|34|Twój błąd

507 68 8
                                    

POV Jack

Po prawie całej nie przespanej nocy z samego rana wziąłem zimny prysznic i jak codzień rano ubrałem się do pracy.
Nie chciałem obciążać Ryana tym by mnie zawiózł więc nie jedząc nawet śniadania bez słowa wyszedłem z domu.
W uszy włożyłem słuchawki i podłączyłem je do telefonu który miał zaledwie trzydzieści procent baterii i nie dlatego że nie chciało mi się go podłączyć, a zwyczajnie zapomniałem..
Założyłem na głowę kaptur mojej ulubionej niebieskiej bluzy z białym nadrukiem z przodu i ruszyłem przed siebie razem z towarzyszącym mi delikatnym deszczem, który z minuty na minutę stawał się coraz silniejszy.
Byłem już nie całe pięć minut drogi gdy muzyka w moich słuchawkach ucichła
-Super- mruknąłem pod nosem wyjmujac słuchawki z uszu, wciskając je razem z telefonem na samo dno kieszeni moich czarnych rurek.
Szedłem dalej ulicą zaczynając przyspieszać kroku gdy tylko usłyszałem że ktoś za mną idzie. Chcąc zgubić osobę która szła skręciłem w inną stronę i pobiegłem kawalek a kroki ucichły.
Odetchnąłem z ulgą i odwróciłem się by sprawdzić czy aby na pewno nikogo nie ma co było błędem.. nagle ktoś zaskoczył mnie od przodu, przygwożdżając Mnie do ściany unosząc w powietrzu

-Zostaw mnie! - zacząłem krzyczeć widząc dwóch wysokich facetów.. każdy jak ja razy dwa..

-Przestań się rzucać bo źle się to dla Ciebie skończy- powiedział a ja zacząłem krzyczeć I się wyrywać co niestety mi się nie udało ponieważ przytrzymał mnie ten drugi

-Czego ode mnie chcecie? Nic nie mam! Niczego ani nikogo więc o co wam chodzi? - zacząłem krzyczeć, plując jednemu na twarz

-Twój błąd- odpowiedział ten A którego naplułem A drugi od razu dodał 
-Posłuchaj mnie uważnie mały- powiedział wyjmujac zza paska swoich spodni pistolet przekładając mi to do głowy.. I właśnie w tym momencie zaczęło mi przelatywać całe życie przed oczami ..
Czy właśnie tak skończę? Zabity w jakiejś uliczce przez jakiś dwóch złodziei?
Nawet nie wiem kiedy przymknąłem oczy z pod których leciały słone łzy, otrzasnąłem się dopiero gdy dostałem pięścią w brzuch A ból przeszywał moje ciało na wskroś przez co nie mogłem złapać powietrza

- Masz robić wszystko to co będziemy ci kazać albo ktoś najbliższy ucierpi

- Nie mam nikogo! Już mówiłem! - krzyknąłem za co tym razem dostałem pięścią prosto w twarz.. chwilę później czułem jak spływa po niej ciepłą ciecz..

- Nie masz nikogo powiadasz- zakpił ze mnie po czym wyciągnął zza kurtki zdjęcie- jesteś pewien swojego poprzedniego zdania? - zapytał odwracając zdjęcie ukazujace uśmiechającego się blonda.. moje oczy gwałtownie się rozszerzyły a ciało zaczęło trząść.. co oni chcą kurwa ode mnie?!

- Nie znam go.. A teraz mnie wypuście!

-Ohh nie znasz?- odparł pokazując kolejne zdjęcie, tym razem nas dwóch..

Przełknąłem głośno śline spoglądając być może ostatni raz na to zdjęcie.. chciełem go chociaż zapamiętać szczęśliwego, uśmiechniętego jeżeli mam tak skończyć

-Czego chcecie - zachlochałem po chwili namysłu.. Nie chciałem by coś mu się stało, wolałem by to mi się stała krzywda a nie jemu

-O jaki grzeczny- odezwał się facet trzymający mi przy głowie pistolet dodając- wystarczy kochankutki że się będziesz trzymał od niego jak najdalej A tej ślicznej buźce nic się nie stanie-po czym zabrał z mojej skroni pistolet, chowając go na swoje miejsce

-Jaka mam gwarancję że jeżeli to zrobię dacie I mi I jemu spokój

-Żadna- zaśmiał się ten który mnie trzymał podając drugiemu zapalniczke, która odpalił i zbliżył do naszego wspólnego zdjecia które odrazu zaczęło płonąć

- Masz nasze słowo, damy wam spokój Ale tylko jedynie jeśli skutecznie zrobisz to co chcemy- zaśmiał się I podpalił fotografie A której widniał sam Brook po czym upuścił ją na mokry chodnik

- Masz dwadzieścia cztery godziny- dodał nim ponownie uderzył mnie z kolana w brzuch, poprawiając jeszcze poprzednie uderzenie w twarz po czym pozwolił mojemu ciału powoli osunąć się po ścianie na ziemię

-Dwadzieścia cztery i gęba na kłódkę.. powtórzył A potem oboje zniknęłi..
Po moich policzkach spływały łzy które mieszały się z deszczem oraz krwią, wsiąkając w materiał moich ubrań.
Delikatnie podciągnąłem niebieski materiał I ujrzałem już wielkiego siniaka na moim brzuchu przez co załkałem jeszcze bardziej ledwo podnosząc się z ziemi..
Zbierając resztki siebie bo inaczej bym tego nie nazwał, cały obolały ruszyłem spowrotem w stronę domu  bo nie mogłem się tak pokazać w pracy, z resztą nie chciałem nikogo martwić..
Zaraz zaraz.. do jakiego domu? Przecież nie mogłem wrócić do Brooka..
Po około godzinie kustykania trafiłem pod dom Fowlera, wyciągając spod doniczki na parapecie parę zapasowych kluczy po czym wszedłem do jego domu.
Miałem cholerną nadzieję że nie będzie miał mi tego za źle..
Zaraz przy wejściu z wielkim trudem zrzuciłem z siebie zakrawione I przemoczone ubrania i poszedłem do łazienki na piętrze co zajęło mi sporo czasu..
Rzeczy rzuciłem do pralki, od razu je puszczając A sam wszedłem do prysznica pozbywając się resztki zaschnietej krwi z mojego ciała.
Będąc już Czysty wziąłem się za apteczke zaczynając w miarę opatrywać swoje rany na brzuchu jak i na twarzy. Po skończeniu prowizorycznego opatrunku I posprzataniu po sobie ruszyłem do sypialni chłopaków, pożyczajac randomowe ciuchy, zakładając je na sobie. Będąc już w miarę ubranym poszedłem jeszcze po lód który przybliżyłem sobie do twarzy i jako kolejny punkt obrałem sobie swoją sypialnię w domu chłopaka. Gdy tylko tam wszedłem, ostrożnie położyłem się na łóżko sycząc przy tym z bólu i zanosząc się płaczem otuliłem się kołdrą marząć by ten dzień był jakimś pieprzonym koszmarem i nigdy się nie wydarzył..

"HERO" | JACKLYN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz