Rozdział 33- Hello adventure!

33 1 0
                                    

Lily POV

Delikatnie nacisnęłam klamkę, a później jak najciszej przymknęłam za sobą drzwi. Bez żadnego szmeru ściągnęłam kurtkę i powiesiłam na wieszaku.  Na palcach skierowałam się w stronę schodów. Kiedy miałam postawić stopę na pierwszym stopniu, usłyszałam za sobą chrząknięcie. Wiedziałam, że to mój koniec. Powoli odwróciłam się w tamtą stronę.

-O! Cześć wujku! Nie chciałam cię budzić!- przywitałam się. Mężczyzna nie odpowiedział, ale po jego wyrazie twarzy mogłam stwierdzić, że czeka na wyjaśnienia.- Ja...byłam w tym sklepie na rogu, bo naszła mnie ochota na coś słodkiego, a wszystko się już skończyło.- niezręcznie się uśmiechnęłam.

-I do tego sklepu, musiałaś jechać samochodem razem z Nathanem? Pomijając, że ten sklep jest już zamknięty. - no to klops. Widział jak wróciłam.

-Przepraszam! Nawet nie wiedziałam, że ten czas tak szybko zleciał! To się więcej nie powtórzy!- obiecałam.

-Wiem, że to się więcej nie powtórzy, bo nie będziesz się spotykać z Nathanem. Tak dla jasności: masz zakaz!

-Ale wujku!

-Żadnych "ale"! Marsz do łóżka!

-Ja nie mam 5 lat! Jestem prawie pełnoletnia!

-Prawie!

-Ygh! Czemu taki jesteś?!- krzyknęłam.

-Bo jestem to winien twojej matce!

-Co jest?- spytał zaspany Zack, który stał na górze w samych bokserkach i rozczochraną fryzurą.

-Nic.- powiedziałam w tym samym czasie, co mój opiekun.

-Jest 3 nad ranem. Wyraziłem się jasno, a teraz idź spać.

Wkurzona pobiegłam na górę. Jak on może?! Przecież...! Ygh!

Zdjęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Nie minęła chwila, a ja zasnęłam. 

*piątek*

Wrzuciłam wszystkie potrzebne rzeczy do jasnobłękitnej torby z białym napisem adidas na środku. Miałam jechać z Nathanem, ale wujek akurat był w domu i nie miałam pomysłu jak wsiąść do samochodu sąsiada. Dałam mu znać, że pojadę z Zackiem.

*kilka godzin później*

Wysiedliśmy z Zackiem z samochodu. Zatrzasnęłam drzwi i rozejrzałam się wokół. Piękne jezioro, domki letniskowe, miejsce na ognisko, las....jak w bajce. Z daleka zobaczyłam Zoe, która z uśmiechem na twarzy machała w moją stronę. Poprawiłam swoją torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę dziewczyny.

-Hej!- pisnęła.

-Cześć!- odrzekłam, przytulając się z nią na powitanie.

-Tu jest świetnie! Zaraz ci wszystko pokarzę!- pociągnęła mnie za rękę w stronę jednego z domków. 

Było już ciemno. Drogę oświetlały nam urocze lampiony zawieszone na metalowych prętach. Zatrzymałyśmy się przy ostatnim domku, który stał najbliżej jeziora.

-Wow...- wydusiłam z siebie widząc piękne jezioro.

Tafla wody delikatnie połyskiwała w jaskrawym świetle księżyca. Szuwary czające się na brzegu zbiornika, kołysały się łagodnie poruszone lekkim podmuchem wiatru. Zamarłam widząc otaczające mnie piękno. Wszystkim kierował spokój. Nie było tu miejsca na nerwy, czy nieprzewidziane problemy. 

Nie obchodziło mnie nawet, kto za to wszystko płaci (bo na pewno nie ja). Czułam się oszołomiona bladym blaskiem oświetlającym moją twarz.

-Ziemia do Lily.- Zoe pomachała ręką przed moim nosem.

-Sorki, po prostu...wow.- blondynka zachichotała.

-Moja reakcja była taka sama. Ale mniejsza z tym.- dziewczyna wzięła moją torbę.- Ja ją zaniosę. Ty idź do chłopaków. Siedzą przy ognisku.- uśmiechnęłam się do niej i postąpiłam według instrukcji.

Po chwili znalazłam się przy brzegu jeziora. Spora gromada chłopców (co mnie bardzo zdziwiło, bo nie było tu oprócz mnie i Zoe żadnej dziewczyny) siedziała otaczając żarliwy płomień.

-Cześć wszystkim!- przywitałam się, wciskając swoją drobną sylwetkę pomiędzy Zacka i Nathana. 

-U la-la! Kogo nam tu przywiało?!- zapytał rudawy, piegowaty chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziałam.

-Lily jestem.- uśmiechnęłam się.

-Carl.- rudy odwzajemnił czyn.

-Coś długo cię nie było...Zoe pokazywała ci kotki w piwnicy?- przewróciłam oczami na słowa rozbawionego Chrisa.

-Ha. Ha. Zabawne. To twoje urocze poczucie humoru.- powiedziałam ironicznie.

-Ej! Ludzie! Przerwaliśmy naszą grę!- krzyknął rozbawiony Louis.- Lily, grasz z nami w...

-Już się boję...- usłyszałam chichot.

-Butelkę!- dokończył Lou.

-O mój Boże! Co za dziecinada...- przewróciłam oczami.- Ale niech będzie!- uśmiechnęłam się.

***

Gra się zaczęła. Pierwszy zakręcił Liam. Wypadło na Zoe, która chwilę wcześniej do nas dołączyła. Blondynka miała zatrzymać jakiś samochód na ulicy i udawać przed kierowcą dziewczynę, która uciekła z psychiatryka. Dziwne, ale ok. 

***

Teraz kręcił nijaki Josh- czarnowłosy chłopak, który zdecydowanie chodzi na siłownię zbyt często. 

-Pocałuj...hmm...Ethana.- Josh wskazał brązowowłosego chłopaka, który od początku gry nie odezwał się ani słowem. Był całkiem przystojny. Na zadanie, które dostałam przyjął postawę obojętnego. Jedynie lekko się do mnie uśmiechnął ukazując dołeczki w policzkach.

Zerknęłam na Nathana. Nie wyglądał na złego czy coś. Z resztą to tylko gra. Usiadłam Ethanowi na kolanach i na jego miękkich ustach złożyłam delikatny pocałunek. Wróciłam na swoje miejsce. Usta brązowowłosego rozciągnęły się w większym uśmiechu, jednak nie patrzyła na mnie. Tylko przelotem czasami spojrzał w moją stronę.

To będzie długa gra...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 26, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

My twisted live...Where stories live. Discover now