Zdjęcie:
Strona i autor: annabethisterrified.tumblr.com
Metropolis, godzina 16:55.
Po ceremonii trzeba było pojechać oczywiście na wesele. Chciałam się z niej zmyć podając powód, że byłam i tak już wystarczająco wynudzona, lecz zostałam. Dla Lois. Tego dnia wszystko robiłam tylko dla niej, nawet fakt, że oddychałam.
Głośna muzyka dudniła w całej sali, a ja siedząc przy jednym ze stolików katem oka patrzyłam na tańcząca młoda parę młodą. Byli tacy szczęśliwi. Uśmiech ani na chwilę nie zszedł im z twarzy. To był ich dzień. Zasłużyli na to, tak myśleli wszyscy, za to ja myślałam że to tylko ciocia zasłużyła. Clark, którego niegdyś uważałam za chodzący ideał, teraz zbladł w moich oczach i jedyne co mógł ode mnie dostać to fakt, że powstrzymuję się przed zrobieniem mu awantury przy wszystkich. Nawet nie wiecie jakie to trudne.
Przez całą ceremonię zastanawiałam się dlaczego ciocia chciała za niego wyjść. Po tym co mi zrobił? Dobra, może i byłam nieco samolubna, ALE co gdyby zrobił coś takiego swoim dzieciom? Też by go broniła i mówiła wszystkich, że zrobił to dla ich dobra?
Moją samotność przerwał fakt, że ktoś usiadł na krześle obok mnie. Z ciekawości tam spojrzałam, a kiedy nakarmiłam u mnie tą nieznośna cechę, zamrugałam nie mogąc chwilowo uwierzyć w to co widzę.
-Dick...? -pytanie wyrwało się tak nagle z moich ust, że nawet ja nie mogłam go zatrzymać
Chłopak uśmiechnął się. Najwyraźniej nawet przez tą zbyt głośna muzykę zdołał mnie usłyszeć. Na szczęście nim zdarzyłam chcieć zadać mu pytanie, kolejny kawałek stal się wolniejszy i o wiele bardziej znośny dla mych uszu, a co za tym idzie, bardziej komfortowy do prowadzenia rozmowy.
Rozmowy z gościem, który przestraszył cię niemal na śmierć, bo dla zabawy chciał cię przestraszyć, przypomniał mi cichy głos w głowie i już ja sobie przypomniałam dlaczego nie widziałam go od kilku dniu.
Mój wyraz twarzy ze zdziwienia przerodził się w złość.
-A ty tu robisz? -syknęłam z jadem, a jego mina wciąż była taka sama, zadowala i kompletnie obojętna na moje słowa. *Pajac jeden. Idiota. Palant.*
-Spodziewałaś się kogoś innego? -spytał z uniesioną brwią
-Connera, ale ciebie to za żadne skarby.
-Z tego co mi mówił był tylko na ceremonii.
-Szczęściarz. -mruknęłam, a potem się złapałam, że odbiegliśmy od tematu. Wróciłam mroźnym spojrzeniem do bruneta -Co tu robisz?! -każde słowo pozadowalam powoli i bardzo wyraźnie, chcąc aby do niego dotarło, że ma mi na moje pytanie odpowiedzieć bez owijania w bawełnę
Ale Dick to w końcu Dick...
-Jest impreza, jestem i ja.
-To nie kółko matematyczne, tylko wesele tamtego gościa. -kiwnęłam głowa ku Kent'owi, który szepnął coś na ucho cioci, a ta zachichotała niczym nastolatka. Aż bym się normalnie uśmiechnęła, ciesząc się z tego że dożyłam ich śluby, gdyby... wiadomo
-Wciąż się dziwię, że tutaj wciąż jesteś. Myślałem, że posiedzisz z pięć minut i tyle cię będę na dzisiaj widział. A jednak, ty nadal tu jesteś. I nic nie robisz...
*Nie no, super, świetnie. Wpierw robi ze mnie głupie żarty, a teraz jeszcze mi wypomina rzeczy.*
-Siedzę. Nie widać? Jest tu gdzieś zakaz, że tego nie wolno?! -fuknęłam w złości, a Robin wstał. Spodziewałam się, że ma mnie już dość i sobie pójdzie, ale ten wyciągnął dłoń w moją stronę. Zdziwiona tym bardziej niż samym jego widokiem patrzyłam to na rękę, to w niebieskie tęczówki rówieśnika
CZYTASZ
Mój Początek I Koniec.
FanficE jak ekscytacja. M jak miłość. M jak moce. E jak emocje. Nieznaczące słowa tak samo jak litery. Ale gdy połączy się pierwsze litery wyjdzie: Emma. Nic nie znaczące imię jakich wiele, ale to nie imię jest niezwykle, lecz osoba jaka je nosi...