20.

862 74 52
                                    

Następnego ranka na szczęście nie zwymiotowałam tuż po zjedzeniu czegokolwiek. Zrobiłam to zanim zdążyłam wejść do kuchni. Skończyło się na tym, że o pustym żołądku leżałam na kanapie, wyklinając wszystko, co nasunęło mi się na myśl. Tyle dobrego, że dałam radę wziąć prysznic i założyć na siebie normalne ubrania. Niechętnie sięgnęłam po telefon, który zawibrował kolejny raz w ciągu dwudziestu minut. Odblokowałam urządzenie. Dziewięć nieodebranych połączeń, piętnaście nieodczytanych smsów. Soyeon, Chanyeol, Sehun... i moja matka. Natychmiast zerwałam się z kanapy, co było lekkim błędem, i oddzwoniłam do kobiety.

Pierwszy sygnał.

Drugi sygnał.

Trzeci sygnał.

Odebrała.

- Cześć, mamo - powiedziałam, siląc się na normalny ton. - Dzwoniłaś do mnie jakieś czterdzieści minut temu. Coś się stało?

- Jiah, skarbie, wpadniemy dzisiaj z twoim ojcem na kolację, co ty na to? - zbyt uprzejmy ton, któremu nigdy nie mogłam odmówić. Tylko dlatego, że wpoili mi, że matce się tego nie robi. - Przyjedziemy po siódmej, musimy jeszcze wpaść na chwilę do Mineun i Yonwoo, dawno ich widzieliśmy, a przecież musimy nadrobić te wszystkie plotki.

Na dźwięk imion rodziców Sehuna, miałam wrażenie, że znowu pobiegnę do toalety. Byleby ten idiota nie pochwalił się im, że jesteśmy razem. Tyle wystarczy.

- To może wpadniecie za tydzień? - zasugerowałam. - Będziecie mieć więcej czasu na rozmowę z państwem Oh.

- Nie martw się, skarbie, z nimi możemy umówić się jeszcze na inny raz, a z tobą rzadko kiedy nam się to udaje - miała rację. Nie bez powodu ich unikałam. - Poza tym ciebie też dawno widziałam, a tak nie może być. W końcu jestem twoją matką. Muszę pilnować czy dobrze się odżywiasz i czy regularnie sprzątasz w mieszkaniu.

- Nie martw się, mamo, wszystko ze mną w porządku - nawet dla samej siebie nie brzmiałam przekonująco, a co dopiero dla własnej matki.

- Nie gadaj tylko przyjmij starą matkę w swoim mieszkaniu - żachnęła się, udając oburzenie. - Do zobaczenia wieczorem, skarbie.

Rozłączyła się, a ja praktycznie od razu wybrałam numer Chanyeola, nie zwracając uwagi na ilość pracy jaka na mnie czekała. W końcu gdybym nie zadzwoniła do niego teraz, to dobijałby się do mnie przez następne pół godziny dopóki bym nie odebrała.

- Będę u ciebie za pięć minut - powiedział bez jakiegokolwiek przywitania. - Ubierz się jakoś, bo pewnie jesteś w piżamie.

Zakończył połączenie, nawet nie czekając aż powiem cokolwiek. Wszystko nagle zwaliło się na mnie w jednym momencie. Prawdopodobna ciąża i rodzice, którzy akurat dzisiaj postanowili złożyć mi wizytę. Jakby nie mogli zrobić tego tydzień wcześniej albo w następną niedzielę. Głośno westchnęłam i usiadłam na łóżku, żałując niemal każdej rzeczy jaka się wydarzyła w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

Równo pięć minut. Nie kłamał. Otworzyłam mu drzwi, a ten niemal od razu mnie przytulił, nie dając mi nawet zamknąć za nim mieszkania.

- Channie, zaraz mnie udusisz - wychrypiałam i dopiero wtedy Park się jakkolwiek opamiętał. - Rozmawiałeś z Sehunem? - spytałam, gdy wypuścił mnie z objęć i z lekkim zakłopotaniem drapał się po karku.

- Nie rozmawiajmy w wejściu - upomniał mnie i sam poszedł do salonu. Szybko zamknęłam drzwi i poszłam za Chanyeolem, który już zdążył rozsiąść się na kanapie. - Zadzwonił do mnie wczoraj wieczorem, ale był tak napity, że ledwie zrozumiałem co bełkotał.

Więc tak idzie się do apteki? Wiedziałam, że Sehun był palantem, ale nie, że aż tak wielkim.

- Zrozumiałeś coś konkretnego? - usiadłam obok Parka i uważnie na niego popatrzyłam, żeby nie przeoczyć nawet najmniejszego gestu.

- Gadał coś o jakimś dziecku i teście. Nie wiem, może zostanie wujkiem - wzruszył ramionami, a ja cicho prychnęłam, co zwróciło na siebie uwagę Chanyeola. - Tu nie chodziło o jego bratową, tak?

Widziałam panikę w oczach bruneta. Czułam jakąś dziwną gulę w gardle, która nie pozwalała mi wypowiedzieć żadnego słowa. Jednak nie musiałam tego robić. On bez problemu zrozumiał. Tak jak kiedyś Sehun jednym spojrzeniem rozszyfrowywał wszystko co we mnie się działo.

- Zabiję tego skurwiela - wycedził przez zęby, zaciskając pięści. - Robiłaś już test?

- Nie - wyszeptałam. - Dzisiaj na pewno go nie zrobię, bo moi rodzice mają mnie odwiedzić, a nie chcę, żeby się dowiedzieli.

- Musisz to zrobić - Chanyeol położył dłonie na moich policzkach i spojrzał mi prosto w oczy. - Zrób go chociażby po to, żebyś była spokojna. Jeśli będzie pozytywny to przysięgam, że skopię Sehunowi zadek i nie dopuszczę go do tego dzieciaka. Pomogę ci, rozumiesz?

Niepewnie kiwnęłam głową. Nie zasługiwałam na takiego przyjaciela. Jednak gdzieś z tyłu głowy wciąż tkwiła myśl o tym, co wczoraj Jongin do mnie napisał. A tuż obok tego dziwne przeczucie, jakby zachowanie Chanyeola względem mnie zmieniło się całkowicie w ciągu ostatnich kilkunastu dni. To nie miało sensu, przecież on od tych kilku lat był zakochany w Soyeon. Niemożliwe, żeby z dnia na dzień zmienił zdanie i swoje uczucia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Taka jestem szalona, że rozdziały dwa dni z rzędu. Za szybko, ale cóż, bywa i tak, nie lubię jak coś mi zalega nieopublikowane. Więc robimy sobie dłuższą przerwę, buzi, pa.

We've got time // Oh Sehun [Sehun EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz