POV Mikey
Po tylko zakończonej rozmowie z którymś z przyjaciół Brooka dostałem smsa z adresem pod który mam się udać.
Z tego co mi się wydaje to bardzo możliwe że rozmawiałem z tym całym Jackiem. Spotkaliśmy się kilka dni temu i właśnie wtedy Brook powiedział mi się kogoś ma. Był tak bardzo podekscytowany tą cała sytuacją że nie mógł spokojnie usiedzieć na miejscu. Szczerze bardziej spodziewałem się jakiejś dziewczyny, ale do tego że jest z chłopakiem nic nie mam. Jest W końcu moim najlepszym przyjacielem.Przez chwilę wpatrywałem się w szereg słów w swoim telefonie. Nie za bardzo kojarzyłem gdzie ta ulica, ponieważ nie mieszkałem na tym samym osiedlu. Napisałem jeszcze krótką wiadomość by Brook po mnie wyszedł bądź ktoś z pozostałych po czym szybko wklepałem w nawigację adres i ruszyłem w tamtym kierunku.
Jak się okazało dom znajdował się kilka przecznic od tego Brooka.
Szedłem już ostatnia prostą mijając dom za domem gdy ujrzałem mojego blond przyjaciela stojącego przed nim.-Cześć Brookie- usmiechąłem się, odrazu przytulając się do niego
-Cześć stary- odwzajemnił uścisk po czym weszliśmy do środka gdzie znajdowała się jeszcze pozostała trójka.
Spojrzałem na nich. Dwoje z nich siedziało na kanapie, a jeden właśnie wchodził do pokoju, trzymając szklanki z napojami.-Chłopaki to jest Mikey. Mikey to jest Andy, Ryan i Jack- powiedział po kolei wskazując na lekko nie wyraźnego blondyna oraz bruneta który go obejmował, gdy wypowiedział imię ostatniego z nich na mojej twarzy odrazu pojawiły się uśmiech.
-Jedz stary póki ciepłe- oderwał się Ryan śmiejąc się A ja wiedziałem że to właśnie on zabrał telefon mojemu przyjacielowi i to zanim rozmawiałem. Spojrzałem jeszcze raz z stronę chłopaka mojego przyjaciela i posłałem mu uśmiech na co zrobił to samo po czym przywitałem się z każdym z osobna.
POV Brook
Nie zdziwiło mnie to że chłopaki polubili Cobbana! Naprawdę świetny z niego chłopak i już się o tym przekonali.
Rozmawialiśmy na różne tematy po czym wszyscy obejrzeliśmy film. No może prócz Fowlera który już po pierwszych dziesięciu minutach powiedział że okropnie się czuje i najchętniej poszedł by spać po czym zniknął z Ryanem na górze na około dwadzieścia minut.-Jestem- szepnął Ryan schodząc cichutko po schodach idąc od razu w stronę kuchni
-A ty gdzie?- zapytałem unosząc jedną brew do góry, nie dość że przegapili praktycznie połowę filmu to znowu coś kombinuje
-Czekałem aż zaśnie, a teraz robię mu coś ciepłego do picia. Naprawdę mi go szkoda- zrobił smutna minke nastawiając wodę na herbatę w tym samym czasie wyjmując z szafki duży kubek w kaktusy po czym włożył do niej jedną torebeczke.
-Idź z nim jutro do lekarza- powiedziałem podchodząc do niego bliżej by nie krzyczeć na pół domu
- Wiem, muszę jeszcze rano zadzwonić do pracy że nas obu nie będzie
- Jack idzie jutro do pracy więc jeśli chcesz to ja mogw zostać z Andym w domu. Bez sensu żebyś nie potrzebnie brał wolne jak ja I tak siedzę w domu i się nudzę. Na którą jutro masz?
- Na dziesiątą, więc do lekarza z nim pójdę. A ty jakbyś mógł przyjść tutaj po dziesiątej byłoby super
- No jasne stary nie ma problemu, jesteśmy przyjaciółmi
- Ryan mógłbyś mi oddać chłopaka spowrotem? - zaśmiał się Jack z dużego pokoju na co również oboje się zaśmialiśmy
-Ide mu zanieść i wracam- szepnął jeszcze Ryan zalewając herbatę wrzątkiem po czym zniknął na schodach prowadzących na piętro a ja wróciłem na swoje miejsce, które znajdowało się tuż obok Jacka.
- No chłopaki ja już się muszę zwijać- powiedział Mikey wstając z fotela, przyciągając się przez strzeliły mu kości
-Czemu tak szybko, jest jeszcze młoda godzina- ziewnąłem opierając głowę o ramię Jacka
- Brook jest już dobrze po jedenastej, a ja jutro idę do pracy, następnym razem załatwię sobie wolne to posiedzę dłużej
-Trzymam za słowo - odezwał się Ryan przytulając się do mojego przyjaciela na pożegnanie na co Cobban się lekko zdziwił
-Narka stary - Jack przybił mu piątke A ja posłałem chłopakowi buziaka w powietrzu na co zaśmiał się I łapiąc go schował go sobie do kieszeni.
-Bede zazdrosny- mrunkął Jack splatajac palce naszych dłoni razem
- Nie ma po co- odparł Mikey słysząc słowa mojego chłopaka i żegnając się Jeszcze raz z nami po czym opuścił dom blondyna
- To co Jackie, my też się zbieramy- wstałem z kanapy ponowne ziewając
- Nie zostajecie na noc?- zapytał Ryan
-Nieee, tak jak mówiłem Jack idzie do pracy a ja przyjdę o dziesiątej tak jak się umawialiśmy.
-Dzięki mały- poczochrał mnie po włosach
-To co my lecimy, A ty idz do Andiego.
Ufam Ci Ryan- powiedział Jack przytulając się do niego-Dorbanoc krasnalku- powiedział również wtulając się w Duffa
POV Rye
Odprowadziłem przyjaciół pod same drzwi i po zakluczeniu ich oraz zgaszaniu wszytskich świateł na dole po cichu ruszyłem na pietro do sypialni w której spał Andy.
Delikatnie otworzyłem drzwi, wchodząc do pokoju najciszej jak się dało zastając blondyna zawiniętego po uszy w koldre, całego się trzesącego.-Andy..- szepnąłem łapiąc po drodze jeszcze jeden koc, orazu przykrywajac nim chorego blondyna
Zdjąłem z siebie nie potrzebne ubrania i zostając w samych bokserkach usiadłem na brzegu łóżka, delikatnie gładząc zarumieniony i ciepły policzek blondyna na co po chwili uchylił powieki.
- Jak się czujesz kochanie? - zapytałem nie odrywając od niego wzrok
-Rye..-ledwo wychrypał zaczynając się jeszcze bardziej trząść A po jego policzku spłynęła łza
Wiedziałem że Andy bał się i nienawidził lekarzy A jeszcze bardziej od nich nienawidził być chory..
Nie mogłem patrzeć na niego.. było mi przykro i czułem się tak bardzo bezradny wiedząc że to boli a ja na prawde nic nie mogłam zrobić..
To przeze mnie był chory I to moja wina że go boli tak ,że ledwo mówi..Wstałem z łóżka i zgasiłem światło po czym ponownie do niego podszedłem, tym razem kładąc się tuż za blodnynem, mocno przyciskając go do siebie.
Mimo tego że leżał w bluzie I bokserkach będąc cały rozpalony I gorący to nadal się trząsł. Przez leki które mu podałem wcześniej gorączka może I trochę spadła Ale jego stan za bardzo się nie poprawił.Andy odwrócił się twarzą w moją stronę i nie otwierając oczu wtulił się we mnie.
-Już jutro będzie dobrze, obiecuje ci to- powiedziałem obejmąc go szczelniej, zaczynając gładzić go po placach a drgawki pomału zaczęły ustępować.
Andy uniósł lekko do góry głowę chcąc coś powiedzieć co i tak by mu przyszło z wielkim trudem lecz ja mu na to nie pozwoliłem łącząc nasze usta.
- Nie obchodzi mnie to Czy się zarażę.. Kocham Cię Andy, wytrzymaj tylko do jutra i nie będzie już bolało- mruknąłem jeszcze raz delikatnie łącząc nasze usta na dosłownie ułamek sekundy a blondyn jeszcze bardziej wtulił się w moje ciało po czym zmęczony zasnął mając policzki mokre od łez.
CZYTASZ
"HERO" | JACKLYN |
FanficCześć jestem Jack. Jack Duff i jestem w tym jakby nowy. Nie wiem za bardzo jak mam zacząć ale myślę że nie za nudzę Cię swoją osobą! Więc jeśli wiesz jak mam na imię to opowiem troszkę o sobie.. Albo Jack mieszka od kilku lat w domu dziecka z powodu...