Część 65 "Obietnica"

211 18 7
                                    

Sorka ludzie, na kolędę (jak muszę) chcę tylko księdza, bez was.

Pamiętajcie, że was kocham, ale trollować jeszcze bardziej 😘

I powinniście się cieszyć, że wam nie zrobiłam "oryginalnego" żart autorów i dałam oryginalny rozdział.


Zdjęcie:

Strona: deviantart.com

Autor: LegendTrailers



Góra Sprawiedliwości, godzina 23:45.

-Nie! -krzyknęłam siadając na łóżku

Mój ciążki oddech wypełnił pomieszczenie, a oczy przeleciały je. Było ciemno, ale zobaczyłam obrysy mebli. Nie świecąc światła, dobrze wiedziałam gdzie byłam. Odetchnęłam z ulgą łapiąc się za walone jak dzwon serce. Byłam w pokoju. W moim pokoju. W Górze. Nic mi nie groziło. Drugą ręką przetarłam spocone czoło. Zamknęłam oczy i spróbowałam unormować oddech.

-To był tylko koszmar. Zwyczajny koszmar, Emma. Zwyczajny koszmar. -szepnęłam sama do siebie

Nagle usłyszałam chrapania. Otworzyłam oczy i za nic w świecie nie mogłam zobaczyć skąd dobiega ten odgłos. Po omacku zaczęłam szukać na szafce obok łóżka lampki. Postukałam chwilę, a potem oślepiło mnie światło. Od razu zmrużyłam oczy, a potem odwróciłam wzrok i poszukałam suczki. Przecież wiedziałam, że to ona chrapie. Ściany nie są takie cienkie, abym słyszała chrapanie kogoś innego. 

Zdziwiłam się, gdy nie zobaczyłam psinki koło siebie na kołdrze, ani gdzieś na podłodze. *A może jest...* Spojrzałam w stronę przymkniętych drzwi do szafy i choć nie zobaczyłam jej całej, dojrzałam jej pyszczek. *Co ona widzi w mojej szafie?*

-Sou... -jęknęłam cicho tak aby jej nie obudzić. Pokręciłam głową kompletnie nie wierząc w tego psa.

Nagle poczułam suchość w gardle. Nie pozostało mi nic innego jak wstać i iść do kuchni się napić. Zrobiłam to, ale zanim wyszłam ubrałam kapcie, bluzę i wzięłam z półki nocnej swoja bransoletkę i zegarek. Potem wyszłam bez problemów.

Gdy drzwi się za mną zamknęły przeszedł mnie dreszcz. Zapięłam bluzę. To nie był dreszcz od zimna, tylko... takie dziwne uczucie. Czułam się jak w jakimś horrorze.

*Za dużo telewizji.*, stwierdziłam w myślach i poszłam przez słabo oświetlony korytarz prosto w stronę kuchni. Po drodze ubrałam bransoletkę i zaczęłam się zastanawiać dlaczego jest tak cicho i pusto. Ani żywej duszy. To było niepokojące.

-Eh... wszyscy pewnie jeszcze śpią... -mruknęłam i zapięłam zegarek. Spojrzałam ma okrągłe szkiełko i zmarszczyłam brwi widząc godzinę -No jasne, że śpią, debilu. Jest prawie północ! -ugryzłam się w język, gdy zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos. Skarciłam się w myślach

Idąc tak nie natrafiłam na nikogo. Nawet na Red Tornado, co było mi wręcz na rękę. Uwierzyłby mi, że chciałam tylko napić się czegoś, a nie znowu uciec bez słowa? No... może i jest robotem, ale głupi na pewno nie jest.

Weszłam do kuchni. Wyciągnęłam szklankę i sok z lodówki. Nalałam i zaczęłam go pić. Suchość zniknęła.

Westchnęłam przymykając oczy i skrzywiłam się. Przypomniałam sobie o tym przez co się obudziłam. Nie chciałam nikomu tego mówić, ale... od jakiegoś czasu męczyły mnie koszmary. Zwyczajne złe sny, każdemu się zdarzają, dlatego nikomu o nich nie mówiłam. Nie chciałam ich martwić i męczyć taką pierdołą. Nie mam pięciu lat, aby bać się snów.

Mój Początek I Koniec.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz