POV Brook
Pierwsze co zrobiłem po wejściu do domu to zdjąłem z siebie moje nowe przemoczone nike po czym od razu ruszyłem na piętro do łazienki.
Będąc już w środku zrzuciłem z siebie wszystkie ubrania które upadły na ziemię z przysłowiowym chlupnięciem.
Zadrżałem gdy chłód owiał moje ciało w momencie kiedy wanna coraz bardziej napełniała się gorącą wodą.
Nie mogąc znieść gęsiej skórki na całym ciele po prostu wskoczyłem do niej czując przyjemne ciepło.
Odchyliłem głowę do tyłu próbując odetchnąć a przede wszystkim rozgrzać ciało. Przez głowę w trakcie mojej ponad czterdziesto minutowej kąpieli przeszło milion myśli na temat tego co będzie dalej..
Muszę znaleźć jakąś pracę.. sam nie utrzymam tak wielkiego domu.
Mogłbym się zwrócić do mamy Ale ona raczej mi nie pomoże a wręcz przeciwnie, dobije..
Gdy woda zrobiła się już całkowicie chłodna, wyszedłem z niej wycierając się puchatym ręcznikiem.
Nie mając na sobie niczego po prostu wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w stronę swojej sypialni.
Z szafy wyjąłem jakieś spodenki dresowe i dużo za duża koszulke. Nie zakładając żadnej bielizny poprostu wsunąłem je na siebie, tak samo robiąc z koszulka.
Już miałem wychodzić z pokoju gdy nagle zacząłem się trząść..
-Super.. jeszcze przez to wszystko będę chory- zadrżałem ponownie więc wróciłem się jeszcze po dużą żółtą bluze z moim imieniem na piersi i zszedłem na dół do kuchni gdzie zrobiłem sobie gorącą herbatę.
W trakcie jej picia uświadomiłem sobie że dzisiaj nic nie zjadłem..
Odłożyłem kubek na ławe przy kanapie i podszedłem do lodówki otwierając ją.
Nie wiedząc w niej zbyt wiele postanowiłem zrobić coś z niczego.
Wyciągnąłem wszystkie potrzebne produkty i po pokrojeniu ich wrzuciłem je na patelnię.
Po około dziesięciu minutach usłyszałem dźwięk dzwonka. Zmniejszyłem gaz w kuchence i ruszyłem otworzyć przyjacielowi drzwi-Hej, wiesz że nie musisz dzwonić ani pukać. Następnym razem wchodź jak do siebie- odparłem idąc razem z Cobbanem do kuchni, a po moim ciele ponownie przeszedł dreszcz
-Wiec o czym chciałeś porozmawiać?- zapytał siadajac na krześle przy stole który znajdował się między kuchnią a salonem
Nic nie odpowiedziałem tylko skinąłem głową w stronę kartek rozlozonych po drugiej stronę stołu.
Mikey bez chwili zawahania wziął je zaczynając czytać a ja powróciłem do ukończenia dania.-Brook tak mi przykro..- powiedział wstając z miejsca i obejmując mnie od tylu..
-Jego ciało ma ty być za.. J-ja nie wiem czy dam radę to zrobić- zaszlochałem odwracając się w jego stronę dodając - Ja nie mam już nikogo Mikey.. nikogo ani niczego..
- Nie mów tak.. rozmawiałeś z mama?
-Ona się Mną nie interesuje więc nie widzę takiej potrzeby- odparłem spoglądając na jeszcze jedną kopertę której nie otworzyłem- Co?- zapytał chłopak widząc moje skupienie na stole A raczej na tym co na nim leżało
Szybko wziąłem ją w dłoń i otworzyłem uważnie czytając treść wiadomości.-O mój Boże- tylko tyle wyleciało z moich ust widząc szereg liczb umiejscowionych na kartce
-Czy to- tak.. chciał mnie zabezpieczyć na wszelki wypadek, pomyślał o wszytskim..
Boze Mikey tak bardzo chciałbym go zobaczy.. przytulić i-Brooklyn spójrz na mnie- powiedział przez co nasze spojrzenia się styknęły-Twój ojciec nie chciałby byś teraz płakał czy się poddawał..
-Wiem to
-Dasz sobie radę, jestem tego pewien- powiedział pocierając moje ramiona
-Dziekuje Mikey- szepnąłem przytając się do niego, co ja bym bez niego zrobił..
Następnego dnia byłem bardzo zmęczony.. nie przespałem prawie całej nocy A gdy już udało mi się zasnąć ktoś dobija się do moich drzwi..
Nie rozebrałem się nawet wczoraj do spania ponieważ nie chciało mi się więc zszedłem na dół tak jak stałem.
Uchylilem delikatnie drzwi i przetarłem oczy przez rażące mnie światło dzienne-Andy? - zapytałem zdziwiony
- To już nie blond dziwka? - podniósł jedną brew do góry
-Przerpaszam za tamto.. Nie chciałem tak powiedzieć
-Ale to zrobiłeś- parsknął po czym dodał- ktoś do Ciebie- A zza niego wyszedł Jack.
-Możemy porozmawiać?- zapytał mając opuszczoną głowę
- Jasne wejdźcie- odparłem wskazując dłonią by weszli
- Ja podziękuje.. Jack jak coś to będę u siebie- powiedział Fowler i wsiadł spowrotem do swojego auta po czym odjechał
Usiedlismy oboje w salonie gdzie zaproponowałem mu coś do picia.
- Nie dziękuję.. - odmówił na co poprawiłem się bardziej na kanapie i czekałem
- Ja Brook chciełem cie przeprosić, źle zareagowałem przecież- nie to ja przepraszam.. jesteś w gorszej sytuacji odemnie, bardzo przepraszam że tak powiedziałem..- mówiłem coraz ciszej, sam nie wiem czemu
-Skąd mogłeś wiedzieć- powiedział opierając głowę o swoją dłoń
-Za 3 dni będzie pogrzeb - wypaliłem po chwili ciszy na co chłopak popatrzył w moja stronę
-Oczywiście że przyjdę.. jeśli będziesz potrzebował w czymś pomocy to zawsze jestem- pokiwałem tylko głową i wstałem do kuchni zrobić nam herbatę. Jak nie będzie chciał to po prostu nie wypije.
Po trzech minutach wróciłem z dwoma kulkami gorącego napoju, stawiając je na stolik
-Pijesz z mlekiem czy bez?
-Listy- odparł zamyślony
- Co?
-Znam się z twoim ojcem przez listy- powiedział pełnym zdaniem
- Ale że jak?- zapytałem a chłopak zaczął mi opowiadać co pisał z moim ojcem..
-Naprawdę dużo Ci o mnie opowiadał? - zadałem pytanie chłopakowi mają łzy w oczach
- Tak, bardzo dużo.. Ale pisząc z twoim ojcem poczułem się jakbym orzez chwilą pisał z moim.. przepraszam że tak mówię ale przez ten krótki okres czasu naprawdę stał się dla mnie bardzo ważny.
Słuchałem uważnie chłopaka póki w moim brzuchu nie zaczęło burczeć A dopiero w tedy przypomniałem sobie że moja lodówka jest pusta..
-Słuchaj ja muszę wyjść ale jak coś to ten..- ja I tak już miałem się zbierać- powiedział wstając z kanapy, kierując się w stronę wyjścia
-Dziekuje I jeszcze raz przepraszam..- odparłem gdy staliśmy przy drzwiach A Jack ubierał swoje buty
- Nic się nie stało ale nie myśl sobie że tak łatwo się mnie pozbędziesz- zaśmiał się I żegnając się opuścił mój dom.
Zamknąłem za nim drzwi i dopiero teraz ogarnąłem że nie mam jego numeru telefonu A nie będę jeździł za każdym razem na drugi koniec miasta by się o coś zapytać.
Wybiegłem szybko za nim, mając nadzieję że nie odszedł daleko i tak było- Jack!- krzyknąłem na co chłopak się odwrócił
-Umm dałbyś mi swój numer?- zapytałem podbiegając do niego z telefonem w ręku będąc kompletnie na boso
- Jasne- uśmiechnął się wpisując w klawiaturę liczby, zapisując je pod hasłem 'Jack ☘'
CZYTASZ
"HERO" | JACKLYN |
FanfictionCześć jestem Jack. Jack Duff i jestem w tym jakby nowy. Nie wiem za bardzo jak mam zacząć ale myślę że nie za nudzę Cię swoją osobą! Więc jeśli wiesz jak mam na imię to opowiem troszkę o sobie.. Albo Jack mieszka od kilku lat w domu dziecka z powodu...