Rozdział 6-Wszystkiego najlepszego!!!

54 3 0
                                    

"Nie. Nie mogę. Nie potrafię ci zaufać. Nie po tym co zrobiłeś." Powiedziałam ze łzami w oczach do Cole. On nie zwracając uwagi na moje protesty pchnął mnie na łóżko. Zwisał nade mną. Chciałam go odepchnąć, ale chłopak złapał moje nadgarstki uniemożliwiając jakikolwiek mój ruch. "Zaraz będzie po wszystkim" wyszeptał z pedalskim uśmiechem na twarzy. Złapał jedną dłonią moje ręce, a drugą wjechał pod moją bluzkę."

Obudziłam się zalana potem. Szczerze mówiąc zaczęłam bać się Cole'a. Te sny są takie... rzeczywiste. Otrząsnęłam się i powoli podniosłam. Oczywiście (jak co rana) podbiegła do mnie Blue. Zobaczyłam na jej szyi błękitną obróżkę z imieniem wygrawerowanym na złotym wisiorku. A więc mój kochany brat już zaczął dawać mi podarunki. Od dawna chciałam iść do sklepu po obrożę, ale jak już tam byłam to nie było żadnej idealnej. A ta, którą kupił Kyle była tres parfait (po francusku w dosłownym tłumaczeniu "bardzo perfekcyjna").

Hmm...podeszłam do szafy...dziś założę szare dresy i byle jaką długą bluzkę. Na stopy włożyłam grube, puchate skarpetki. No bo nie będę brudzić sukienki skoro jeszcze cały dom do posprzątania, co nie. Zeszłam na dół razem z psem, gdzie czekała już na mnie jajecznica.

-Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz! Niech żyje, żyje nam! Niech...żyje nam! A kto?! Moja najlepsza siostra na świecie!- Kyle objął mnie swoimi silnymi ramionami, podniósł i zakręcił. Zachichotałam.

-Dziękuje!- ucałowałam go w policzek.- A i dzięki za obrożę!- usiadłam przy stole zabierając się za jedzenie.

-W zasadzie...to...- podrapał się po karku.- To nie ode mnie, tylko od Matt'a.- moja dłoń z widelcem zatrzymała się, a ja patrzałam na bruneta zdziwionym wzrokiem, z otwartą buzią.

-Że co?- zamknęłam buzię i wbiłam wzrok w wazon z pojedynczym makiem, który postawiłam na stole.

-Nie złość się. Przyszedł wcześnie rano. Wkurzyłem się i nie chciałem go wpuścić, ale w sumie to nie jego wina, że się mu podobasz...Jesteś zła?

-Ech...jak mogłabym być zła? Przyniósł mi prezent, bo pamiętał o moich urodzinach. Nie mam pojęcia skąd wiedział o Blue, ale jestem mu wdzięczna...-włożyłam widelec pełen jajecznicy do ust.

-Acha, zostawił jeszcze to.- chłopak podał mi błękitną kopertę.

Otworzyłam i zobaczyłam zdjęcie zrobione kilka dni przed moją kłótnią z Mattem. Stałam na tarasie pomiędzy Kylem a szatynem. Wszyscy się uśmiechaliśmy.

Następnie wyciągnęłam kartke z życzeniami:

Bells! Może zacznijmy od tego, że bardzo mi przykro i chciałem cię przeprosić za...no wiesz. Zachowałem się jak dureń. Powinienem usznować twoją decyzję, ale zrozumiem jeżeli nie będziesz chciała mnie znać. No dobra, to teraz chciałbym życzyć ci wszystkiego najlepszego, wspaniałych chwil z Blue (jakby co to wiem o niej od Jess ;)), Kylem, Jessicą i...Colem. Zdrowia i spełnienia marzeń.

Wiesz, kiedy zobaczyłem w domu mojego przyjaciela piękną, drobną szatynką, z niesfornym kosmykiem opadającym na jej twarz, pomyślałem sobie "ten to ma szczęście". Wiem, wiem. I tak nie zmienisz zdania, ale chcę żebyś wiedziała, jak mi na tobie zależy. Jesteś kimś wyjątkowym, kimś kto osiągnie w życiu sukces. I tego ci życzę, żebyś nie poddawała się i dążyła do celu, tak jak dwa miesiące temu, kiedy Cię poznałem. Wszystkiego najlepszego, Księżniczko!

Moje oczy się zaszkliły. Nie Bella, nie. Dziś jest twój dzień, nie płacz. Kyle uważnie mnie obserwował, ale nic nie powiedział.

-Dobra- pociągnełam nosem- Czas się zwijać. Mamy cały dom do posprzątania.- brat przyjrzał mi się podejrzliwie.

My twisted live...Where stories live. Discover now