Hejka! Od razu przepraszam za to opóźnienie, ale to, co się dzieje u mnie w szkole, to szok. Jak się położę przed drugą w nocy to jest dobrze. Nie miałam kompletnie czasu :(
Od razu zaznaczam, że ten rozdział jest inny. A inny dlatego, że nie należy on tak stricte do tej części trylogii. Jest on dodatkiem i w pierwszym momencie miałam wrzucić go po epilogu, ale wtedy rozdziały by mi się nie zgadzały, dlatego jest teraz. Otwarcie piszę też, że z pewnych względów, ten rozdział nie jest konieczny do przeczytania. Jeśli nie chcesz go czytać z wiadomych powodów, omiń, a w następnym i tak się połapiesz, bo akcja tu nie idzie do przodu. A nawet jeśli są jakieś wzmianki o czymś nowym, to w następnych rozdziałach się wyjaśni. Jeśli nie chcesz, nie czytaj.
Chcę jeszcze wspomnieć, że nie jest on takim moim typowym rozdziałem. Wiecie, mega dużo opisów emocji i przeżyć wewnętrznych. Tu idę po najmniejszej linii oporu i opisuje głównie sytuacje i dialogi. Opisów wewnętrznych i myśli w dużej mierze się pozbyłam. Co nie znaczy, że ich nie ma!
Miłego czytania, robaczki
Nathaniel's POV
Westchnąłem, spoglądając ze znużeniem na widok za oknem. Po wyłożonym kostką chodniku przechadzali się ludzie, śpiesząc się do swoich obowiązków. Dzieci bawiły się na miejscowym placu zabaw, a w tle pracownik miejski kosił trawę. Przechyliłem głowę, obserwując wszystkie drobne szczegóły. Dzięki temu mogłem poukładać jakoś cholerne myśli krążące w kółko w mojej głowie. Nie dany był mi jednak spokój, ponieważ Matt znowu ryknął ze zdenerwowaniem, zapewne przegrywając kolejny mecz Fify. Typowe.
– Oszukiwałeś! – powiedział niczym dziecko, powodując moje przewrócenie oczami.
– Przegrałeś, stary. Pogódź się z tym. – zaśmiał się dźwięcznie Scott, który trzeci raz zwyciężył z Donovanem. W sumie nowością to nie było. Matt był potwornym graczem.
– Znowu będzie płacz? – zapytał ze śmiechem Cameron, który wyszedł właśnie z kuchni, jedząc moje nachosy. Spojrzałem kątem oka na jego osobę, po czym z niewzruszoną miną, wróciłem do obserwowania widoku, mimo iż robiłem to niemal codziennie po przebudzeniu.
– Masz zamiar przyjść do nas i pogadać czy stać i gapić się w to okno? – zacisnąłem szczękę na paplaninę Scotta, który znowu przerwał mój spokój. Nienawidziłem, gdy ktoś mi go naruszał. Szczególnie we własnym mieszkaniu. – Znalazłeś tam chociaż coś ciekawego?
– Nie, ale zaraz ty możesz się tam znaleźć z wybitymi jedynkami. – mruknąłem, a następnie odwróciłem się, mierząc ich spojrzeniem.
Matt ze Scottem siedzieli na narożniku i jak zawsze okupowali PlayStation, jedząc chipsy. Cameron za to usiadł obok nich z opakowaniem nachosów, przyglądając się z politowaniem kłótni tych idiotów. Podczas ich wizyty automatycznie znikała połowa mojej lodówki. Uniosłem brew, spoglądając na cyfrowy zegarek, stojący na szafce obok telewizora. Za pięć piąta.
– Laura chciała iść do kina na ten nowy horror. – mruknął Scott, odkładając pada na stolik do kawy. Zgarnął kilka chipsów z paczki i wygodniej usadowił się na kanapie. Spojrzał na każdego z nas, oczekując odpowiedzi. – Może pójdziemy? To dobry pomysł, żeby trochę spuścić z tonu i odpocząć.
– Nie sądzę, że to dobry pomysł. – zauważył sprytnie Cameron. Założyłem ręce na piersi, mentalnie popierając chłopaka, bo i mnie nie podobał się ten plan. Zrobiłem kilka kroków i oparłem się tyłem o komodę pod ścianą. – No wiecie, po kłótni Victorii z Mią nie jest za wesoło. Do tego Luke nie wychodzi z domu, odkąd i oni się pożarli. A Jasmine przeżywa własne dylematy z Theodorem. Plus, moja siostra, która jest psychopatyczną suką, znowu coś knuje. Byłoby ciężko zrobić cokolwiek.
![](https://img.wattpad.com/cover/154623653-288-k835175.jpg)
CZYTASZ
Burn The Hell
أدب المراهقين~I podpalę nawet piekło, aby tylko znów znaleźć się w twoich ramionach~ Druga część trylogii "Hell". __________ © Pizgacz, 2018/2019