Rozdział 54 "Mogę prosić?"

307 39 48
                                    

Mówię wam już teraz, że szykuje się niezła impreza, bo ten rozdział ma ponad 2100 słów 😏😂

*Luna*

- Hej. - Ktoś gwałtownie usiadł obok mnie.

- Hej, Andreas. - Spojrzałam na niego z uśmiechem. Od jakichś dziesięciu minut siedziałam sama, bo Nina gdzieś poszła, mówiąc, że zaraz wróci. No... może od pięciu, ale wciąż.

- Czemu siedzisz sama? - spytał, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

- Jakoś tak wyszło. - Wzruszyłam ramionami.

- Wiesz co... - Nagle wstał i stanął przede mną. - Chodź zatańczyć.

Popatrzyłam na jego rozjaśnioną uśmiechem twarz, a potem na jego wyciągniętą w moim kierunku dłoń.

- Okej. - Chwyciłam ją, a on pociągnął mnie do siebie.

Przetańczyliśmy całą jedną piosenkę, potem drugą i trzecią. Było fajnie, nie chciałam, żeby to się kończyło. Bardzo dobrze tańczył, wiedział, co robić i jak się ustawić. Może i było przez to troszeczkę sztywno, wszystko było wyliczone i przewidziane, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Przecież w końcu ktoś ze mną chciał tańczyć. To się nie zdarzyło od... od wieków.

Melodia się skończyła, a my staliśmy na parkiecie oddaleni niecałe pół metra od siebie. A nie, jednak już niecałe 20 centymetrów. Serce podskoczyło mi do gardła, przyrzekam. To było... osobliwe.
Jednak wtedy usłyszałam pierwsze takty jednej z moich ulubionych piosenek. No i... tak jakby pisnęłam i aż skoczyłam z podekscytowania. Chłopak momentalnie znalazł się o krok dalej i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Bardzo kocham tę piosenkę - wyjaśniłam trochę zażenowana swoim zachowaniem rozemocjonowanej czternastolatki.

Ale on uśmiechnął się tylko i ponownie podał mi rękę. Już miałam ją złapać, ale coś (lub ktoś) z dużą siłą uderzyło (lub uderzył) w moje plecy tak, że aż przewróciłam się na ziemię.

- Kurcze, przepraszam, nic ci nie jest? - Usłyszałam nieznajomy głos, jak się okazało, sprawcy wypadku.

- Nie, spokojnie, wszystko w porządku. - Wstałam powoli z jego pomocą i otrzepałam się z kurzu. Spojrzałam na niego i napotkałam brązowe, zatroskane oczy należące do wysokiego bruneta.

A moją pierwszą myślą było
"Serio, czy w tym mieście żyją sami bruneci?".
Szybko się jednak otrząsnęłam i uśmiechnęłam.

- Dzięki.

- Za to, że cię przewróciłem czy że przezkodziłem w tańcu? - Uniósł brwi.

- Za pomoc we wstaniu. - Pokręciłam głową ze śmiechem.

- Jestem Josh.

- Luna - przedstawiłam się i nagle zabolała mnie głowa, tuż przy skroni. Odruchowo przyłożyłam w to miejsce dłoń.

- Na pewno wszystko dobrze? - Nagle Andreas przypomniał o swoim istnieniu. - Chodź, może lepiej usiądziesz.

Skinęłam głową, a on poprowadził mnie do wyjścia na taras, gdzie było zdecydowanie ciszej. Gdy odchodziliśmy, ostatni raz spojrzałam na Josha i posłałam mu pocieszający uśmiech, który odwzajemnił.

- Zaraz wrócę, posiedź spokojnie. - Andreas posadził mnie na krześle i zniknął. Rzeczywiście, po minucie czy dwóch pojawił się znów ze szklanką przezroczystej cieczy, która okazała się być zwykłą wodą.

- Dziękuję ci, ale już naprawdę wszystko jest okej. Cisza się przydała - uspokajałam go, gdy próbował odesłać mnie do domu. - Idź się baw.  Posiedzę sobie tu jeszcze chwilkę i pogapię na gwiazdy, a ty idź. - Popchnęłam go delikatnie w stronę wejścia.

Give Me Your Light ~ LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz