Rozdział 55 "Nie stresuj się, Kelnereczko"

327 36 17
                                    

Uhuhuhuu... prawie 1700 słów 😏😂
Piosenkę o tamtą ^ ("Sobre ruedas") możecie sobie włączyć podczas występu czy coś 😊
Pamiętajcie o komentarzach hihi
Enjoy!

☆☆☆


*Luna*

Już od 9 trwał trening "generalny", jak to go nazwała Tamara. Tak, od 9 RANO. Patrząc na, ekhm, niektórych, ekhm, stwierdzałam, że to chyba nie było dla nich najlepsze rozwiązanie.

- Kto to wymyślił? - jęknął Gaston, opierając się czołem o stolik w Jam&Roller. Siedzieliśmy tam w trójkę: ja, on i Matteo, odpoczywając po 2 godzinach pracy nad układem. - Kto wymyślił imprezę jeden dzień przed występem?

Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Matteo. Też nie wyglądał dobrze, ale i tak dużo lepiej od swojego przyjaciela.

- Nikt ci nie kazał tyle pić. - Uśmiechnął się ironicznie.

- Nie byłem pijany i nie mam kaca - wybełkotał w stół Gaston. - Po prostu się nie wyspałem.

- Ja też, ale nie wyglądam, jakbym zmieniał sie w zombie - stwierdził, a ja obdarzyłam go wzrokiem mającym powiedzieć "oh, doprawdy?".

Widząc to, przewrócił oczami.

Nie dziwię się, że się nie wyspali. Według Matteo, ostatni goście ulotnili się tuż przed drugą. Gaston został u niego na noc, więc pewnie oboje poszli spać nie wcześniej niż o trzeciej.

- Jak ty to robisz, że masz chęci do życia? - spytał Gaston, prawdopodobnie kierując te słowa do mnie.

Wzruszyłam ramionami ze śmiechem.

- Ulotniłam się stamtąd tuż po północy, a wstałam przed ósmą, spałam około siedem i pół godziny, mi wystarczy - odpowiedziałam. - O której wstaliście?

Chłopcy spojrzeli na siebie zmieszani.

- Eee... no trochę zaspaliśmy... około 8:35. - Matteo spojrzał na sufit, jakby to była najciekawsza rzecz w tym pomieszczeniu.

- C o - zdziwiłam się. - Jedliście cokolwiek w ogóle?

Oboje pokręcili głowami, a ja westchnęłam ciężko i wstałam.

- Idziemy na śniadanie. - Zdziwieni spojrzeli po sobie i na mnie. - No już, ruszać się, idziemy - powtórzyłam, a oni podnieśli się z miejsc.

- Nie jesteśmy małymi dziećmi - ledwie niezrozumiale mruknął Gaston.

- Coś mówiłeś? - spytałam słodko, a gdy ten milczał, uśmiechnęłam się. - No właśnie.

***

Poszliśmy do naleśnikarni. Czego można się było spodziewać, skoro wybierał Gaston. Zjedliśmy śniadanie w miłej atmosferze... Znaczy, oni zjedli, ja tylko piłam koktajl truskawkowy, który można było tam zamówić. Matteo próbował mnie przekonać, żebym cokolwiek zjadła, ale ja nie chciałam. Zresztą, koktajl na drugie śniadanie to całkiem niezły pomysł.

Give Me Your Light ~ LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz