Zdjęcie:
Strona: deviantart.com
Autor: Win-E
Góra Sprawiedliwości, 15 lutego, godzina 16:00.
Minęło trochę czasu, a ja zdążyłam się zaprzyjaźnić ze wszystkimi. No, może poza Wally'm. On mnie chyba nie lubił. Ciągle, gdy jestem z nim w pokoju ten milknie i co jakiś czas na mnie spogląda myśląc, że tego nie widzę, ale widzę to. Miałam jednak wielką nadzieję, że kiedyś przestanie to robić. Jak zdążyłam zauważyć, nic się nie zmieniło.
Siedziałam na blacie w kuchni próbując wytłumaczyć Zatannie na czym polega jej zadanie z fizyki. Nasza nauczycielka z fizy nas po prostu pokochała i z tego powodu dała nam multum zadań, a na dokładkę, każdy miał inne. Że też tej kobiecie chciało się to robić. Nic do roboty nie ma w domu?
-Nie rozumiem tego. To jest dla mnie za trudne. –mówiła czarodziejka –Dzięki, Emma za pomoc, ale już wolę dostać jedynkę.
-Pokaż to. –wtrącił się Dick zabierając mi zeszyt czarnowłosej –Ej. To łatwe. Wystarczy tylko przekształcić wzór na gęstość. –odparł oddając mi jej zeszyt
-Właśnie. Wyjdzie wtedy... -spojrzałam na polecenie i szybko obliczyłam równanie –Wyjdzie 2450 kilogramów.
-Nie. 2500. Byłaś blisko. –poprawił mnie, a ja spojrzałam ponownie do jej zeszytu. *Ma racje.*
-Czuje się dziwnie. –przerwała nam czarodziejka –Nadajecie na tych samych falach. Jesteście rodzeństwem? –słysząc to pytanie spojrzałam na czarnowłosego, po czym zmieniłam wygląd na taki, że wyglądałam niemal identycznie co Dick
-Skąd wiedziałaś? –powiedzieliśmy jednocześnie patrząc na nią. Widząc jej minę od razu zaczęliśmy się śmiać, a po chwili ona do nas dołączyła
Nagle w kuchni pojawiła się Artemis.
-Ej. Canary kazała nam się przebrać w jakieś sportowe stroje i zjawić się na siłownik. Więc przestańcie się śmiać i ruszcie tyłki. –po tych słowach wyszła zostawiając nas samych
-Tu jest siłownia? –spytałam zdziwiona. Byłam tutaj już jakiś czas, a i tak myślę, że poznałam jedną trzecią całej Góry
-Yhym. Jak idziesz w stronę biblioteki, korytarzem prosto do samego końca, po czym skręcasz w prawo. –rzekł Robin znikając
-Poczekasz na mnie? –zapytała mnie czarnowłosa, a ja zeszłam z blatu
-Pewnie. Najwyżej obie się zgubimy. –zażartowałam udając się do swojego pokoju, a ona ze mną
Będąc w nim, przebrałam się, związałam włosy i wyszłam z pokoju. Chciałam iść do pokoju czarodziejki, ale wtedy ona wyszła na korytarz. Później obie poszłyśmy w stronę biblioteki, a następnie tak jak powiedział nam Dick.
Trafiłyśmy tam jako ostatnie. Od razu stanęłyśmy przy pozostałych i słuchaliśmy Black Canary.
-Dzisiaj test zaufania. –ogłosiła pokazując na ściankę wspinaczkową za nią. Była... wysoka, strasznie wysoka. *Ostatnio jak byłam na czymś takim to skończyło się w szpitalu.* -Jedna osoba będzie trzymać linę, a druga będzie się wspinać na sam szczy, aby zadzwonić dzwonkiem, później ta osoba schodzi i zamienia się z osobą trzymającą linę, a ja wywołuje następną osobę do wspinaczki. Zrozumiano? –kiwnęliśmy wszyscy głowami na tak –Świetnie. Conner, ty trzymasz linę. Raquel, ty się wspinasz.
-Żegnaj świecie. –mruknęła dziewczyna i podeszła do ścianki, żeby założyć uprząż
Po Raquel była kolej Kaldura, później Megan, Dicka i nastała moja. Założyłam uprząż i patrzyłam niepewnie na ściankę. Bałam się na nią wejść, ale wiedziałam, że Robin nie puści liny, a nawet jeśli to tego pożałuje.
Weszłam na ściankę i po kilku minutach z niej zeszłam. Nie było aż tak źle jak sądziłam, ale i tak się bałam.
-Wally, twoja kolej. –przywołała go, a ja przejęłam linę od Dicka. Trochę się obawiałam tego, że sobie nie poradzę i przeze mnie Kid Flash spadnie, ale trzeba być dobrej myśli
-Aa... Mógłbym za chwilę? Mama do mnie dzwoni. –pokazał na telefon w swojej ręce
-Dobrze, ale będziesz następny. Artemis.
Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam wrażenie, że Wally kłamał i nie ufał mi, a ja nie wiedziałam dlaczego. Postanowiłam teraz nad tym nie myśleć i spytać go o to po treningu.
Po tym jak wszyscy wspięli się, Canary wymyśliła, bieganie na bieżni i inne takie rzeczy. Bieganie, spoko, ale podnoszenie ciężarów nie. Po moim trupie.
Po około godzinie Canary nas pożegnała, a my zmęczeni treningiem udaliśmy się w stronę wyjścia. Jednak zatrzymałam Wally'ego trochę na dłużej w siłowni.
-O co ci chodzi? –walnęłam prosto z mostu, krzyżując ręce na piersi
-Mi? O nic.
-To dlaczego wymyśliłeś tą bajeczkę, że mama do ciebie dzwoniła?
-Bo dzwoniła go mnie.
-Ta jasne. A tak na serio?
-Tak na serio? –przytaknęłam głową -Bo ci nie ufam.
-Co? Dlaczego? –zdziwiłam się, ale teraz wszystko układało się w całość
-Serio o to pytasz? Serio?
-Tak, serio o ty pytam!
-Nie wiemy o tobie praktycznie nic, Emmo. O ile to jest w ogóle twoje prawdziwe imię. Dziwnie się zachowujesz, a przy pierwszym spotkaniu udawałaś, że się uśmiechasz. Mnie nie oszukasz. Czy ty masz w ogóle uczucia? I skąd ty w ogóle masz moce? Czy to jest twój prawdziwy wygląd? A może jesteś kretem? Co ukrywasz? –zdziwiłam się tak mocno, że nie potrafiłam odpowiedzieć –W sumie nie ważne. Przejrzałem cię, więc teraz mnie słuchaj uważnie. –ściszył swój głos, tak żebym tylko ja go słyszała -Gdy tylko zbiorę obciążające cię dowody, wylecisz z drużyny. Twój jeden fałszywy ruch wystarczy do tego. Więc nie planuj nas zdradzić, krecie. –po tych słowach wyszedł zostawiając mnie samą
Te słowa... zszokowały mnie i... zabolały... bardzo.
CZYTASZ
Mój Początek I Koniec.
FanfictionE jak ekscytacja. M jak miłość. M jak moce. E jak emocje. Nieznaczące słowa tak samo jak litery. Ale gdy połączy się pierwsze litery wyjdzie: Emma. Nic nie znaczące imię jakich wiele, ale to nie imię jest niezwykle, lecz osoba jaka je nosi...