkiem.- Uśmiechnął się.
-Dzięki.- Odebrałam moją upragnioną wodę.
-Dominik.- Wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnełam.
-Emilka.
-Może umówimy się na kawe? W podziękowaniu za wode.
-Ale to ja powinnam dziękować, a ty mnie zapraszasz.
-Podziękujesz, jak się zgodzisz.
-W sumie… Dlaczego nie?- Uśmiechnełam się.
-Super. Wiesz co? Zapisz mi swój numer, a ja do ciebie napisze, okej?-podał mi swój telefon.
-Pewnie.- Zapisałam dziewięć cyferek, porzegnałam się i wróciłam do mamy.
Nie wydaje się być taki zły. A nawet jeżeli, to tylko kawa, nic złego.
A może coś z tego wyjdzie?
No nic. Przekonamy się, jak się z nim spotkam.***
Hejka!
Kolejny rozdział! Pojawia nam się nowa postać.
Jak myślicie? Kim okarze się tajemniczy Dominik? Co o nim sądzicie? Piszcie w komentarzach!
Jak pisałyśmy "nowa postać", czyli większe pole do popisu z pytaniami. Za dwa rozdziały konkurs! Myślicie nad pytaniami?
To tyle.
Do następnego, Jednorożce!
PS. Jest tu w ogóle jakiś chłopak? Bo my tak piszemy do osób rodzaju żeńskiego, a nie pomyślałyśmy, że może tu być jakiś facet. Jeżeli tak, to przepraszamy za to, że wcześniej nie zapytałyśmy ani nic. I jeżeli jest jakiś chłopak, to weź napisz, co? Poprawimy się. No, jeszcze raz przepraszamy.
No, pa.
CZYTASZ
Przygody Zakochanego Hypemana// Krzy Krzysztof
Fanfiction-To by nie wyszło... Zrozum to w końcu... On w trasie... podróże i mnóstwo fanek gotowych wskoczyć mu do łóżka...- mówiłam sama do siebie tą samą formułkę, którą powtarzam każdego wieczoru leżąc w łóżku.- Co ty możesz mu zaoferować? To by nie wyszło...