Przez niemal połowę drogi żadne z nas się nie odezwało. Jedynym co ośmieliło się przerywać ciszę okazało się radio, które Chanyeol włączył, gdy wyjeżdżaliśmy. W końcu miał taki zwyczaj. Nigdy nie jeździł autem bez włączonej muzyki. Czasem takie przyzwyczajenia się do czegoś przydawały. Chociażby w takich sytuacjach, gdy nikt nie chciał być tym pierwszym, który się odezwie. Przypadkowe piosenki zastępowały rozmowę. Jednak najgorsze było to, że to one czasem wyrażały wszystko, co nie mogło nam przejść przez gardło.
- Musimy zatrzymać się na stacji, paliwo się kończy - oznajmił Park, nie odrywając wzroku od drogi. Przeciągnęłam się na tylnym siedzeniu i sięgnęłam po swój telefon. Wciąż nie odczytałam tej jednej wiadomości od Jongina, chociaż minęło już kilka dni. Nie chciałam tego zrobić, bo treść mnie nie interesowała czy dlatego, że się jej bałam?
- Za ile to będzie? Jestem głodna - westchnęłam.
- Było zjeść przed wyjazdem - prychnął Sehun. - Albo mogłaś wziąć cokolwiek do jedzenia.
- Pół kilometra - w tonie głosu Chanyeola brzmiało coś, czego nie potrafiłam wyjaśnić. Coś gorzkiego. Coś szorstkiego. Tylko... dlaczego? Musiałam się tego dowiedzieć choćby nie wiem co. - Co ci kupić?
- Sama tam pójdę.
Nastąpiło kolejne kilka minut ciszy. Chanyeol zajechał na stację i zatrzymał się przy odpowiednim dystrybutorze z paliwem. Wysiadłam z samochodu, biorąc ze sobą portfel i telefon. A razem z tym miałam w głowie dziwne przeczucie, że ten wyjazd zmieni coś więcej niż wyłącznie mój aktualny status związku. Dlatego też w pewnym sensie bałam się zostawiać Sehuna i Chanyeola samych. To mogło wydawać się irracjonalne, ale w końcu martwiłam się o... o Parka. Zupełnie jakby był dla mnie o wiele bardziej ważny aniżeli chciałabym się do tego przyznać.
- Kupić ci coś? - spytałam Chanyeola, zamykając za sobą drzwi do samochodu.
- Nie. I tak muszę zapłacić za paliwo - odpowiedział, nie odwracając wzroku od cyfr zmieniających się na wyświetlaczu dystrybutora. Wzruszyłam ramionami po czym poszłam w stronę niewielkiego budynku, w którym mieścił się między innymi sklepik.
Dosłownie kilka minut później, po krótkiej wymianie zdań na temat kosmetyków z zadziwiająco uprzejmą kasjerką, wróciłam do samochodu z paczką żelków robaczków i dwoma kimbapami, mijając po drodze Chanyeola, który zapewne szedł zapłacić za paliwo. Wsiadłam do auta i od razu szturchnęłam Sehuna, żeby dać mu jeden kimbap.
- Jakkolwiek bardzo nie miałabym cię dość, wciąż jesteś moim chłopakiem i powinnam choć trochę o ciebie dbać. Nawet, jeśli ten związek to tylko zakład - uprzedziłam go zanim zdążył powiedzieć cokolwiek. - Nie myśl, że robię to z powodu jakichkolwiek uczuć.
Brunet uśmiechnął się słabo, biorąc ode mnie jedzenie. Sama otworzyłam paczkę żelków i wzięłam jednego kolorowego robaczka do ust. Chciałam już mieć tę drogę za sobą, dojechać nad to jezioro i unikać Sehuna i Chanyeola przez większość czasu. Albo po prostu zwyczajnie spędzić weekend z przyjaciółmi, udając, że ostatni miesiąc w ogóle nie miał miejsca. Jeśli to byłoby jakkolwiek możliwe.
Chanyeol wrócił szybciej niż się tego spodziewałam. Może nie zmartwiłoby mnie to, gdyby od razu po wejściu do samochodu nie ruszył z parkingu, nie odzywając się ani słowem. Był zły. Nie miałam pojęcia co mogło wyprowadzić go z równowagi, ale najwidoczniej coś takiego się znalazło. To tylko sprawiło, że zaczynałam coraz bardziej martwić się o Parka. Chciałabym cofnąć czas i nie dopuścić do tego wszystkiego. Jedna zmiana. Wystarczyłoby chociaż to, żebym tamtego wieczoru nie wpuściła Sehuna do swojego mieszkania. Albo chociaż, żeby Chanyeol nas nie zobaczył.
- Za ile będziemy na miejscu? - odezwałam się po kilkunastu minutach. Ktoś musiał.
- Mniej niż godzina - znowu ten szorstki ton, który nie pozostawiał mi nic innego do wyboru jak tylko poważna rozmowa z Chanyeolem. - Idź spać, szybciej ci zleci.
- Ona nie zasypia w trakcie jazdy. Bez znaczenia jak bardzo jest zmęczona - wtrącił się Sehun. - Może nudzić się, ziewać czy co tam robić, ale nigdy nie zaśnie. Powinieneś to pamiętać po tylu wycieczkach w liceum.
Zauważyłam jak Park zaciska dłonie na kierownicy, jakby powstrzymywał się przed zrobieniem czegoś złego.
- To nie są zawody w "kto bardziej zna Jiah" - kopnęłam od tyłu fotel, na którym siedział Oh. Najwidoczniej lepiej było, gdy nikt się nie odzywał.
Jakby Yoona nie mogła zasugerować tego wyjazdu miesiąc temu. Wszystko byłoby prostsze i mniej problemowe.
Tak jak Chanyeol powiedział, niecałą godzinę później byliśmy już na miejscu. Reszta dotarła najprawdopodobniej dużo wcześniej od nas, bo już na zewnątrz było słychać krzyki Jongdae i Soyeon, którzy chyba kłócili się o to, kto zajmuje jaki pokój. Przynajmniej tak wnioskowałam po strzępkach słów, jakie byłam w stanie usłyszeć. W milczeniu wyjęliśmy nasze torby z bagażnika i poszliśmy do domku. Niewielki, drewniany, wydawał się być przytulny.
- Już jesteśmy! - krzyknęłam u progu, żeby chociaż Yoona zauważyła naszą obecność. Po niespełna dwóch sekundach dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy zjawiła się w korytarzu.
- Co tak długo? - Yoona zrobiła minę naburmuszonego dziecka. - Jiah, Sehun, wasz pokój jest na górze, drugi po lewej.
W tamtym momencie mnie zmroziło.
Nasz pokój?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mała przerwa, ale to wszystko przez szkołę. I przez to, że to końcówka, a ci co mnie znają to wiedzą, że im mniej mi czegoś zostało to tym trudniej mi to skończyć.
Do następnego, buzi.
CZYTASZ
We've got time // Oh Sehun [Sehun EXO]
FanficJak wiele może zmienić jedna noc? Jak wiele może zmienić jeden zakład? Jak wiele zależy od nas?