Rozdział 27-Chemia.

18 1 0
                                    

Lily POV

Siedziałam sama w ostatniej ławce, przyglądając się Nathanowi i Louisowi. Lou chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, ale rozbawiał swojego przyjaciela nawet mrugnięciem. Nauczycielka tłumaczyła jak zrobić jakiś projekt, czy coś. W czasie, kiedy przydzielała nas w "projektowe" pary, ja szkicowałam kwiaty na marginesie.

-Harry i Logan.- zobaczyłam jak chłopacy przybijają sobie piątkę.- Sophie i Zayn.- przewróciłam oczami na widok dziewczyny, która wydała niemy pisk w stronę swojej koleżanki.- No i zostali nam Nathan i Lily. Mam nadzieję, że zmotywujesz go do pracy i nie zrobisz wszystkiego sama.- nieeeeee...- Liczę na ciebie moja droga.

-A mogłaby pani przedłużyć termin oddania pracy?- zapytałam z nadzieją.

-A z jakiej to okazji?- szczerze to lubiłam tą kobietę...do tej pory...

-Bo muszę załatwić sobie polisę na życie zanim jego dziewczyna wydrapie mi oczy, obetnie włosy i wciśnie mi je do gardła.- na moje słowa cała klasa zaczęła się śmiać, w tym pani Smith i- co bardzo mnie zdziwiło- Nathan.

-Spokojnie, Lily. Myślę, że sobie z nią poradzisz.

-W to nie wątpię.- wymamrotałam pod nosem tak, aby nikt tego nie usłyszał.

-Żeby skończyć projekt na piątek, musicie spotkać się ze swoimi partnerami już dzisiaj. Taka mała rada.- puściła nam oczko.- To już na dzisiaj wszystko. Możecie już iść.- powoli ruszyłam w stronę drzwi. 

Muszę umówić się z Nathanem na robienie tego projektu. Ygh... Tak bardzo tego nie chcę, ale nie dam mu tej satysfakcji i nie zrobię tego sama. Podeszłam do chłopaka, który w tej chwili był zajęty flirtowaniem z jakąś dziewczyną. Odciągnęłam go za koszulkę na bok, co zdecydowanie mu się nie spodobało.

-Co ty odwalasz?! Już prawie dała mi swój numer!- wyrzucił ręce w powietrze i spiorunował mnie wzrokiem. Prychnęłam.

-Nie przesadzaj. A po za tym nie chcę nic mówić, ale masz już dziw...to znaczy dziewczynę.- poprawiłam się szybko i zaśmiałam, widząc jak brunet zaciska szczękę, próbując powstrzymać uśmiech.- Po pierwsze, widzę, że ci na niej nie zależy, więc nie musisz przede mną udawać. Po drugie...może zacznijmy od początku?- zaproponowałam, bo wiedziałam, że inaczej nie pociągniemy daleko z tym projektem.

-Eh...- westchnął.- W sumie nasze początki nie były najpiękniejsze, więc chyba masz rację.- podrapał się po karku, unikając mojego wzroku.- W takim razie...

--Przepraszam.- powiedzieliśmy równocześnie, co wywołało u nas rozbawienie.

-To co? 17.00?- zaproponowałam. Chłopak pokiwał głową.

-Może być u ciebie, bo no...emm...

-Spokojnie...jasne, że może być u mnie. Wyślę ci adres na Messengerze.- poprawiłam torbę na ramieniu.- To do zobaczenia.- spojrzałam w jego oczy, zatapiając się w ich błękicie. 

-Na razie.- otrząsnęłam się i poszłam w swoją stronę nadal czując na sobie wzrok bruneta. 

To będzie dłuuuuugi dzień.

My twisted live...Where stories live. Discover now