Wracając do swojego mieszkania, ledwie byłam w stanie powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Ale w tym wypadku miały jakieś uzasadnienie, tak? Przecież dowiedziałam się, że ktoś, kto odgrywał ważną rolę w moim życiu, był damskim bokserem. Pierdolonym podczłowiekiem, który przez te wszystkie lata okłamywał wszystkich dookoła. A ja zdołałam mu zaufać. Jak mogłam być tak ślepą idiotką?
Weszłam do swojego mieszkania i od razu rzuciłam torebkę i klucze na szafkę. Zamknęłam się w sypialni, usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Łzy płynęły z moich oczu rzewnymi strumieniami. Czułam się pośrednio winna każdej krzywdy jaką Sehun wyrządził tym dziewczynom. Chciałam każdą z osobna przeprosić i wynagrodzić im całe cierpienie. Jeśli tylko byłabym w stanie wymazać z nich ten ból i wspomnienia, a nawet przełożyć je na siebie. Jednak to było niemożliwe. A takie wyjście należałoby do najlepszych. Łatwiej jest samemu cierpieć niż mieć świadomość odnośnie cierpienia innych ludzi. Niewinnych ludzi.
Z tymi wszystkimi myślami męczyłam się dopóki nie zasnęłam niewiele przed pierwszą w nocy. O ile sen mógłby wydawać się swego rodzaju odpoczynkiem, teraz nie zdał się na nic. Budziłam się co kilkadziesiąt minut cała mokra od potu. Dałam sobie spokój dopiero przed szóstą z rana, gdy doszłam do wniosku, że nie opłacało mi się znowu zasypiać, skoro i tak zaraz miałam wstawać do pracy. Najwyżej wyglądałabym gorzej niż zazwyczaj, ale mi to nie robiło żadnej różnicy. Miałam gdzieś to, co sądzili o mnie moi współpracownicy czy klienci.
Około szóstej rano praktycznie zebrana do pracy stałam przy szeroko otwartym oknie, pijąc dopiero co zrobioną kawę. Każdy dzień zdawał się być coraz chłodniejszy. W końcu jesień nieuchronnie się zbliżała, chociaż fakt faktem, minęła dopiero połowa sierpnia, jednak lato tego roku zdawało się inne. Znacznie chłodniejsze, jakby słońce przygasło na te dwa miesiące z tylko sobie znanego powodu. Gdzie podziały się coroczne upały? Może to tylko jednorazowy wybryk pogody, a za dwanaście miesięcy będę narzekać na upały i braki deszczu?
Ten dzień zapowiadał się wyjątkowo upalnie. Dlatego stwierdziłam, że odpowiednim ubiorem będzie czarna zwiewna sukienka ozdobiona granatową falbanką przy dekolcie. Jedynym plusem wszystkiego stało się to, że ból mojej macicy niemal znikł. Przecież to miało duże znaczenie w funkcjonowaniu, a branie kilku tabletek przeciwbólowych parę dni z rzędu niezbyt korzystnie wpływało na wątrobę. O swój organizm trzeba dbać, skoro ma się tylko jeden na całe życie, które może sięgać nawet kilkudziesięciu lat. Oczywiście jeśli tylko człowiek chce tyle przeżyć.
Spojrzałam na zegarek, który kilkanaście minut wcześniej założyłam na lewy nadgarstek. Została mi godzina do wyjścia. Mogłabym na spokojnie obejrzeć jeden odcinek jakiejś dramy czy przygotować sobie na obiad coś, co wystarczyłoby tylko podgrzać po powrocie z pracy. Zrobiłabym to, gdybym tylko nie była aż tak niewyspana. Normalnie wstawałam niewiele przed siódmą, co pozwalało mi bez pośpiechu umyć się, wypić kawę i przygotować do pracy. Zasługa organizacji czasu z rana, którą wpajali mi rodzice. Przynajmniej tyle dobrego wyniosłam z domu. W odróżnieniu od momentami krzywdzącego przeświadczenia o tym, że pokazywanie chwili słabości jest jedną z najgorszych rzeczy jaką ktoś byłby w stanie zrobić. Silna psychicznie, ułożona, posłuszna, pewna siebie, z dobrą pracą - idealna córka według moich rodziców. Tyle że nie potrafiłam nią być bez znaczenia jak bardzo próbowałam.
Gdy o siódmej czterdzieści wyszłam z mieszkania, miałam nadzieję, że to będzie kolejny nudny dzień. Ale jak na złość musiało coś się przydarzyć. Mniej więcej o jedenastej do księgarni, w której pracuję, weszła Yoona. Uśmiechnięta jak zwykle, roztaczająca wokół siebie specyficzną aurę, wręcz zmuszającą do polubienia jej.
- Cześć, Jiah - powiedziała wesoło, podchodząc do lady, za którą stałam.
- Hej, chcesz coś szczególnego czy pomóc ci wybrać? - oparłam się ramionami o blat, czekając na odpowiedź.
- Jongdae ma niedługo urodziny i chcę kupić mu coś specjalnego, a wiem, że trochę go znasz, więc chciałam cię poprosić o pomoc, ale zrozumiem, jeśli nie dasz rady lub nie będziesz chciała - czy ona się zawstydziła?
- Masz jeszcze ponad miesiąc - zmarszczyłam lekko czoło. - Przecież nawet nie ma września.
- Wolę mieć coś przygotowanego wcześniej - westchnęła, poprawiając torebkę na ramieniu. - To jak?
- Kończę o czwartej. Chyba wiem gdzie możemy znaleźć coś, co mu się spodoba.
Fakt, nie znałam Jongdae tak dobrze jak Chanyeola czy Sehuna, ale wiedziałam o nim to i owo, a najbardziej pomagało mi to, że mieliśmy w miarę podobny gust. Jeszcze za czasów liceum zdarzało się, że pożyczałam od niego jakieś koszulki czy naszyjniki, bo mi się spodobały. O ile z biżuterią działało to w obie strony, z ubraniami już niekoniecznie. Może byśmy się zaprzyjaźnili, gdyby nie to, że Jongdae był starszy. Mijanie się na korytarzu i rozmowy w trakcie przerw to za mało na rozwinięcie większej relacji.
- Dobra, będę na ciebie czekać - Yoona uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Właśnie, chciałabyś może pojechać z nami nad jezioro w następny weekend? Zbliża się koniec wakacji, a żal nie wykorzystać domku mojego ojca.
- Kto jeszcze będzie? - spytałam, prostując się.
- Jongdae, Yoora, Chanyeol. Tak jak zwykle - dziewczyna patrzyła na mnie z nadzieją w oczach.
- Postaram się. Dam ci znać w piątek - uśmiechnęłam się słabo, przesuwając terminal o kilka milimetrów, skoro nagle zaczęło mi przeszkadzać jego położenie.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia później - Yoona wyszła z księgarni równie szybko, co się w niej pojawiła. Czy zgodzenie się na ten wyjazd byłoby dobrym pomysłem?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To od jutra znowu szkoła, hehh... niech ktoś mnie zabije albo porwie czy coś.
CZYTASZ
We've got time // Oh Sehun [Sehun EXO]
FanfictionJak wiele może zmienić jedna noc? Jak wiele może zmienić jeden zakład? Jak wiele zależy od nas?