|12| Witam pięknych chłopców

733 77 13
                                    

Pov Jack

Obejrzałem się jeszcze dwa razy za siebie widząc uciekajacego szczęśliwego Brooklyna na boso w stronę domu.
Zaśmiałem się pod nosem kręcąc głową i ruszyłem w stronę domu Andiego, do którego miałem około pięć minut drogi.
Już z daleka zobaczyłem dobrze znany mi dom oraz auto stojące przed nim.

-Jestem Andy!- krzyknąłem wchodząc jak do siebie

-Jestem w kuchni!- odkrzyknął więc ruszyłem w podane przez niego miejsce

-Jednak widzę że to ty będziesz gotował Ryanowi a on mi- powiedziałem siadajac na blacie patrząc jak chłopak robi śniadanie dla siebie

-Masz tu porządek a nie to co u nas- odezwałem się podziwiając schludność w jakiej mieszkał Fowler. W sumie to robiłem to za kazdym razem.

-Rodzice w pracy ciągle?- zapytałem zaskakująco z blatu nalewajac sobie wody do szklanki, próbując go wyczuć. Wiedziałem że mieszka sam od Ryana Ale sam chciałem by mi to powiedział

-Umm ja nie mieszkam z rodzicami. Ojca nie znam a matka się do mnie nie przyznaje od kiedy pamiętam- odparł bez emocji nakładając danie na dwa talerze

-Emm ja.. Ja przepraszam.. nie widziałem, nie chciałem..- szczerze spodziewałem się wszystkiego tylko nie tego.. 

- Spokojnie nic się nie stało, szczerze mówiąc tak jest nawet lepiej- uśmiechał się podając mi talerz oraz widelec

-Wpadłem na taki pomysł czy nie chciałbyś z Ryanem zamieszkać u mnie hm?- zapytał spoglądając na mnie

-Wiesz co nie wiem co mam powiedzieć.. może porozmawiaj z nim.. A poza tym będę wam przeszkadzał bo z tego co widzę to się nieźle macie ku sobie

- Nie będziesz mi ani ty przeszkadzał ani on. Reasumując to I tak albo ja siedzę ciągle u was albo wy u mnie więc lepszym rozwiązaniem będzie jakbyście zamieszkali wy tutaj

-Racja- pokiwałem głową dodając- więcej miejsca i- bliżej do Gibsona- puścił mi oczko a ja czułem jak moje policzki stają się różowe

-Obiecałem jego Ojcu- tak tak Wiem, tak sobie to tłumacz- przerwał mi zaczynając się śmiać kończąc swoje śniadanie

-Witam pięknych chłopców- usłyszeliśmy A zaraz potem Ryan wszedł do kuchni rozburzając moja fryzure ręką A Fowlerowi składając pocałunek na policzku.

-Słuchaj Rye z Jackiem już rozmawiałem na ten temat. Nie chciałbyś się tu wprowadzić?- zapytał blondyn na co Beaumont uśmiechał się od ucha do ucha i łapiąc go za policzki czule go pocałował

-Rozumem że to znaczyło tak?

- Tak- odparł Ryan spoglądając na mnie pytając- Jak rozmowa z Brooklynem?

-Nawet dobrze- odpowiedziałem próbując się nie uśmiechnąć gdy nagle dostałem smsa właśnie od niego czy robię coś po szestanej

-Coś jest za rzeczy- szturchnął mnie w ramię blondyn

-Kolegujemy się- odezwałem się zaraz po tym jak odpisałem Gibsonowi że nie mam planów i chętnie z nim gdzieś wyskocze

-Ryan daj spokój on nie słucha- usłyszałem po chwili A w kuchni nie było nikogo prócz mnie

Bylo już po dwunastej więc miałem jeszcze trochę czasu by się na spokojnie ogarnąć.
-Rye! Pojedziemy zaraz do domu? Potrzebuje się przebrać bo wychodzę!

-Jack kochanie chciałbym ale przyszedłem na pieszo

- Andy!

- Jasne dam wam auto- powiedział rzucając we mnie kluczykiem od auta

-Zostajacie dzisiaj nie? - zapytał blondyn na chwile odrywając wzrok od mojego przyjaciela

- Ja przenocuje w mieszkaniu, nie wiem i której wrócę. A Ty Ryan się hamuj- odparłem wskazując w jego kierunku palcem na co podniósł ręce w obronnym geście

-Dobrze tato- zaśmiał się wstając z kanapy i biorąc odemnie klucze

- Za pół godziny będę- powiedział w stronę Fovvsa, puszczając mu buziaka w powietrzu

-Jesteście razem czy nie?- zapytalem gdy ledwo weszliśmy do auta

-Wiedziałem że o to zapytasz

-A więc?

- Tak, znaczy tak mi się wydaje. Może nie oficjalnie bo żaden się nie zapytał ale raczej tak. To może ty mi lepiej powiedz gdzie wychodzisz co?

-Idę się spotkać.. z koleżanką z pracy. Umówiłem się z nią już wcześniej i pytała czy aktualne A ja kompletnie o tym zapomniałem

- Jak szczęściara ma na imię hmm?

-Umm Alex..

-Alex mówisz? No dobrze skoro sąsiad Andiego ma na imię Alex to jak najbardziej miłej zabawy życzę

-Ryaaan- powiedziałem zakładając ręce na klatce

- Oh nie obrażaj się bo złość piękności szkodzi mój mały krasnalku

-Ejjj miałeś tak do mnie nie mówić!

-Dobrze irnaldczyku- odparł po czym puścił muzykę w radiu

Pół godziny później byłem już po kubku herbaty i szedłem właśnie pod prysznic.
Po drodze wziąłem tylko czysty ręcznik i ruszyłem w stronę łazienki.

Wyszedłem z niej tylko w ręczniku bo i tak przecież nikogo nie było w domu więc czemu nie?
Wszedłem do swojej sypialni otwierając szafę i zastanawiając się w co mam się ubrać. Spojrzałem na zegarek- Boze mam tylko piętnaście minut!- krzyknąłem I wyjąłem z niej ciemną koszulke I czarne obcisłe rurki.
Wbiegłem jeszcze do łazienki gdzie użyłem dezodorantu, perfum oraz lakieru do włosów.
-Dobra jeszcze tylko kasa- powiedziałem sam do siebie słysząc dzwonek do drzwi

"HERO" | JACKLYN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz