Część 56 "Ratunek"

221 22 1
                                    

Zdjęcie:

Strona: deviantart.com

Autor: madymadison


Boston, godzina 16:56.

-Red Tornado, doleciałam do Bostonu. Wyślesz mi te współrzędne? -nim dokończyłam pytanie, na mój zegarem przyszła wiadomość -Dobra, nie ważne. Mam je. -szybko jedną ręką włączyłam holo-monitor w moim urządzeniu z włączoną wiadomością, po czym przeniosłam ją ponownie na kulę. Zerknęłam na monitor i zmarszczyłam brwi ze zdziwienia -Red, chyba się pomyliłeś.

-Ja się nigdy nie mylę. Kieruj się na północny-wschód.

-Mam lecieć do psychiatryka?

-Nieczynnego od jakiś pięciu lat.

-Oo, to mnie pocieszyłeś. -przewróciłam oczami, a dopiero później zdałam sobie sprawę, że on tego i tak nie widzi. Postanowiłam, więc zrobić coś pożytecznego i obrałam odpowiedni kurs -Opuszczony psychiatryk to spełnienie moich marzeń.

-Bez żartów, to wciąż misja.

-Ratunkowa. Powiesz mi chociaż dlaczego wysłaliście tam drużynę? -nie ukrywałam mojej ciekawości

-Dostaliśmy informację, że ma tam się dziś odbyć spotkanie Ligi Niesprawiedliwych. -*Złoty medal dla geniusza, który wymyślił tą nazwę.*

-Czego mam się tam spodziewać?

-Wszystkiego.

Minęło kilka chwili, a wleciałam na obrzeża miasta. Wtedy pomyślałam, że wybrałam nieodpowiedni kurs, jednak po jakimś czasie zobaczyłam duży, ogrodzony budynek.

-Red, jestem. -powiadomiłam go

-Dobrze. Wyląduj na dachu.

-Zobaczą mnie.

-Zaufaj mi, że to się nie stanie.

-Kiedy mówisz tak tajemniczo brzmisz jak Batman. -jego pseudonim starałam się nie wymawiać z odrazą, jednak tak się nie dało. Zabrzmiałam tak jakbym żywiła do niego urazę, co było prawdą, ale nie chciałam tak brzmieć, nie na misji -Przypomnieć ci, że Liga nadużyła moje zaufanie do niej? Oraz to, że ty też w niej jesteś? -w myślach skarciłam siebie za to jakim tonem to powiedziałam. Nie powinnam, nie do Reda, on nie był niczemu winny -Przepraszam.

-Nic nie szkodzi, rozumiem. -szczerze mi ulżyło -Włamałem się do monitoringu. Kamery cię nie zobaczą, jednak strażnicy już tak, więc masz mało czasu.

-Zrozumiałam. Ląduje. -jak powiedziałam tak i zrobiłam

Wylądowałam na dachu budynku bez przeszkód. Choć na początku obawiałam się latać statkiem, to nie było wcale takie trudne. Trzymać ręce na kulach i kierować, jakbym grała w jakąś grę. *Chyba będę się zamieniała z Megan miejscami.*

Wstałam z siedzenia i skierowałam się w stronę wyjścia.

-Żeby było jasne. Mam się tam legalnie włamać, tak? 

-Może nie legalnie, ale włamać tak.

-Super. We włamaniach jestem już ekspertem.

-W łamaniu sobie kręgosłupa też. -na moment mnie zamurowało. Red Tornado mi odszczekał, i to jeszcze jak. Zaciekawiło mnie, jak ktoś taki spokojny, mógł powiedzieć coś takiego, ale potem sobie przypomniałam. Zatanna wspominała, że Red uczy się od nas

Mój Początek I Koniec.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz