Rozdział 48 "Niedługo to się skończy"

246 31 18
                                    

*Matteo*
Byłem zły. I zawiedziony. No i trochę, ale tylko trochę, zazdrosny. To chyba normalne uczucia, które rodzą się w człowieku po zobaczeniu swojej dziewczyny z innym chłopakiem i w dodatku w czasie, kiedy miała być z przyjaciółkami. Próbowałem sobie to jakoś tłumaczyć, żeby sie uspokoić. Ale ciągle z tyłu głowy miałem, że ona mogła mnie okłamywać. Że nie chce ze mną być. Myśląc o tym przez pół nocy doszedłem do wniosku, że po prostu wizja naszego rozstania była dla mnie dość przerażająca. I z tego powodu ciągle wmawiałem sobie, że ten związek da się jeszcze uratować. Do teraz. Właśnie tej nieprzespanej nocy zdałem sobie sprawę z tego, że jasne - dałoby się go uratować, jak zresztą wszystkie inne związki, a ta sytuacja byłaby do rozwiązania. Tylko że ja wtedy już nie byłbym sobą. Nie umiem tego zrobić, musiałbym być kimś innym. Nawet gdybym bardzo chciał... a problem w tym, że ja już chyba nie bardzo chciałem. W sensie, oczywiście, że nie chciałem zranić Ambar, naprawdę nie chciałem. Dużo razem przeszliśmy i to nie było tak, że nigdy do niej niczego nie czułem. Przywiązałem się. Ale chodziło o to, że ostatnio dużo się zmieniło. Męczyło mnie bycie z nią, przebywanie razem i jeszcze udawanie, że nie widzę, jak się od siebie oddalamy. Coś się po prostu popsuło. I wiem, że teoretycznie jeśli w związku się coś popsuje, to się go nie powinno kończyć, tylko naprawić, ale... ja czułem się w nim jak w pułapce. I ciągle brzmiały mi w uszach słowa Gastona sprzed kilku tygodni:

"Ty jesteś idealnym chłopakiem w jej idealnym świecie"

Tylko tym, tylko nim?

"Tylko od ciebie zależy, czy dalej z nią będziesz, czy tego chcesz".

Tylko ode mnie to zależało.

Nie byliśmy też przecież małżeństwem i szczerze - nie sądzę, żeby Ambar była miłością mojego życia. Po prostu nam nie wyszło.
I istniało tylko jedno wyjście.

Zebrać się w sobie, porozmawiać z nią, wyjaśnić pewne sprawy i... zerwać.

Wiedziałem, że to ja muszę to zainicjować, a jednak następnego dnia w szkole nie miałem zamiaru zaczynać tego tematu. Nie planowałem tego zrobić też na próbie w Rollerze. Po prostu uważałem, że zasługujemy na odpowiednie warunki w czasie tak znaczącej rozmowy: w ciszy, na spokojnie i z dala od ludzi. Gdyby coś poszło nie tak i zaczęlibyśmy się kłócić, zaraz zebrałaby się wokół nas grupka osób, a może nawet ktoś by to nagrał. Przecież wiem, jak jest.

Jednak nie mogłem też unikać Ambar przez cały ten czas. Tak naprawdę, nie byłoby to jakoś szczególnie trudne, bo od kilku dni nawet na przerwach za często ze sobą nie rozmawialiśmy.

Na niektórych lekcjach siedzieliśmy obok siebie i musiałem się bardzo starać, żeby nie sprawiać wrażenia zimnego i nieczułego. Czułem się źle z tym, co zobaczyłem dzień wcześniej, ale jeśli dałbym jej to do zrozumienia, nie skończyłoby się tylko na dwóch zdaniach. Na szczęście udało nam się porozmawiać chwilę o czymś mało ważnym, a nawet, co nie zdarzało się od długiego czasu, zjeść razem lunch na długiej przerwie. I w momencie, gdy Ambar pożegnała mnie, aby pójść na następne zajęcia, zrozumiałem coś trochę przykrego - w ogóle za tym nie tęskniłem. Moja dziewczyna stała się dla mnie na powrót koleżanką. Nie czułem już nic specjalnego, gdy była obok, nic, co zatrzymałoby mnie przy niej i nic, co chciałbym czuć w związku. Zastanawiałem się, co ona o tym wszystkim myślała i miałem nadzieję, że wieczorem będzie ze mną szczera.

***

- Cześć.

Podniosłem wzrok znad notatek i uśmiechnąłem się na widok Luny. Odpowiedziałem jej tym samym. Dziewczyna usiadła na krześle obok i westchnęła. Była jakoś dziwnie spokojna.

Give Me Your Light ~ LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz