- Coś tu się zmieniło - burknął pod nosem Sehun, wchodząc do salonu z kubkiem kawy. - Gdzie są wszystkie zdjęcia?
Spojrzał na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami. W końcu nie musiałam mu się spowiadać z tego, że je wyrzuciłam dwa tygodnie temu. Ja nawet nie musiałam wpuszczać go do mojego mieszkania. Ale to, że jednak to zrobiłam było czystą głupotą. I gdyby nie to, nigdy nie wpadłabym na pomysł, że mogłabym być w ciąży. To się wydawało w tamtym momencie tak absurdalne, tak wyimaginowane, tak nie pasujące do mojego życia... w końcu w nim nawet nie było miejsca na stały związek, a co dopiero na dziecko. Wszystko przez jedną idiotyczną imprezę, na którą wyciągnęła mnie Soyeon. Jeden durny wieczór, kilka kieliszków soju za dużo i stało się - prawdopodobnie zaszłam w ciążę z kimś, kogo nigdy nie będę w stanie traktować jak ukochanego, nie okłamując przy tym siebie i reszty ludzi.
- Jakie to ma znaczenie? - usiadłam na kanapie, wcześniej zabierając z niej laptopa. - To tylko zdjęcia.
- Dalej jesteś na mnie zła za tamtą noc? - chłopak zajął miejsce po drugiej stronie sofy. - Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym ci tego na trzeźwo.
- Nie, jestem przeszczęśliwa przez to, że mnie przeleciałeś - prychnęłam. - Pominę już fakt, że prawdopodobnie też zjebałeś mi resztę życia, ale i tak wręcz szaleję ze szczęścia.
Nie odpowiedział. Postawił kubek na ławie i wstał, bez słowa kierując się ku drzwiom. Odprowadziłam go wzrokiem, gdy chłopak na odchodne rzucił ostatnie zdanie.
- Pójdę i kupię ci ten test - wyszedł z mojego mieszkania zanim zdążyłam zareagować. Upiłam łyk swojej kawy i po kilkunastu sekundach kolejny raz popędziłam do łazienki, żeby zwrócić to, co zostało mi w żołądku. W tamtym momencie nie obchodziło mnie praktycznie nic, oprócz chęci zwymiotowania wszystkich wnętrzności i przekonania się, że nie ma żadnego dziecka.
Dopiero wtedy zaczęłam płakać. Siedziałam na podłodze w łazience, łzy płynęły po moich policzkach, a ja nawet nie zamierzałam ich powstrzymywać. Było mi obojętne czy Sehun wróci i mnie zobaczy, albo czy nagle zadzwoni Chanyeol lub Soyeon i zorientuje się, że płakałam. Czym to było wśród zmarnowanych lat życia jakie być może mnie czekają? Jedna chwila słabości w tę czy w tamtą nie robiła żadnej różnicy pośród i tak zszarganej godności. W końcu każdy się dowie czyje to dziecko. Każdy się dowie, że dałam się przelecieć po pijaku. Każdy się dowie, że jestem zwykłą szmatą. Jeszcze ktoś rozpowie plotkę, że zdradzałam mojego byłego chłopaka z Sehunem. Bo przecież miesiące się zgadzają, więc na pewno musiało tak być. Idiotyzm.
Dlaczego w ogóle zakładałam z góry, że zaszłam w ciążę? To był tylko jeden raz, Sehun miał prezerwatywę, nie mam pojęcia czy miałam wtedy dni płodne czy nie, ale jakie to ma znaczenie. Nigdy nie chciałam mieć dzieci. Nigdy ich nie planowałam. Nigdy nie marzyłam o założeniu szczęśliwej rodziny. Nigdy nie chciałam zostać obarczona ciężarem jakim jest wychowanie. Jak już to dopiero wtedy, gdy będę mieć męża i jakkolwiek stabilną sytuację. W końcu dzieci są owocem miłości dwojga ludzi, a nie jednego wybryku, który miał miejsce w nie do końca trzeźwym stanie. Ja nawet nie byłabym zdolna do pokochania tego dzieciaka. To definitywnie wykraczało poza moje możliwości.
Sehun już nie wrócił tego dnia. Lepiej dla niego. Będąc sama, mogłam spokojnie zrzucać całą winę na siebie i bez problemu brzydzić się własnego ciała. On tylko utrudniałby to, chcąc mnie pocieszać i zapewniać, że nic takiego się nie stało, że to nie koniec świata, że razem wychowamy to dziecko, że będzie przy mnie cały czas. Bzdurne pieprzenie.
Leżałam bezczynnie na kanapie, wpatrując się w lekko poszarzały sufit i czekając aż cokolwiek się wydarzy. Dzwonek do drzwi, sygnał przychodzącego smsa, melodia świadcząca o tym, że ktoś chciał do mnie zadzwonić. Którakolwiek z tych rzeczy, będąca w stanie wyrwać mnie z tego nic nie robienia. I stało się. Błogą ciszę przerwał dźwięk odebranej wiadomości. Leniwie wzięłam telefon do ręki i skrzywiłam się widząc nadawcę. Jongin. Ostatnia osoba, z którą chciałam mieć do czynienia w tamtym momencie. Ostatnia tuż po Sehunie. Mimo wszystko jednak otworzyłam smsa i niemal zakrztusiłam się powietrzem, widząc jego treść. Kilkanaście z pozoru banalnych słów, a wywołało takie emocje.
Gratulacje, Jiji. Mam nadzieję, że dzieciaczek będzie bardziej stabilny psychicznie niż jego tatuś.
Skąd on o tym wiedział? Sehun go poinformował? Przecież nawet Chanyeol i Soyeon nie mieli pojęcia o tym, co dzisiaj się wydarzyło. Szybko wystukałam krótką odpowiedź i od razu odłożyłam telefon na ławę. Robiło mi się niedobrze na samą myśl o tej sytuacji. Po co Jongin miał się interesować tym, co działo się pomiędzy mną a Sehunem? Dlaczego stwierdził, że Oh jest "niestabilny psychicznie"? Za dużo niewiadomych. O zgrozo, Kim nie dał mi spokoju na długo i już po niespełna minucie sygnał rozbrzmiał kolejny raz.
Fakt, może lepiej, żebyś jednak nie zaszła. Chanyeol nie byłby zadowolony, gdyby to właśnie Sehun był ojcem twojego dziecka.
O co mu do jasnej cholery chodzi? Gubiłam się w tym wszystkim bardziej niż w jakimś labiryncie. Już nie odpisałam. Wyciszyłam telefon i poszłam do sypialni, żeby położyć się spać, mimo tego, że nie było nawet piątej po południu. Sen jest najlepszą ucieczką od problemów, tak?
CZYTASZ
We've got time // Oh Sehun [Sehun EXO]
FanfictionJak wiele może zmienić jedna noc? Jak wiele może zmienić jeden zakład? Jak wiele zależy od nas?