24. Jesteś zazdrosna.

551K 14K 161K
                                    

Przysięgam, że tamten dzień nie mógł być gorszy.

Z szokiem wpatrywałam się w dziewczynę przed sobą, o mało nie mdlejąc. Nie, to niemożliwe. To nie mogła być ta Darcy. Darcy Wilson, która tak okropnie zraniła Nate'a, zostawiając jego, jak i swoich przyjaciół oraz brata. To niemożliwe.

Uważnie obserwowałam jej osobę, czując na przemian zimne i gorące dreszcze. I choć targały mną tam wtedy wszystkie możliwe emocje, musiałam z ciężkim sercem stwierdzić jedno. Była piękna. Nie, to spore niedopowiedzenie. Była niesamowicie piękna.

Miała na oko z metr siedemdziesiąt wzrostu, chociaż przez wysokie, czarne szpilki z paskiem na kostce, które uwydatniały jej zgrabne nogi, wydawała się o wiele wyższa. Była szczupła. Czarne jeansy i biała, przylegająca bluzka tylko uwydatniały jej idealne wcięcie w talii oraz szerokie biodra i niemały biust. Jednak to jej twarz była chyba największym atutem. Z zaciśniętą szczęką obserwowałam jej wystające kości policzkowe, wielkie, zielone oczy, równe brwi, kształtny nos i te niesamowicie pełne usta, które teraz wyginały się w lekko złośliwym uśmieszku. Z wyglądu była idealna. W każdym calu przepiękna, chociaż stwierdzenie tego kosztowało mnie wiele nerwów. I to wkurwiało mnie niemiłosiernie.

Na pierwszy rzut oka nie było widać tego podobieństwa do jej brata, ale kiedy dłużej się na nią patrzyło, można było to wychwycić. Ten sam kolor oczu, cera bez najmniejszej skazy i idealne proporcje. Doznałam wewnętrznego szoku na jej przywitanie, lecz na całe szczęście, moja mina pozostała niewzruszona. Wewnętrznie rozłożyło mnie to na łopatki, bo cholera. Darcy Wilson wróciła.

Zielonooka westchnęła, przechylając delikatnie głowę. Mimo że na początku wydawała się miła, teraz jej mina zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Na ustach cały czas widniał nieprzyjemny uśmiech, tak bardzo różniący się od uśmiechu Camerona. Sam jej wyraz twarzy wyrażał to, że jest niezłą suką. To, jak uważnie obserwowała pomieszczenie, unosząc kształtne brwi. W końcu odetchnęła, odrzucając jasne, blond włosy, które falami opadały na jej szczupłe ramiona. Prosta, niezbyt gęsta grzywka zakrywała jej czoło, dodając jej tym samym jeszcze więcej tego cholernego uroku, którym emanowała. Jednakże było to niczym w porównaniu z tym, jak wielką suką była.

– Cóż, po twojej minie wnioskuję, że mnie znasz, więc zapewne to ty jesteś tą słynną Victorią Clark. – rzuciła nonszalancko, obserwując z wyższością moją osobę. Powstrzymałam się z całego serca, aby nie rzucić się na nią i nie wydrapać jej oczu, a miałam na to wielką ochotę. – Wiele o tobie słyszałam.

Właśnie stała przede mną dziewczyna, która była powodem załamania Nate'a. Słyszałam o niej tyle historii. To, jaką egocentryczną dziwką była i ile złego wyrządziła. Jednak wtedy tylko o niej słyszałam. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek ją zobaczę, a teraz po prostu weszła do tego warsztatu jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się zjadliwie i patrząc na wszystko z góry. Po raz pierwszy widziałam twarz osoby, której nienawidziłam całym sercem. Wszystkie złe emocje, jakie we mnie drzemały, właśnie się skumulowały na widok jej bezczelnego uśmiechu i całej tej otoczki. Jednak ja byłam wyżej.

Z trudem opanowałam swój gniew, zakładając ręce na piersi. Na moje wargi wpełzł delikatnie pobłażliwy uśmieszek, którym ją obdarowałam, parskając cicho pod nosem. Uniosła jedną brew, patrząc na mnie z niezrozumieniem. Westchnęłam cicho, opierając się tyłem o stół z imadłem. Zielone tęczówki błysnęły, nie dając się zwieść na moją postawę.

– Słynna Darcy Wilson. – mruknęłam niemal patetycznie, w oczywisty sposób pokazując moją kpinę względem jej osoby. – Uwierz, że o tobie też się dużo nasłuchałam. Masz tu niezłą renomę, dziewczyno.

Burn The HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz