Zmęczona przeciskałam się przez zatłoczony korytarz Culver High School, marząc jedynie o powrocie do spokojnego domu. Poniedziałek nie był dniem, którego nienawidziłam najbardziej, bo dalej przegrywał z tą cholerną środą, jednak w ten pierwszy dzień tygodnia, łaziłam struta bardziej, niż kiedykolwiek. Nie otrząsnęłam się jeszcze po weekendzie, przez co każda lekcja niemiłosiernie mi się dłużyła, a ludzie i nauczyciele irytowali jeszcze bardziej. Zmarszczyłam zniesmaczona twarz, kiedy przeszłam obok Adama i jego paczki przygłupich znajomych, którzy zajęci byli komentowaniem jakiejś laski, z którą jeden z nich spędził naprawdę "ostrą noc". Westchnęłam cicho i w końcu znalazłam się przy swojej szafce. Wykręciłam odpowiedni kod w zamku, a kiedy on odskoczył, uchyliłam drzwiczki, patrząc na jej zawalone książkami i różnymi innymi pierdołami wnętrze.
Ziewnęłam, zakrywając rozdziawione usta dłonią, po czym potrząsnęłam głową, aby trochę się rozbudzić. Niewypicie rano kawy było chyba najgorszym błędem tamtego dnia, ale wiedziałam również, że muszę ograniczyć trochę tę kofeinę, od której chcąc nie chcąc, uzależniłam się. Otworzyłam swoją torebkę i wyjęłam z niej niepotrzebne podręczniki, wsadzając je do szafki. Wzrokiem przeczesałam ją w poszukiwaniu zeszytu od biologii, a kiedy go znalazłam, wyciągnęłam go i wrzuciłam do torby. Kiedy zdecydowałam, że mam już wszystko, zatrzasnęłam drzwiczki i delikatnie się przeciągnęłam. Zaciągnęłam nosem, bardziej naciągając rękawy białej bluzy na moje zziębnięte dłonie. Kiedy już miałam udać się do odpowiedniej sali na ostatnią tego dnia lekcję, na horyzoncie zauważyłam blond czuprynę mojej przyjaciółki, a po chwili sama dziewczyna znalazła się przy mnie, głośno oddychając.
— A tobie co? — zapytałam, marszcząc brwi, kiedy stanęła tuż przede mną. Miała na sobie białe jeansy i czarny t-shirt z logiem jakiegoś zespołu. Jej rozpuszczone włosy były lekko potargane, a ona sama głośno oddychała, starając się wyrównać oddech. Nie odpowiedziała od razu, na co pokręciłam głową, zakładając ręce na piersi. — Czyżby przepowiednia Chrisa się spełniła i zaliczyłaś właśnie szybki seks z Luke'iem w szkolnym składziku? — zaśmiałam się, na co posłała mi spojrzenie spod długich rzęs.
— Nie. — odetchnęła, prostując ciało i kładąc dłoń na płaskim brzuchu. Jej ramiona szybko unosiły się i opadały, a ona sama wyglądała, jakby przebiegła co najmniej dziesięć kilometrów sprintem. Na poprzedniej przerwie była jeszcze w miarę normalna. — Boże, moja kondycja nie istnieje.
— Przecież ty cały czas siedzisz na siłowni. — mruknęłam, lustrując jej wysportowaną sylwetkę.
Roberts praktycznie cały czas przesiadywała w tym miejscu, rzeźbiąc swoje już i tak idealne ciało. Miała przepiękny, płaski i umięśniony brzuch, a także ładne, wyrobione nogi i ramiona. Z jednej strony jej tego zazdrościłam, bo halo, z jej wzrostem i ciałem nadawała się jedynie do pokazywania w Vogue'u. Narobiłaby sporo kompleksów modelkom. Z drugiej jednak wiedziałam z czym to się wiązało. Bardzo rzadko z nią ćwiczyłam, a kiedy już mnie do tego zmusiła, nie mogłam ruszyć się przez następny tydzień. Poza tym, Mia przestrzegała diety, a po każdej zakrapianej alkoholem imprezie, czy wypadzie do fast foodu, następne kilka dni poświęcała na spalanie kalorii. Była zdrową, wysportowaną dziewczyną, a ona sama lubiła takie życie. I czasem zazdrościłam jej tego zapału, jednak później dochodziło do mnie, że i ja mogłam tak żyć, ale byłam po prostu leniwa. Tak, natura człowieka zawsze pozostanie naturą człowieka, a ja byłam jedynie zwykłą dziewczyną, więc nieraz narzekałam na to, że nie wyglądałam jak modelka Victoria's Secret, obżerając się przy tym pizzą. Ironia.
Ale mimo wszystko, lubiłam siebie. Podobałam się sobie samej, mimo że miewałam czasem pewne załamania. W siódmej klasie ryczałam jak głupia, widząc kolejne rozstępy zdobiące moje ciało. Jednak potem zaczęłam zauważać te drobne rzeczy, które mi się w sobie podobały. Takie jak szerokie biodra i nienależący do najmniejszych tyłek. Mimo że znalezienie pasujących spodni było katorgą, to podobało mi się to, a kiedy zaczęłam wykonywać przed snem przysiady, aby jeszcze ładniej wyrobić pośladki, to już w ogóle. Mojemu brzuchowi do płaskiego brakowało naprawdę sporo, ale nie przeszkadzało mi to. Miałam naprawdę spory biust i duże ramiona i okej, to było w porządku. Tak jak kochałam figurę Mii, tak samo kochałam swoją. A waga? Dla mnie była jedynie liczbą. Przy wzroście stu siedemdziesięciu sześciu centymetrów ważyłam coś około siedemdziesięciu kilogramów, gdzie Roberts z jej metrem osiemdziesiąt zatrzymała się gdzieś na sześćdziesięciu trzech. I dopóki czułam się dobrze, to było w porządku.
CZYTASZ
Burn The Hell
Teen Fiction~I podpalę nawet piekło, aby tylko znów znaleźć się w twoich ramionach~ Druga część trylogii "Hell". __________ © Pizgacz, 2018/2019