Otworzyłaś oczy czując chłód, leżałaś na zimnym betonie w ciemnym pomieszczeniu, zakasłałaś i podniosłaś głowę do góry skandując wzrokiem pomieszczenie. Byłaś sama a przez okno wlatywało światło zachodzącego słońca. Usiadłaś z trudem gdyż ręce miałaś związane jak również nogi. Czekałaś tak właściwie sama nie widziałaś na co ,bałaś się odezwać aby nie potrzebnie wezwać do siebie twoich porywaczy jeszcze by ci coś zrobili... Wolałaś tak posiedzieć w milczeniu... W między czasie mogłaś przemyśleć swoje życie... Najpierw twoi sprawa z twoimi,, rodzicami" potem z Pennym, i teraz z ciotką.. Czy może być jeszcze gorzej? Czy nigdy już nie będziesz szczęśliwa i miała spokojne życie? ...Oczywiście miałaś przyjaciół i Pennywisea jednak czułaś, że czegoś brakuje ci w życiu, jakaś dziwna pustka siedziała w tobie głęboko... Pozatym czy tak dużo wymagasz? Chcesz tylko mieć normalną rodzinę, i być szczęśliwa... Twoje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi skuliłaś się bardziej pod ścianą. Przez drzwi do pomieszczenia wszedł wysoki mocno zbudowany mężczyzna. Podszedł do ciebie i złapał cię za ramiona stawiając cię na nogi.
- Teraz sobie porozmawiamy - powiedział oschle i zaczął cię ciągnąć w tylko jemu znanym kierunku ,wyszlicie z pomieszczeniach w którym byłaś ,szliście długim obdrapanym na scianach korytarzem. Gdy doszliście do oświetlonego już pomieszczenia. Światło z pokoju chwilowo cię oślepiło, dlatego zamknęłaś oczy czułaś jak jesteś sadzana na krześle. Gdy otworzyłaś oczy ujrzałaś przed sobą tego gościa, który cię tu przyprowadził i drugiego siedzącego centralnie przed tobą. Zaczęłaś mu się przyglądać. Miał krótkio obcięte kruczoczarne włosy, piwne oczy miał również czarną bluzkę a na to założoną brązową skórzaną krótke. Strasznie ci kogoś przypominał ale nie mogłaś sobie przypomnieć.
- Jak miło cię znowu widzieć - powiedział patrząc prosto w twoje oczy.
- Mi jakoś nie jest miło...- szepnęłaś.
- Mówiłaś coś? - zapytał z cwanym uśmiechem.
- Nie nic... - odpowiedziałaś.
- Jak widzę nie pamiętasz mnie ale to nic,napewno wiesz czemu tu jesteś prawda?
- Nie wiem, czego wy odemnie chcecie? - zapytałaś, kątem oka zobaczyłaś jak przy drzwiach stoi jeszcze dwóch mężczyzn na uwidoczniej pilnują żebyś nie zwiała.
- Otóż odebrałem właśnie to co moje - powiedział i wyciągnął z kieszeni papierosa.
- Twoje? Mówisz o mnie? - zapytałaś. Mężczyzna odpalił papierosa i zaśmiał się gorzko.
- No a o kim innym? Jesteś tu bo należysz do mnie, a to wszystko dzięki twojej cioci - uśmiechnął się zaciągając dymem. Spięłaś się na jego słowa i nie spokojnie poruszyłaś się na nim.
- O czym ty mowisz ? - zapytałaś chcąc dowiedzieć się prawdy.
- O tym ,że Rose sprzedała mi ciebie wzamiam za to, że ona odejdzie od pracy - zamarłaś. Przetrawiałaś to co powiedział... Czy go możliwe, że twoja ciotka cie sprzedała? Tak poprstu? W twoich oczach pojawiły się łzy.
- J-jaka pracę miała? - zająkałaś się bojąc się usłyszeć tego o czym twoja podświadomość ci z tyłu głowy mówiła.
- Była panią lekkich obyczajów - powiedział i zgasił papierosa. - A teraz ty słoneczko będziesz pracować dla mnie. -wstał obszedł biurko, które was dzieliło i położył rękę na twoim ramieniu. -Najpierw przejdziesz testy kochana masz być miła dla moich kolegów jasne? - zapytał jednak ty nie odpowiedziałaś dopiero kidy uderzył cie w policzek podjęłaś wystraszona a z twoich oczu poleciały łzy.
- Zabierzcie ją - powiedział groźnym głosem i podszedł do jakieś komody. Wcześniejszy mężczyzna podszedł do ciebie i złapał za rękę zaczęłaś się szarpać i wyrywać nie chciałaś aby sie do ciebie zbliżał... Nie mogłaś pozwolić ,żeby zrobił ci krzywdę. Załapał cię tak mocno że syknęła z bólu i zaczął prowadzić do wyjścia.