Rozdział 53 "Tylko żadnego całowania się po kątach!"

256 32 15
                                    

Wattpad świruje, nie wiem o co chodzi, ale cofnął mi publikację tego rozdziału, przepraszam 😶

*Luna*
Piątek. Dzień imprezy urodzinowej Matteo. Od rana w szkole słyszałam rozmowy o tym wydarzeniu roku. Zaproszony był chyba cały rocznik chłopaka i kilka osób z naszego, w tym ja i Nina. No to będzie ciekawie, zwłaszcza, że to osiemnastka i zapewne nie obejdzie się bez alkoholu.

Długo zastanawiałam się, co mu dać. Już traciłam nadzieję, że cokolwiek wymyślę. Jednak w końcu wpadłam na pomysł. I mam nadzieję, że go zaskoczę, oczywiście pozytywnie. Chciałabym, żeby ten prezent był idealny.

Wszystko miało rozpocząć się o dziewiętnastej i moi rodzice nie byli zbyt zadowoleni z tego faktu, szczegolnie tata wolałby wcześniejszą godzinę. Dostałam milion wskazówek i pouczeń, co robić i czego unikać. No i oczywiście surowy zakaz picia jakichkolwiek procentów. To akurat nie stanowiło problemu, sam zapach alkoholu był dla mnie okropny, nawet nie wyobrażam sobie jak to musiało smakować, ble.

Jak tylko wróciłam z treningu do domu, zjadłam coś i zaczęłam się przygotowywać. Umyłam się, podkręciłam włosy i powoli ogarniałam moją twarz. Składało się na to: przemycie jej tonikiem, posmarowanie bazą i wklepanie podkładu. Potem trochę pudru, a na koniec nawilżająca pomadka do ust o smaku arbuza. To, że znalazłam taką w drogerii, było moim największym szczęściem. Kocham arbuzy.

Nie zamierzałam się jakoś stroić. Makijaż miałam neutralny, moje ubranie też nie miało się wyróżniać, nie potrzebna mi była uwaga wszystkich.
Czarna spódniczka przed kolano, włożona w nią biała koszulka z nadrukiem, a na wierzch czerwona koszula w czarną kratę w zupełności mi wystarczały. Na nogi ubrałam nowe, czarne trampki, na nadgarstek kilka bransoletek. Spojrzałam w lustro. Było okej, nawet bardzo okej.
Uśmiechnęłam się do siebie i chwyciłam leżącą na biurku torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i prezentem.

Czas podbić swoją pierwszą imprezę w nowym mieście.

Pokręciłam głową na własne myśli i w radosnym nastroju zeszłam na dół. Odwieźć i przywieźć miał mnie tata, chyba, że zdarzyłby się jakiś nieoczekiwany (zaufany!) transport.

- Ślicznie wyglądasz - zauważyła mama z uśmiechem. Odwzajemniłam gest i przytuliłam ją krótko.

- Dziękuję.

***

- Tylko pamiętaj: żadnego alkoholu, żadnych narkotyków i żadnego całowania się po kątach.

Zaśmiałam się krótko.

- I mówi to mężczyzna, który swoją żonę pierwszy raz pocałował właśnie na potańcówce - mruknęłam.

- Ale to nie była domówka, tylko bal studencki, no i mieliśmy po dwadzieścia lat - bronił się.

- Tak, tak. - Pokiwałam głową z rozbawieniem.

- Aha, i koniecznie wróć przed północą albo zadzwoń, żebym cię odebrał - dodał jeszcze.

- Wiem, tato, mówiłeś to już. To tu - wskazałam na dom, przed którym po chwili się zatrzymaliśmy.

- Do zobaczenia i uważaj na siebie.

- Okej, pa! - Cmoknęłam go w policzek i wysiadłam z samochodu.

Pomachałam jeszcze na pożegnanie i ruszyłam do drzwi.
Otworzył mi sam Matteo.

- Cześć. - Uśmiechnął się szeroko na mój widok.

- Hej, wszystkiego najlepszego! Zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, miłości, przyjaźni, sukcesów na wrotkach i w śpiewie, duuużo uśmiechu i super akcji! - Wyszczerzyłam się i wyciągnęłam do niego dłoń z prezentem.

Give Me Your Light ~ LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz