Rozdział 26- Stołówka.

20 1 0
                                    

Nathan POV

Siedziałem z chłopakami na stołówce. Alex poszła poobgadywać wszystkich dookoła ze swoimi "przyjaciółkami". Nie powiedziałem, że zachowała się fair wobec tej dziewczyny, ale Liam i ta laska też nie są święci. A po za tym rudowłosa to nie ta jedyna, z którą chce spędzić resztę życia. Nie przywiązuję się do niczego i do nikogo.

-Moja chata odpada. Rodzice pilnują mnie bez przerwy. Nie wiem o co oni się boją.- Louis zmarszczył brwi.

-Oj, stary. Nie dziwie im się...Ty nawet łyżką mógłbyś zrobić sobie krzywdę.- Chris pokręcił głową z rozbawieniem.- A wracając moje małe mieszkanko nie za bardzo nadaje się na imprezę, więc ja też nie dam rady nic zrobić.

-Mnie nawet nie pytajcie...- Liam zaśmiał się, a my zaraz po nim.

-Na mnie nie liczcie. Ojciec monitoruje każdy mój ruch od ostatniej balangi.- pokręciłem głową zrezygnowany.- wszyscy spojrzeliśmy na Zacka. 

-Że co? Że ja?!

-Co ty?- zapytała Zoe, która właśnie przysiadała się z Lily do naszego stolika. - Znowu planujecie imprezę?? To co? Tym razem u Zacka?- Lily spojrzała na czarnowłosego, który bił się z myślami.

-W sumie...ostatnio uszło mi na sucho, więc czemu nie?- wzruszył ramionami w chwili, kiedy Lily zachłysnęła się wodą i zaczęła się śmiać. Zack spiorunował ją wzrokiem, co nie dało jakichś super efektów.

-Ej, wszystko z tobą w porządku?- zapytałem złośliwie szatynki, która nadal się śmiała.

-Tak, po prostu...- zaśmiała się.- ...Zrozumiałam, że moje życie jest stokroć ciekawsze od twojego. Masz z tym jakiś problem?- odgryzła się.

-A żebyś kurwa wiedziała, że mam!- wstałem od stołu i chwyciłem sok pomarańczowy, który po chwili Lily miała na głowie. 

Podniosłem z ziemi swój plecak, odwróciłem się i skierowałem się w stronę wyjścia. Po chwili poczułem jak coś uderza mnie w plecy i spływa po nich jakaś ciapka.

-Nie martw się! I tak nie miałam zamiaru jeść tego budyniu!- krzyk tej wkurwiającej laski po prostu mnie dobił. 

Podszedłem do niej, po drodze biorąc plastikowy talerz ze spaghetti z przypadkowej tacy i rozmazałem jej na twarzy wcześniej wspomnianą potrawę. Patrzyłem jak dziewczyna niższa ode mnie o półtorej głowy spokojnie popija colę, a później rozlewa mi ją na głowę.

-Ale prosiłabym jednak, żebyś colę mi odkupił, bo wiesz...planowałam to wypić...- po prostu gotowałem się na jej widok. Na szczęście pomiędzy nami stanął Zack.

-Stary, spokojnie...A teraz ładnie podajcie sobie z Lily rączki i się nawzajem przeproście...- ta, jasne... Nawet na to nie licz.

-Powaliło cię?!- krzyknęła dziewczyna.- Nie będę przepraszać go za to, że rzucał we mnie jedzeniem!- dookoła wszyscy już gadali o zaistniałej sytuacji, ale dziewczyna miała to gdzieś, bo przecież po co mówić trochę ciszej, skoro można wydzierać się na całą stołówkę.

-Nie chcę nic mówić,...- kontynuował Zack.- ... ale ty też nie jesteś święta. 

Dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem podnosząc z ziemi swój plecak i wyszła, a Zoe, jak jakiś cholerny piesek, poleciała za nią. Chłopacy pokręcili głową z dezaprobatą.

-No co kurwa?! To ona zaczęła do jasnej cholery!- nikt nic nie powiedział. Moi przyjaciele wrócili do omawiania szczegółów imprezy, która odbędzie się u Zacka. Ludzie zaczęli plotkować, a ja powoli kierowałem się w stronę sali od chemii. Tak się składa, że ten przedmiot mam tylko z Louisem, z którego paplaniną, lekcja jest naprawdę ciekawa.


My twisted live...Where stories live. Discover now