|17|To tylko Rye

742 74 15
                                    

POV Brook

Zbliżyłem się ostrożnie do chłopaka opierając czoło o te jego, wpatrując się w jego oczy które zaraz potem przymknął.
Miał lekko rozchylone wargi, po których przejechał językiem zahaczając zębami o dolną część.
Nie marząć dalej po prostu przywarłem do niego jebiąc wszystkie konsekwencje z tym związane.
A Jego usta? Były perfekcyjne, miękkie i delikatne a pocałunek taki jakiego nie można sobie nawet wyobrazić.
Z sekundy na sekundę stawał się bardziej pożądany A Jack zaczął brać góre dominując w nim.
Pchnął mnie tak że leżałem na kanapie A on zawisł nade mna. Nie obchodziło mnie to że sytuacja w której obecnie się znajduje nie jest odpowiednia do różnych takich typów rzeczy.
Jedną dłonią wkradłem się pod koszulke chłopaka która swoją drogą należała do mnie, a fakt że jej nie zmienił mnie niezmiernie cieszyło.
Nagle poczułem wibracje na swojej nodze, jednak to nie mógł bym mój telefon ponieważ nie miałem kieszeni.
Duff zdawał się tym nie przejmować zaczynając całować moja szyję.

-Odbierz może to ktoś ważny- wysapałem czując że jeszcze oboje możemy to przerwać

- To tylko Rye..

-Mówię Ci lepiej odbierz- powiedziałem sam nie wiem czemu.. jakby to ktoś do mnie dzwonił to miałbym to kompletnie w dupie

- Tak Ryan?- zapytał złośliwie w słuchawkę siadajac mi na biodrach na co się zaśmiałem trochę za głośno przez co przytaknął mi dłoń do ust

- Ja? Właśnie idę do Andiego do domu A co? Idę na piechotę. Wiesz nie chciałem wam przeszkadzać- powiedział robiąc do mnie groźna mine bym był cicho.

Jego rozmowa z przyjacielem trwała jeszcze chwilę przez którą nadal trzymał dłoń przy mojej twarzy. Wstawiłem język, tym samym mocząc wewnętrzna stronę dłoni chłopaka na co odrazu ja zabrał mówiąc do słuchawki

-Musze kończyć widzimy się w domu pa

-Fuu to było obleśne- wystawił język udawajac odruch wymiotny

-A to? - zapytałem przyciągając go do siebie lizać go w nos

Chciałem zrobić to ponownie ale ruszył głową wystawiając język chcąc zrobić mi to samo lecz  zetknął się z moim tym samym po raz ponowny inicjując pocałunek.
Tym razem bardziej na spokojnie leżeliśmy na kanapie w salonie, co prawda na bez koszulek A Jack z rozpiętymi spodnkami całujac się jakby końca nie było.

POV Jack

Po pół godzinie opusiłem dom chłopaka a przynajmniej miałem taki zamiar, lecz nie było mi dane ponieważ już przy przekroczeniu drzwi na kogoś wpadłem lądując tyłkiem na ziemi.

-Przepraszam- mruknąłem próbując się podnieść, spojrzałem w górę i ujrzałem Andiego -Umm Andy co ty tu robisz?

- Nic mały, przyszedłem po Ciebie bo ściemniasz jak leci. Stoję tu z dobre trzydzieści minut a Ty rzekomo szedłeś

-Przepraszam.. tylko nie mów Ryanowi. Wiesz jaki on jest, zaraz się będzie pytał i - Wiem wiem- przerwał mi pomagając mi wstać

-Andy słuchaj mam prośbę, pojedziemy dzisiaj do sklepu po garnitur? Albo chociaż marynarkę? Wiesz.. jutro jest ten pogrzeb

- Jasne tylko następnym razem się pilnuj- zaśmiał się łapiąc za moje spodnie które nadal były rozpiete I zapiął mi je, a na moich policzkachwe wstydu pojawiły się wielkie różowe plamy


-Myślisz że ten jest w pożądku? - zapytałem wychodząc z przymierzalni

-Wooow- usłyszałem za swoimi plecami na co się odwróciłem spoglądając na Andiego który zlustrował mnie kilka razy kiwajac głową lekko przygryzając dolną warge na co się zaśmiałem

- No no Duff nie spodziewałem się że z Ciebie taka dupa jest- powiedział przez co dostał w łeb od Ryana

-Ten nie, jest zdecydowanie za dobry- zaśmiał się a Andy udawał przez chwilę obrazonego

- To jak wybrany to do kasy- rzekł blondyn A ja poszedłem się przebrać w wcześniejsze ciuchy

- Na którą ten pogrzeb?- zapytał Ryan gdy wyszliśmy że sklepu

- Na dwunastą

Skoczyliśmy jeszcze z chłopakami zjeść na mieście i około dwudziestej pierwszej byliśmy w domu.
Grałem z Andym w fife ponieważ Ryan się już dawno poddał, przegrywając już czwarty raz. Nigdy nie był jakos dobry w ta grę.

-Oszukujesz!- krzyknął Fowler dźgajac mnie padem

- No jasne jak ja wygrywamy to odrazu że oszukuje tak?

-A no właśnie tak! Przecież to nie było w ogóle fair! Rozporoszyłeś mnie A poza tym zaciął mi się przycisk I nie mogłem nic zrobić!- krzyczał A Rye gdyby nigdy nic podszedł i pocałował go w nagrodę pocieszenia

-Idę pod prysznic- mruknął jeszcze po czym zniknął za rogiem

- To co po piwie?- zapytał a ja przytaknąłem biorąc od niego zimną puszkę odrazu otwierając.

Upiłem jego solidny łyk A na ekranie mojego telefonu pojawiło się powiadomienie

- Jack mógłbyś przyjść..?- przeczytałem treść pod nosem i wstałem z kanapy i podeszłem do Fowlera który obecnie był w kuchni

-Blondi chodź na bajer- obracając go do siebie przodem

-Słucham Cię mały- oparł się tyłkiem o blat i spojrzał na mnie wyczekująco

- Ja się zmyje na noc i wrócę z samego rana. A Ty ani pary z ust.

-Idziesz do niego?- zapytał w prost na co pokiwałem głową a uśmiech na jego twarzy rozciągnął się od ucha do ucha

- Jasne będę cicho

-Dziekuje- przytuliłem się do niego i dodałem- tylko błagam hamujcie się trochę, żebyście są dali radę jutro chodzić

-Oczywiście, to samo tyczy się Ciebie.
O której bedziesz?

-Trzymaj go na najdłużej w łóżku- zaśmiałem się A Andy zadowolony znowu pokiwał głową

- Masz to załatwione- zaśmiał I poklepal mnie bym już się zbierał

-A ty gdzie?- zapytałem widząc że blondyn idzie do góry

-Kupuje ci teraz czas, no zmykaj- powiedział zdejmując z siebie koszulke już na schodach więc dobrze wiedziałem co takiego się szykuje

Nie czekając długo zwinąłem jeszcze telefon do kieszeni i najciszej jak się dało opusiłem dom Fowlera.

"HERO" | JACKLYN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz