Część 34 "Bagno"

270 27 4
                                    

Ósmoklasiści, w skali od 1 do 10 jak bardzo jesteście w dupie?

4/6

Zdjęcie:

Strona: deviantart.com

Autor: VanillaDeonna



Góra Sprawiedliwości, 11 lipca, godzina 13:34.

-Zabierz ją na spacer. –zaproponowałam mając cały czas nos w książce

-Tylko gdzie? –spytał Wally

Znowu musiałam mu pomagać. I znowu ten prosi mnie o pomoc, gdy ja czytałam. Co on czuje to, czy jak? To nie może byś przypadek.

-Nie wiem. To twoja randka. –przewróciłam kartkę i dodałam -Ale proponuje jakieś romantyczne miejsce. Może przy zachodzie słońca albo świecach.

-Świece? Spacer przy świecach, dobre. –gdy skończył mówiąc, zrozumiałam co takiego powiedziałam przed chwilą

Odłożyłam książkę na nogi i spojrzałam na niego groźnie. Już ja dobrze wiedziałam o czym on sobie pomyślał, a upewnił mnie w tym przekonaniu jego głupi uśmiech.

-Tylko nie myśl, aby zabrać ją na cmentarz. –dobrze wiedziałam, że o tym pomyślał. Szkoda, że zapomniał o jednym. Mówimy o Artemis. Znając ją, gdyby West zabrał ją na ten cmentarz to następnego dnia byśmy już nie zobaczyli Kid Flasha, chyba byśmy go już nigdy nie zobaczyli

-Ale tam są świece. –odparł dalej z tym swoim głupim uśmiechem

-Jeśli zabierzesz ją tam to gwarantuje ci, że tego samego dnia, sam tam wylądujesz. –wzięłam swoją lekturę i zaczęłam dalej ją czytać, ignorując co mówi do mnie rudzielec

Że też ja się musiałam w to wpakować. Nie dość, że musiałam pomagać Zatannie z George'm to jeszcze Wally'emu z Artemis. Jeszcze trochę i pomyślę, żeby rzucić bohaterowie i zostać w przyszłości swatką. To chyba jedyne zajęcie dla mnie.

-Dobra. Romantyczny spacer przy świecach, odpada. To, gdzie mam ją zabrać? –nie zareagowałam i to był błąd. Poczułam wiatr, który rozwiał moje włosy, a potem Wally już siedział obok mnie na łóżku. Chwycił za ramiona i potrząsnął mną -Emma! No pomóż mi! Błagam!

-Jeśli w tej chwili nie przestaniesz mną trząść to przysięgam, że pojawi się na tobie moje dzisiejsze śniadanie. –zagroziłam mu, a ten momentalnie zabrał ze mnie swoje łapy. Przeczesałam ręką włosy, zdejmując jednocześnie ich kosmyki z twarzy -Wiesz, że do Szczęśliwego Portu przyjechało Wesołe Miasteczko? Możesz najpierw ją zabrać na spacer, a później tam.

-No przecież! –krzyknął uradowany, a jego ręce znowu znalazły się na moich ramionach –Jesteś genialna. –znowu mną potrząsnął

-Ręce. –warknęłam i już rudzielec mnie nie dotykał

-Jasne, jasne. Nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć.

-A ja wiem. –zerknęłam na niego. Patrzył na mnie wyczekująco –Won. –rzekłam mając już trochę dość przerywania mi w czytaniu przez niego. Chciałam odpocząć, a ten mi na to nie pozwalał, znowu

Po chwili zobaczyłam żółtą smugę, a rudowłosy zniknął z mojego pokoju tak szybko jak się w nim pojawił. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do swojej książki. *Nareszcie trochę spokoju.*

Mój Początek I Koniec.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz