Każdy kolejny dzień mijał niemal identycznie. Wstawałam z samego rana, pędziłam do pracy, do mieszkania wracałam późnym wieczorem, wymieniałam kilka wiadomości z Soyeon i Chanyeolem, brałam szybki prysznic, po którym kładłam się do łóżka, żeby następnego dnia przeżyć praktycznie to samo. Żadnego odstępstwa od rutyny. Dzięki temu mogłam chociaż pozornie oderwać myśli od Sehuna. I to się udawało. Tylko wtedy przychodziła noc, a wraz z nią natłok myśli na temat mojego życia.
Wszystko, co w jakiś sposób mogło przypominać mi o moim przyjacielu, jeszcze w niedzielę wylądowało w jednym wielkim pudle wciśniętym pod łóżko. Cała odwaga, która miała mi pozwolić zniszczyć każdą rzecz, zniknęła w tym pudełku wraz z tymi pamiątkami. Bez nich całe mieszkanie wydawało się... puste. Jakby ktoś zabrał mi część życia.
Weszłam do swojego mieszkania i położyłam klucz na półkę, zamykając za sobą drzwi. Wreszcie nadszedł upragniony piątek. Po długich kilku dniach pracy mogłam odpocząć i chociaż częściowo odciąć się od męczącej rzeczywistości. Zamierzałam skończyć tę dramę, którą zaczęłam już jakiś czas temu i może odespać cały tydzień. Ewentualnie posprzątać całe mieszkanie, żeby mieć to z głowy. Ostatnim razem naprawdę mi się poszczęściło, biorąc pod uwagę to, że moi rodzice jednak nie przyjechali. A lubili robić niespodzianki i odwiedzać mnie bez zapowiedzi. Uparcie twierdzili, że wychowali mnie w ten sposób, abym zawsze była gotowa na niespodziewanych gości.
Siedziałam przy stole, jedząc ryż z warzywami i czytając jakieś mało istotne artykuły o życiu gwiazd czy o ponoć skutecznych "trikach urodowych". Niedawno minęła piąta popołudniu, więc czekało na mnie kilka godzin leniuchowania. Chyba że coś zepsuje moje plany.
Odłożyłam już pustą miskę do zlewu i zaczęłam powoli sprzątać w kuchni. Ubrana w luźne dresy, za dużą koszulkę i puchate kapcie, wyglądałam jakbym nie wychodziła z mieszkania przez ostatnie kilka dni. Dlatego też skrzywiłam się, gdy mój telefon zadzwonił. Znowu Soyeon próbowała się do mnie dobić. Niezbyt chętnie odebrałam połączenie, przykładając urządzenie do ucha. Przecież ona miała dzisiaj mieć randkę z tym typem, którego poznała na ostatniej imprezie.
- O co chodzi? - spytałam, jedną ręką chowając do szafki różne rzeczy.
- Będę u ciebie za pięć minut, ogarnij jakieś ładne ubrania, idziemy do Jongdae - odpowiedziała na jednym wydechu, a ja głośno westchnęłam.
- Nigdzie nie idę - rzuciłam twardo. - Wiesz co się stało jak się ostatnio upiłam.
Usłyszałam w słuchawce ciche burknięcie mojej przyjaciółki.
- Ale tym razem nie będzie Sehuna.
- Ostatnio też miało go nie być - głos zadrżał mi bardziej niż powinien. Od niedzieli nie miałam z nim żadnego kontaktu. Absurdalnie tęskniłam za tym idiotą.
- Dobra, nawet jeśli jakimś cudem tam się znajdzie, nie pozwolę mu ciebie dotknąć - Soyeon była zdeterminowana bardziej niż zazwyczaj. - Zaraz o tym pogadamy.
Rozłączyła się zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć. Świetnie. Moje plany legły w gruzach, bo znając mnie, nie będę umiała jej odmówić. A nawet jeśli jakoś to by mi się udało, Soyeon przez następne kilkanaście dni przeżywałaby to jak było fajnie i szkoda, że z nią nie poszłam. Dziwnym trafem, nigdy tego nie żałowałam.
Wyszłam z kuchni, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Ledwie zdążyłam je otworzyć, a Soyeon wparowała do mojego mieszkania jak oparzona.
- Sprawa wygląda tak - zaczęła bez żadnego przywitania. - Umówiłam się z tamtym typem, ale nie chcę się z nim spotkać sam na sam. Dlatego namówiłam Jongdae, żeby zrobił małe spotkanko u niego. Wiesz, ja, ty, on, kilka osób i tamten typ. Nie mam pojęcia kto konkretniej będzie, więc błagam, zgódź się, bo nie chcę skończyć sama z randomowym gościem z imprezy, Jongdae i Chanyeolem. Przecież oni się pozabijają.
Już wtedy wiedziałam, że to się źle skończy. Ba, to nie miało prawa wypalić.
- Nie jest już taki randomowy, skoro znasz go tydzień - przerwałam jej monolog. - Kim on w ogóle jest?
- Kim Jongin, na pewno go nie znasz - Soyeon usiadła na kanapie w salonie. - Jest sympatyczny i w ogóle, ale nie jest zbyt w moim typie.
- To dlaczego go podrywałaś? - prychnęłam. - Mogłaś tego nie robić i nie miałabyś problemu.
- Wydawał się być bardziej interesujący - popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. - To pójdziesz ze mną? Odwdzięczę ci się za to.
Nie miałam nic do stracenia, tak? Nie miałam nic. Sehun i nasza przyjaźń należała do przeszłości. Cholernej przeszłości, która wierciła dziurę w moim sercu.
Dlaczego myślałam o nim nawet wtedy, gdy podejmowałam decyzje zupełnie nie związane z brunetem?
- Dobra, daj mi trochę czasu. Muszę się ogarnąć.
Czy mogłam już wtedy tego żałować?
CZYTASZ
We've got time // Oh Sehun [Sehun EXO]
FanficJak wiele może zmienić jedna noc? Jak wiele może zmienić jeden zakład? Jak wiele zależy od nas?