24.

854 75 37
                                    

Wzięłam filiżankę do ręki, żeby upić z niej kolejny łyk kawy. Spojrzałam na Jongina, który najwidoczniej był z siebie aż za bardzo dumny.

- Co w związku z tym, że byli razem? - spytałam, odstawiając naczynie na spodek. W myślach próbowałam przypomnieć sobie jakąkolwiek dziewczynę Sehuna, która miała na nazwisko Kim. O dziwo nie mogłam sobie przypomnieć żadnej, a przecież miliony Koreańczyków tak się nazywały.

- Ten drań kilka razy pobił ją do tego stopnia, że do dzisiaj ma kilka blizn - odpowiedział spokojnie, jakby tu nie chodziło o jego siostrę tylko o jakąś przypadkową dziewczynę. - Oprócz tego znęcał się nad nią psychicznie, a jak chciała z nim zerwać to groził, że się zabije.

To nie brzmiało na Sehuna, którego znałam. Przecież on nigdy nie uderzyłby żadnej dziewczyny, a co dopiero mowa o grożeniu samobójstwem...

- Dlaczego miałabym ci uwierzyć? - za wszelką cenę unikałam wzroku Jongina, skupiając się na blacie stolika, przy którym siedzieliśmy. - Nie mam pewności czy jesteś szczery. Równie dobrze możesz mnie okłamywać, bo po prostu chcesz zniszczyć Sehunowi reputację lub coś tam innego.

- Gdybym chciał to zrobić to zrobiłbym to już dawno - westchnął chłopak, wyciągając telefon z kieszeni. - Jeśli chcesz dowodów to mogę ci je pokazać.

- Jongin, nie mam ochoty na te... - zaczęłam, a Kim podsunął mi urządzenie pod nos. Niepewnie wzięłam je do ręki i zaczęłam czytać wiadomości, które były na ekranie. Z każdym słowem Sehun stawał się jeszcze bardziej obcy. Jakby przez ten wszystkie lata grał przy nas idealnego przyjaciela, a w tym samym czasie ujawniał swoje "prawdziwe ja" dziewczynom, które były w nim zakochane. Oczywiście jeśli to był ten realny Sehun...

- Wciąż mi nie wierzysz? - Jongin z uśmiechem zjadł kolejny kęs ciasta, a ja tylko odłożyłam jego telefon.

- Sehun by czegoś takiego nie zrobił - drżące ręce nie wskazywały na to, że byłam pewna własnych słów. Wyjęłam portfel z torebki, a z niego kilka banknotów, które następnie położyłam na stole, wstając z krzesła. - Nie pisz do mnie więcej, nie dzwoń, usuń mój numer, cokolwiek.

- Żeby nie było, że cię nie ostrzegałem - wyszłam z kawiarni, zabierając swoje rzeczy i ignorując słowa Jongina. Gdy tylko znalazłam się wśród przechodniów, wyciągnęłam telefon i bez zawahania wybrałam numer do Sehuna.

Pierwszy raz od dawna zrobiłam to z własnej woli.

Chłopak odebrał po dwóch sygnałach, wprawiając mnie w dziwne zdenerwowanie.

- Masz czas? - odezwałam się, mijając przypadkowych ludzi. - W końcu w tym zakładzie chodzi też o spotykanie się.

- Gdzie i za ile? - odpowiedział Oh, a przez samo brzmienie jego głosu przeszły mnie ciarki. On nie mógł nikogo skrzywdzić. Nie, nie, nie.

- Może być u ciebie? - przeszłam przez ulicę, korzystając z tego, że akurat zaświeciło się zielone światło. - Będę za jakieś piętnaście minut.

- Dobra - Sehun rozłączył się, a ja przyspieszyłam kroku. Co prawda mieszkanie Oha nie znajdowało się aż tak daleko, ale wolałam naprawdę zmieścić się w tym kwadransie. W końcu spóźnianie się było niekulturalne. Nawet jeśli chodziło o byłych przyjaciół, z którymi aktualnie łączył nas jedynie zakład.

Równo trzynaście minut po telefonie znalazłam się przed drzwiami bloku Sehuna. Wcisnęłam na domofonie przycisk z odpowiednim numerem i zaczekałam aż chłopak wpuści mnie do środka budynku. Powoli weszłam schodami na drugie piętro, jednocześnie zastanawiając się czy aby na pewno robiłam dobrze. Ale musiałam dowiedzieć się prawdy, tak? Na tym mi zależało najbardziej. Nie chciałam żyć w niepewności.

Zadzwoniłam do jego mieszkania i po kilku sekundach drzwi się otworzyły. Weszłam do środka, nie patrząc nawet w oczy Sehunowi.

- Przyrzeknij, że będziesz ze mną stuprocentowo szczery - zaczęłam, gdy chłopak zamknął drzwi.

- O co chodzi, Jiji? - Oh zmarszczył czoło, prowadząc mnie do salonu.

- Spójrz mi prosto w oczy - chwyciłam go za ramię i zmusiłam do popatrzenia na mnie. Jego czekoladowe tęczówki się praktycznie nie zmieniły. Jedynie ten blask szczęścia zniknął, ustępując przygaszeniu. Ale wciąż miałam do nich dziwną słabość. - Czy kiedykolwiek skrzywdziłeś którąś ze swoich byłych?

Spuścił wzrok. To nie oznaczało złego, prawda? Poczułam się jak ślepa idiotka.

- Jiah, to nie było tak jak może to wyglądać - zaczął zmieszany Oh, a ja go spoliczkowałam.

- Nie miałeś prawa uderzyć jakiejkolwiek kobiety - syknęłam. - Ze mną mogłeś zrobić cokolwiek. Mogłeś mnie zniszczyć, zgwałcić, pobić do nieprzytomności... ale nie dziewczyny, które cię kochały. Ja byłabym w stanie ci przebaczyć.

- Tobie bym tego nie zrobił - wymamrotał Oh, masując się po czerwonym policzku. - Ty to co innego.

- Więc co mi zrobiłeś, gdy mnie przeleciałeś po pijaku? - prychnęłam. - Uszczęśliwiłeś? Spełniłeś moje marzenia? Czym ja się różnię od tych wszystkich dziewczyn, na które podniosłeś rękę? Przecież równie dobrze mnie też możesz pobić.

- Nigdy nie chciałem ich skrzywdzić - kolejny cios wymierzony mu prosto w policzek. - Przestań mnie policzkować, do jasnej cholery.

Sehun chwycił mnie za nadgarstki, zaciskając na nich swoje dłonie. I wtedy zauważył łzy, które napłynęły do moich oczu. Jednak mimo tego wzbudzonego w nim skruszenia, nie rozluźnił uścisku ani o milimetr. Staliśmy tak w milczeniu przez kilkanaście sekund. Aż wreszcie mnie puścił i usiadł na sofie.

- To, co mi zrobiłeś jeszcze bym ci wybaczyła - przerwałam tę ciszę. - Ale to, że byłeś w stanie pobić dziewczynę, przekreśliło szansę na jakiekolwiek przebaczenie. Nie licz na nic więcej.

Po tych słowach czym prędzej wyszłam z mieszkania Sehuna, ledwie powstrzymując nagły wybuch płaczu. Musiałam już zerwać ten zakład. Nie byłam w stanie wytrzymać całych trzech miesięcy. W tej sytuacji koniec zakładu oznaczał także koniec znajomości. A ja już nie chciałam więcej znać tego parszywego drania, którego kiedyś nazywałam swoim przyjacielem. Chciałam tylko, żeby Oh Sehun znowu był dla mnie nieznajomym...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No, to ten. Dziękuję za przeczytanie czy coś.

We've got time // Oh Sehun [Sehun EXO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz