– Clark. – ironicznie rozbawiony głos Sheya przebijał się przez serię pocałunków, jakie wciskałam w jego usta, jednak wtedy wcale o to nie dbałam, ponieważ po dwóch tygodniach w końcu miałam go przy sobie. – Clark... Victoria.
Przewróciłam w myślach oczami, po czym wreszcie oderwałam się od jego zimnych warg, które pod wpływem mojej chęci pomęczenia go, rozgrzały się. Pomrugałam szybko powiekami, odchylając się na odległość kilkunastu centymetrów, aby lepiej go widzieć. Wciąż stałam pomiędzy jego nogami, trzymając dłonie na jego karku okrytym czarną bluzą. Zagryzłam wnętrze policzka i skrzyżowałam z nim spojrzenie, dalej nie wierząc, że rzeczywiście tam był. I tak, może zachowywałam się jak napalona laska, ale tak bardzo się za nim stęskniłam, cholera.
No właśnie. Cholera.
Nadal trzymał swoje silne dłonie na moich plecach, a cwany uśmieszek nie schodził z jego warg. Do tego niebywale cyniczny uśmieszek świadczył o tym, że był naprawdę zadowolony z mojej reakcji, co w sumie niezbyt mnie obchodziło. Mógł być sobie, jaki chciał, póki był obok z tą swoją arogancją i pewnością siebie. Odchylił delikatnie głowę, patrząc na mnie z uniesioną brwią.
– Wiedziałem, że się stęskniłaś, ale nie sądziłem, że aż tak. – zakpił zachrypniętym głosem, a miły dreszcz przeszył mój rdzeń.
– Wcale się nie stęskniłam. – skłamałam, przybierając neutralny wyraz twarzy. Wzrokiem błądziłam po liniach jego szczęki i lekko zapuchniętych wargach, które męczyłam przez dobre kilka minut w ekstazie tego, że w końcu go zobaczyłam. Cholera, to było silniejsze ode mnie! Po prostu musiałam to zrobić.
Brunet tylko prychnął prześmiewczo pod nosem, patrząc na mnie z politowaniem.
– No co? – zapytałam wysokim głosem. – Po prostu chciało mi się kogoś pocałować, a ty się napatoczyłeś.
– Ała, wykorzystujesz mnie. – zakwilił sztucznie, wykrzywiając twarz, na co tylko przewróciłam oczami i jedną z dłoni umieściłam na sznurku od kaptura jego bluzy. Obserwowałam jego tors, jednocześnie czując na swojej twarzy jego wzrok. W końcu odetchnęłam i przeanalizowałam wszystko na szybko w głowie.
– Co ty tu w ogóle robisz? – zapytałam, bo niezmiernie mnie to ciekawiło. Nate tylko westchnął, wzruszając nonszalancko ramionami.
– Powiedziałem już, że wpadłem na chwilę w odwiedziny.
– Nate. – zaczęłam ostrzegawczo, na co przewrócił czarnymi oczami, wzdychając przy tym i jeszcze bardziej wzmacniając swój uścisk na mojej talii, co nijak mi nie przeszkadzało.
– Musiałem coś załatwić w Culver City, więc przyjechałem dwie godziny temu. – odparł. – Pomyślałem, że wpadnę, zanim znowu wyjadę.
– Aw, uroczo. – zakpiłam piskliwym głosikiem, na co ze zdenerwowaniem już miał wstać z parapetu, ale szybko pchnęłam go w dół, aby nigdzie się nie ruszał. – Nie denerwuj się już, księżniczko.
– To mnie lepiej nie denerwuj. – szepnął niskim tonem, obserwując mnie ciężkim wzrokiem spod kurtyny czarnych rzęs. Spojrzałam na niego spod byka, przełykając ślinę. Poczułam dziwny skurcz w żołądku, który pojawiał się tylko przy nim. Nie potrafiłam tego opisać, ale za każdym razem, gdy go czułam, zasychało mi w ustach, a plecy oblewał zimny pot.
Dlaczego ty tak, do cholery, musisz na mnie działać?
– Nudno tu bez ciebie. – mruknęłam, podczas gdy on powolnie zjechał dłońmi na moje biodra, zaciskając na nich w niezbyt delikatny sposób swoje palce, co było tak cholernie dobrym i znanym uczuciem. Robił to zawsze, a ja tak mocno to uwielbiałam, chociaż przeważnie wychodziłam często z zasiniałymi bokami. Jednak ten ból nie był w żaden sposób nieprzyjemny. Wręcz przeciwnie.
CZYTASZ
Burn The Hell
Teen Fiction~I podpalę nawet piekło, aby tylko znów znaleźć się w twoich ramionach~ Druga część trylogii "Hell". __________ © Pizgacz, 2018/2019