Dwunasty stycznia. Gdyby ktoś mnie zapytał, jakiej daty nienawidziłam najbardziej, odpowiedź byłaby jasna. Cholerny dwunasty stycznia. Przeklęty dzień moich urodzin.
Tamtego feralnego dnia, jeszcze bardziej zdenerwowana i sfrustrowana przemierzałam korytarz Culver High School. Przeciskałam się pomiędzy tłumem uczniów, wpatrując się w swoje ciemne tenisówki. Zaciskałam palce na swojej czarnej torebce, marząc jedynie o powrocie do domu, choć było dopiero przed ósmą. W końcu jakoś doczłapałam do swojej szafki, która znajdowała się przy końcu całego rzędu. Westchnęłam, kręcąc głową. Na szczęście w szkole nikt nie złożył mi jeszcze życzeń, a tego nie znosiłam najbardziej. Miałam nadzieję, że objedzie się bez publicznych uścisków i całej fałszywości ludzi, którzy nie mieliby pojęcia, że dziś jest moje święto, gdyby nie Facebook. Rozumiałam to, bo i ja nie znałam połowy dat urodzin moich znajomych, ale wtedy po prostu nie skakałam wokół nich uśmiechnięta, udając że pamiętałam.
Pokręciłam głową, po czym wykręciłam odpowiedni kod w szafce. Szybko ją otworzyłam, a następnie prawie dostałam zawału, gdy kilka różowo-białych balonów przywiązanych na cienkich sznurkach, wyleciało z jej wnętrza, pnąc się do góry. Starałam się je jakoś ogarnąć, ale tylko zrobiłam z siebie idiotkę, walcząc przerażona z kolorową gumą. Pierwsze spojrzenia innych uczniów powędrowały na moją osobę.
– Wszystkiego najlepszego! – podskoczyłam w miejscu na głośny okrzyk Mii i Chrisa, którzy pojawili się obok mnie z szerokimi uśmiechami. Rozstawili się w nieco dziwnych pozach, rozkładając ręce i machając dłońmi. Zmarszczyłam na nich brwi, po czym uśmiechnęłam się z lekkim grymasem, nadal walcząc z balonami.
– Wow, jak wy coś wymyślicie, to człowiek może dostać zawału. – mruknęłam i coraz bardziej zdenerwowana, niemal wcisnęłam balony z powrotem do wnętrza szafki, zatrzaskując drzwiczki z głośnym hukiem. Odetchnęłam zmachana, opierając się o nią plecami.
– No raczej. – ucieszył się wesoły Adams, machając swoją dłonią. Popatrzyłam na nich sceptycznie, będąc niezbyt zadowoloną z tego publicznego powitania. Doskonale wiedzieli, że nienawidziłam swoich urodzin, ale to w końcu Mia Roberts i Chris Adams. Oni zawsze musieli zrobić coś wbrew powszechnym normom i zasadom.
– Stara, masz już osiemnaście lat! – zawołała rozradowana blondynka w białych jeansach i bordowej bluzce z długim rękawem, stojąca naprzeciw mnie. – Jesteś oficjalnie pełnoletnia! Możesz głosować, kupić dom i w ogóle!
–Ale gorzała dopiero za trzy lata. I weź tu ogarnij amerykańskie prawo. – dopowiedział cicho brunet. Parsknęłam lekkim śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Nie czuję się wcale inaczej, niż wczoraj. – wyjaśniłam im, patrząc na malujące się niezadowolenie na twarzach moich przyjaciół. – Bardzo wam dziękuję za tak dosadne powitanie mnie w szkole w tym dniu, ale wiecie, że ja nie przepadam za swoimi urodzinami. Dla mnie to normalny dzień, którego nie trzeba świętować. Poważnie...
– Och, sranie w banie! – zakpił chłopak, znużony moim wywodem. – Takie rzeczy się świętuje, Vic. A poza tym, to osiemnastka. To się powinno świętować podwójnie.
– Dlatego jutro jest z tego powodu impreza u Chrisa, o której mówimy ci dopiero dzień wcześniej, abyś się nie sprzeciwiała. W końcu nie wypada odwoływać z tego powodu domówki, którą w pocie czoła przygotowywaliśmy dla ciebie i Theo od ponad dwóch tygodni. Tyle naszej pracy... – westchnęła smętnie, a ja doskonale zdawałam sobie sprawę, że brali mnie na litość, robiąc te swoje smutne minki.
Warknęłam pod nosem na ich zapobiegliwość. Od dwóch lat organizowali dla mnie i mojego brata ostrą balangę, na którą spraszali połowę szkoły. I byłoby to nawet okej, gdyby nie to, że wielu zaproszonych gości nawet mnie nie znało, tak jak ja nie znałam ich. Ale przynajmniej prezenty były spoko. Jednak w tym roku nie miałam ochoty na to wszystko podwójnie. W końcu moje życie nieco się posypało w pewnych aspektach, a celebrowanie tego nie było u mnie na pierwszym miejscu. Mimo wszystko wiedziałam, że moim przyjaciołom na tym zależało, a już i tak bardzo poświęcili się tej imprezie, o której i tak wiedziałam. W końcu bywali przewidywalni, a wieści po naszej szkole rozchodziły się z nadzwyczajną prędkością. Jednakże miałam małą nadzieję, iż w tym roku, po tym wszystkim, odpuszczą to sobie. Cóż, nie od dziś wiadomo, że nadzieja to matka głupich.
CZYTASZ
Burn The Hell
Teen Fiction~I podpalę nawet piekło, aby tylko znów znaleźć się w twoich ramionach~ Druga część trylogii "Hell". __________ © Pizgacz, 2018/2019