Rozdział 50 "Idź umyj rączki czy coś"

255 33 21
                                    

*Matteo*
Równo o 18.40 zadzwonił dzwonek u drzwi. Na progu stała Luna i uśmiechała się niepewnie.

- Hej - przywitała się.

- Cześć. - Umożliwiłem jej wejście do środka. - Szybko przyszłaś.

Dziewczyna uniosła do góry wrotki trzymane w ręce, sygnalizując, w jaki sposób się tu dostała.

- Byłabym wcześniej, ale wstąpiłam jeszcze po to. - Pokazała torbę, którą miała w drugiej dłoni.

Zmarszczyłem brwi.

- Co to jest?

- Niespodzianka dla ciebie. - Wyszczerzyła się, a ja przewróciłem oczami. - Nie przewracaj tyle oczami, bo swój blask stracą - zażartowała.

Przypomniałem sobie, że kilka tygodni wcześniej to ja powiedziałem tak do niej i uśmiechnąłem się. Cóż, w tamtym czasie nie byliśmy ze sobą w najlepszych stosunkach. Kto by wtedy pomyślał, że to wszystko się tak potoczy?

Luna zostawiła wrotki w przedpokoju i z niewiadomych mi powodów przeszliśmy do kuchni. Tam brunetka zaczęła wykładać rzeczy, które przyniosła, na stół, ale gdy chciałem podejrzeć, co to właściwie jest, skutecznie mi to uniemożliwiała. Jednak podejrzewałem, że to coś do jedzenia.

- Mati, idź umyj rączki czy coś - powiedziała. - I nie wracaj, przynajmniej przez dłuższą chwilę. Niespodzianka to niespodzianka.

Prychnąłem, ale wyszedłem z kuchni i wróciłem dopiero po kilku minutach, które dłużyły mi się niesamowicie. Słyszałem tylko szczęk talerzy i szklanek, co wzbudzało moją ciekawość jeszcze bardziej.
Oparłem się o framugę drzwi i obserwowałem jej małą krzątaninę.

- No chyba nie wierzę - odezwałem się rozbawiony, patrząc na to, co przygotowała.

Odwróciła się i uśmiechnęła, marszcząc nos.

- Miałeś tu nie przychodzić - mruknęła i dodała - Ale lepiej chyba uwierz. A teraz, skoro już tu jesteś, to pomożesz mi; weź to na górę.

Wzięliśmy miski, kubki, opakowania i weszliśmy z tym wszystkim do mojego pokoju.

- Zrobimy piknik! - pisnęła ucieszona, a ja się zaśmiałem. - No co, każdy lubi pikniki.

- Szczególnie na środku pokoju w domu - zażartowałem, ale ściągnąłem koc z łóżka i rozłożyłem go na podłodze.

Dziewczyna uklęknęła i ułożyła wszystko według własnego pomysłu.
Pokrojone w kostkę owoce, jakaś czekolada, drobne orzechy, chipsy i, jak to określiła, obowiązkowo żelki.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że tu do mnie przyszłaś, przecież nie musiałaś - odezwałem się.

Spojrzała do góry, na mnie, swoimi dużymi oczami, co wyglądało naprawdę uroczo.

- No co ty. - Uśmiechnęła się. - Po prostu stwierdziłam, że skoro Gastona dziś nie ma, to przyda ci się ktoś inny do towarzystwa.

Odwzajemniłem słabo uśmiech i odwróciłem się, żeby przymknąć drzwi, które były otwarte na oścież.
Ledwo to zrobiłem, poczułem ramiona oplatajace mnie od tyłu. Zdziwiony pozwoliłem, żeby Luna wtuliła się w moje plecy.

- Nawet nic nie musisz mówić, widzę, że jest ci ciężko. I powiem ci, że mogę sobie wyobrazić jak się czujesz - powiedziała cicho.

Odwróciłem się do niej przodem, nie przerywając uścisku. Staliśmy tak jeszcze dłuższą chwilę. Myślę, że musiało to wyglądać dziwnie, ale przecież nikt na nas nie patrzył. Pozwoliłem sobie na odprężenie, uciszenie myśli i poczułem się o niebo lepiej. Chyba tego potrzebowałem. W końcu nie tylko na dziewczyny to dobrze działa.

Give Me Your Light ~ LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz