27. Trzy dni poruty.

441K 14.3K 97.3K
                                    

Na wstępie zaznaczam, że rozdział nie jest zbyt długi, bo ma ok 12k słów. Ale jest dla mnie cholernie ważny. Nie dzieje się w nim za dużo, bardziej opisówka. Mniej dialogów więcej... sami zobaczycie czego.

Victoria's POV

Westchnęłam ciężko, nachylając się nad białą umywalką. Delikatnie odkręciłam kurek z zimną wodą. Strumień cieczy zaczął się sączyć wprost z długiego kranu, wypełniając swoim dźwiękiem ściany małej łazienki. Sprawnie związałam swoje brązowe włosy w niedbały kucyk, po czym uniosłam głowę, natrafiając wzrokiem na swoje odbicie. Skrzywiłam się nieznacznie na widok przeciętej wargi, małej szramy na policzku i zasiniałego oka. Całe szczęście, opuchlizna nie trzymała się zbyt długo i zeszła w miarę sprawnie po dwóch dniach, z czego się cieszyłam. Wolałam nie oglądać skutków moich poczynań w tak tragicznym stanie. Przytknęłam dłoń do łuku brwiowego, na którym widniał niewielkich rozmiarów plaster. Cicho zasyczałam, odrywając opatrunek, który ukazywał małe, gojące się rozcięcie.

Sprawnie nachyliłam się nad umywalką, ochlapując zimną wodą rozgrzaną twarz. Zimna ciecz przyjemnie chłodziła moją skórę i przynosiła fizyczne ukojenie. Kiedy skończyłam, zakręciłam kurek i chwyciłam biały ręcznik, wycierając delikatnie poobijaną buzię. Dotykanie ran nie przynosiło już tak dużego bólu, jak świeżo po tym cholernym incydencie, ale nadal czułam dyskomfort. Kiedy już skończyłam osuszanie skóry, odwiesiłam ręcznik, znów spoglądając w odbicie. Zielono-brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie z drwiną i politowaniem. Och, nie dziwiłam się. Ciągle posyłały mi taki wzrok. Wyprany i pusty, ale za to nadal kpiący z tego, kim się stałam. Lub czym? Tak, to lepsze określenie.

Gołym okiem widziałam zmianę, jaka nastąpiła. Moja skóra stała się poszarzała i blada przez niedobór witamin, wody i odpowiedniego pożywienia. Od ponad tygodnia nie miałam apetytu, co nie wpływało na mnie korzystnie. Moje policzki delikatnie się zapadły, przez co wyglądałam naprawdę niezdrowo. Jednak nie przejmowałam się tym. Nie miałam do tego głowy. Nie miałam głowy do niczego. Odetchnęłam cicho i pomasowałam obolałe skronie. Brązowe oczy z zielonymi przebarwieniami nadal śmiały mi się z lustra prosto w moją twarz, krzycząc nieme „jesteś żałosna". Zacisnęłam zęby i z niechęcią odwróciłam się w stronę wyjścia, aby przestać katować się własnym odbiciem.

Opatuliłam się szczelniej niebieską, za dużą bluzą, poprawiając w międzyczasie jej kaptur. Wyszłam z niezbyt luksusowej, aczkolwiek przytulnej łazienki. Mimo iż przywykłam do większych wygód, nie przeszkadzało mi to. Mała wanna na nóżkach, toaleta, i umywalka z lustrem całkowicie mi wystarczały. Idealnie komponowały się ze starymi i pożółkłymi już płytkami na ścianach. Cóż się dziwić, dom do najmłodszych nie należał, a remontu nie widział bardzo dawno. Przełączyłam wyblaknięty włącznik, a żarówka zgasła, pozostawiając pomieszczenie w ciemności. Zaciągnęłam nosem i ruszyłam wąskim korytarzem, pokrytym w całości boazerią, w stronę salonu. Tam też było skromnie. Mała, stara kanapa stała pod ścianą z tapetą w kwiatowe motywy, tuż naprzeciw bardzo starego telewizora, który zajmował więcej miejsca, niż cokolwiek w pomieszczeniu, mimo iż ekran do największych nie należał, a i tak cudem było wyłapać jakiś niereligijny kanał. Przeszłam na palcach do sofy, po czym powolnie na niej usiadłam, słysząc swoje strzelające stawy. Skrzywiłam się delikatnie, a następnie ułożyłam obolałe ciało na miękkim i bardzo wygodnym meblu, nakrywając się niebieskim kocem.

Nasunęłam kaptur na głowę, opierając się głową o podłokietnik. Umieściłam wzrok w oknie, pusto wpatrując się w niemal białe niebo. Na dworze od kilku dni panowała paskudna pogoda, co ani trochę mi nie przeszkadzało. Kochałam ciepło, ale w tamtych chwilach wolałam patrzeć na deszcz. Podświadomie śmiałam się, iż niebo przejęło moje zadanie i płakało za mnie, gdy ja już nie mogłam. Cisza otaczała mnie przez większość czasu, ale nie byłam o to zła. Wręcz przeciwnie. Czułam się wtedy lepiej, o ile można było tak nazwać stan pustego wgapiania się w okno. Cisza była przyjemna. Niczym niezmącona i prosta. Oczyszczała mój umysł i towarzyszyła mi w ciężkich chwilach. Cisza była dobra. Czysta.

Burn The HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz