Rozdział 51 "Obiecałam to sobie"

283 35 9
                                    

*Luna*

- No więc... okej, spróbuję ci to jakoś opowiedzieć. - Wzięłam głęboki oddech. - W Meksyku przeprowadzaliśmy się i zmieniałam szkoły kilka razy. Przez to nigdy jakoś nie miałam prawdziwych przyjaciół, jedynie kolegów i znajomych. Tych mi akurat nie brakowało, bo nawiązywanie nowych kontaktów szło mi całkiem nieźle. Pod koniec wakacji w tamtym roku poznałam takiego jednego chłopaka, okazało się, że chodzi do tej samej szkoły, co ja. Szybko złapaliśmy wspólny język, a że wtedy wyjątkowo cierpiałam na samotność po powrocie Niny do jej rodzinnego kraju i domu, to tym bardziej go potrzebowałam. Simon okazał się być bardzo fajnym przyjacielem, spędzaliśmy wiele czasu razem, mieliśmy nawet swoje własne miejsce schadzek. Pocieszał mnie, rozmawiał, rozbawiał. Przez cały rok szkolny bardzo się zżyliśmy... No, przynajmniej ja.

Wspomnienia odżyły we mnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Nie chciałam tego. Nie chciałam czuć znowu tego bólu. Postanowiłam sobie być silna i taka będę. Spojrzałam na Matteo, który siedział, wpatrując się we mnie z uwagą, uśmiechnęłam się słabo i kontynuowałam moją opowieść.

- Poznał dziewczynę. No i się zakochał. Zaczęli umawiać się na randki, a ja coraz bardziej szłam w odstawkę. Byłam zazdrosna, a jakże. O przyjaciela, a nawet chyba też dlatego, że powoli zaczęłam coś... do niego czuć. Ale nie mogłam wiele zrobić, cieszyłam się jego szczęściem, a Laura wydawała się być spoko dziewczyną. Totalnie nie spodziewałam się tego, co miało się stać. Na początku kolejnych wakacji przeprowadziliśmy poważną rozmowę, w której przyznałam, że brakuje mi go i jego przyjaźni. On przytaknął i stwierdził, że musimy nadrobić ostatnie tygodnie. Powiedział też, że zerwał z Laurą i już nie są razem. Byłam zdziwiona i trochę smutna, ale chyba też jakiś ciężar spadł mi z serca. Rzeczywiście od tego momentu Simon się starał. Zabierał mnie w różne miejsca, bardziej się troszczył i czułam się przy nim lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. No, i wpadłam jak śliwka w kompot. Zakochałam się. - Uśmiechnęłam się krzywo. - A przynajmniej zauroczyłam, uzależniłam. Trwało to tak przez całe wakacje, a potem aż do połowy września. Pewnego dnia zastałam w mojej szafce liścik napisany jego pismem i bukiet kwiatów. Tak, znał mój kod. Serce podskoczyło mi do gardła. Na długiej przerwie postanowiłam do niego pójść i za to podziękować. Z uśmiechem podeszłam do jego stolika i zaczęłam mówić. Jego mina wyrażała... bynajmniej nie to, co powinna. Zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. Przerwał mi w połowie i z kpiną w głosie powiedział, że "coś mi się chyba pomyliło". Byłam zbita z tropu i nie wiedziałam, o co chodzi. Ludzie zaczęli chichotać, a on opowiadał, jak to przez całe wakacje za nim chodziłam, bo się zakochałam, że chyba zwariowałam i coś wymyślam. Że sama sobie kupiłam te kwiaty, napisałam liścik i teraz próbowałam wciągnąć w to jego. - Mój głos zaczął niekontrolowanie drżeć. - Słyszała to chyba cała szkoła. I założę się, że wszyscy się nabijali. Stałam tam oniemiała, zszokowana i skrzywdzona. Dopiero wtedy zauważyłam, kto siedział obok niego. Laura. Mimo tego całego stresu, który zebrał się we mnie i chęci ucieczki daleko stąd, zebrałam się w sobie i zapytałam go, co to ma znaczyć, przecież oni zerwali. Wtedy dziewczyna zaśmiała się wrednie i zaprzeczyła temu. On objął ją ramieniem i już wiedziałam, zrozumiałam.

- Czyli przez cały ten czas mnie oszukiwałeś? - spytałam przez łzy, niedowierzając w to, co przed chwilą usłyszałam.
- Tak - odpowiedział.
Potem uśmiechnął się kpiąco i odszedł.

- Oszukiwał mnie. - Głos mi się załamał. - Nigdy nie zerwali. Robił to wszystko, grał jak najlepszy aktor, żeby w kulminacyjnym momencie spektaklu mnie ośmieszyć. Przed wszystkimi. Chyba nie masz pojęcia, jak się czułam. Świat mi się zawalił. Na szczęście w nieszczęściu, następnego dnia zaczynała się przerwa od szkoły z okazji jakiegoś ważnego święta. Przez kilka dni nie wychodziłam z domu, a kiedy w końcu to zrobiłam, załamałam się przy pierwszym wspomnieniu. - Pokręciłam głową. - Nie mogłam tak żyć. W tym miejscu, z tymi ludźmi. Zmiana szkoły by nie wystarczyła. Musiałam stamtąd wyjechać. I właśnie wtedy okazało się, że przeprowadzamy się tu. - Przerwałam i na chwilę zapadło milczenie. Zabrałam myśli. - Nie mam pojęcia, jak on mógł zrobić coś tak podłego. Podejrzewam, że Laura go tak zmieniła. Ale to już nie ma znaczenia. Nie ma go tu, nigdy więcej nie widziałam go na oczy. Pierwsze dni były najtrudniejsze. Potem z zewnątrz się ogarnęłam, w środku dalej czułam ból. Potem ta akcja z tobą... W końcu przestałam się tym zadręczać. Z początku wydawało mi się, że wraz z nim odszedł sens mojego życia, ale zrozumiałam, że tak się nie stało. Nigdy nim nie był, nie miał prawa nim być. Ruszyłam do przodu. Oczywiście, to przykre. Ale cóż zrobić, jak niektórzy ludzie tacy są... - Zamilkłam. Skończyłam moją opowieść. Chyba dobrze mi to zrobiło, miałam teraz czystszy umysł.

Give Me Your Light ~ LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz