|37|Andy potrzebuje cie..

494 69 7
                                    

POV Brook

Siedziałem w domu z niecierpliwością na swojego chłopaka non stop zaglądając na ekran swojego telefonu. Nie wiem dlaczego ale miałem złe przeczucia. Ostatnio się jakoś od siebie odsuneliśmy ale to chyba nie jest od razu powód by pół dnia nie odbierać telefonu.
Nagle usłyszałem dźwięk smsa więc odblokowlem urządzenie najszybciej by go odczytać

Od: Fovvs 💕🌵
"Dotarłem 😘"

Spojrzałem na wiadomość na którą oczekiwałem ale nie aż tak hak jakikolwiek znak życia od Jacka.
Jak Andy wyszedł napisałem mu żeby dał mi jakoś znać, że doszedł do domu. Nie wiem co bym zrobił gdyby mu się coś stało. Staram się być dla moich przyjaciół jak najlepszy lecz chyba nie zawsze mi to wychodzi...

Mając dość tego głupiego czekania postanowiłem, że po prostu pójdę po niego do tej pracy.
Zebrałem ze sobą telefon oraz klucze i już miałem iść w stronę wyjścia gdy nagle drzwi się otworzyły A w nich stanął Jack

-Boze już się martwiłem! - krzyknąłem w jego stronę, rzucając klucze na szafkę która znajdowała się  po drodze. Dopiero gdy byłem już bliżej zobaczyłem że jest z nim Ryan A Jack stoi przy pomocy kuli. Przeskanowałem jego twarz- była spuchnięta, oko było sine a łuk brwiowy rozwalony. Chciełem się do niego przytulić i zapytać co się stało i dlaczego nie zadał znaku życia lecz mi na to nie pozwolił.

-Chodź pomogę ci- powiedziałem chcąc wziąć go pod ramię lecz tym razem nie pozwolił mi na to Ryan.
O co tu Kurwa chodzi?

- Brook musimy porozmawiać. Rye, idź weź co uważasz za potrzebne- odparł a Beaumont zniknął gdzieś na schodach

-Kto ci to zrobił? Boże nic ci więcej nie jest? Jak tylko dowiem się kto skrzywił mojego chłopaka to zabije..

-Koniec Brook

-Wiem może przesadziłem troszkę ale na pewno nie ujdzie mu to płazem

-Źle mnie zrozumiałeś Brook, między nami koniec- odparł a zaraz po tym pojawił się Ryan z torbą, najprawdopodobniej ubrań

- To jest jakiś żart? Ale dlaczego? Co źle zrobiłem? Chodzi o to że na bardzo na Ciebie napierałem? Przepraszam Jack. Jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważny. Kocham Cię! Nie rób mi tego.. Jack - złapałem jego dłoń lekko ją ściskając czego nie odwzajemnił a w moich oczach zaczęły się zbierać łzy..

- Jack.. - szepnąłem gdy chciał wyrwać swoją dłoń a moje policzki ozdobione były mokrymi ścieżkami

Duff zacisnął moją dłoń mocno po czym ją puścił, odwracając się w stronę wyjścia z domu.
Stałem jak słup soli... moje życie właśnie się zawalilo dosłownie w ułamek sekundy

- Brook on potrzebuje czasu.. wszytsko się ułoży- powiedział Ryan gdy zostaliśmy sam na sam

- Co ty Kurwa możesz wiedzieć?!- krzyknąłem w jego stone

-Zaufaj mi, daj mu czas a wszystko będzie dobrze

-Nic nie będzie Kurwa dobrze .. idź już stąd

-Zaufaj mi- powtórzył Ryan szepcząc mi do ucha po czym założył krótki pocałunek na moim mokrym policzku, a kilka sekund później drzwi się za nim zatrząsnęły.

W tym miejscu którym obecnie stałem po prostu osunąłem się na ziemię i podkurczyłem nogi do klatki piersiowej.
Nie krzyczałem, nie myślałem..
W mojej głowie była totalna pustka.. jedyne co czułem to to, jak do moich oczu coraz bardziej cisną się łzy a moje posklejane serce rozwala się ponownie na milion jeszcze mniejszych kawałeczków..
Gdy po raz kolejny zaniosiłem się płaczem wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Andiego .. bardzo go teraz potrzebowałem.
Nie chciało mi się żyć.. Ale też nie chciałem zrobić niczego głupiego.
W jednej chwili odebrano mi sens mojego życia, i co mam niby teraz zrobić? Uśmiechać się? Cieszyć? Skakać z radości?
Szybko przeciągnąłem palcem po ekranie, tym samym wybierając numer do Blonyna który odebrał po jednym sygnale

- Andy potrzebuje cie..-wyszeptałem, nie mogąc podnieść głosu bo inaczej wybuchł bym płaczem już na amen

- Co się stało?- zachrypał

-Jest Ryan w domu?

- Nie, jak przyszedłem to go nie było, napisał mi że musi coś załatwić ważnego i ze do pół godziny będzie. Poczekać na niego i przyjść z nim?

- Nie.. tylko ty przyjść. To Ciebie potrzebuje..- załkałem zaczynając się zanośić płaczem, nie wytrzymałem tego

-Boże Brokie.. zaraz będę- szepnął po czym zakończył połączenie.
Nawet nie wiem jakim cudem ale znałem sie u siebie w pokoju, więc opadłem na nasze wspólne łóżko twarzą w poduszkę zaczynając jeszcze bardziej płakać, jeśli było to w ogóle możliwe.
Tak jak Andy powiedział naprawdę był po dosłownie chwili.

- Brooklyn..- odezwał się wchodząc do pokoju, siadajac na materacu co poczułem przez lekkie ugięcie się jego

-Dlaczego? Dlaczego akurat ja?- zapytałem wpadając w jego ramiona, zaczynając łzami moczyc jego ramię, lecz Fowler nic nie powiedział tylko przytulił mnie bardziej do siebie, zaczynając gładzić moje plecy, składając pojedynczy pocałunek na mojej głowie zaczynając nami lekko bujać jakby miało mnie to uspokoić..

"HERO" | JACKLYN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz