Część 64 "Jesteś"

227 23 31
                                    

Zdjęcie:

Strona: deviantart.com

Autor: cherryclaires


-To był 2 lipca.

Spojrzałam na kobietę. Choć zwykle nie bywam cierpliwa, tym razem znalazłam w sobie siłę, aby taką być. Pani West nie było łatwo. Znosiła to gorzej od męża, ale wysiliła się, aby nam to powiedzieć, musiałam to uszanować.

-Urządziliśmy małe przyjęcie u nas w domu. Jedynie najbliższą rodziną i przyjaciele. Wszystko było dobrze, wspaniale. -na jej twarzy pojawił się uśmiech. Ten dzień musiał zapowiadać się udany. Później jej twarz posępniała, jakby straciła wszystkie kolory -Nie wiem jak to mogło się stać.

Piękny, letni, słoneczny dzień w Central City. Była to idealna okazja na przyjęcie rodzinne, aż żal było nie skorzystać.

Rodzina West zaprosiła do swojego domu rodzinę i najbliższych przyjaciół. Wszyscy świetnie się bawili, rozmawiali, żartowali. W pewnym momencie Iris i Mary udały się do kuchni.

-Dogadują się. -stwierdziła ukradkiem zerkając na nowego chłopaka rudowłosej, Barry'ego i swojego męża, do którego podbiegła mała rozweselona brunetka i uczepiła się jego nogi

-Taa... Bałam się, że jak z nim przyjdę to Rudy postanowi go zamordować.

-Mój kochany Rudy? Zamordować kogoś? Gdzie tam! -machnęła ręką -Tyle przy tym roboty. Prędzej kogoś by wynajął.

Twarz Iris opanowało najpierw lekkie przerażenie, a później rozbawienie. Po chwili obie się śmiały, jednak przestały gdy do pomieszczenia wbiegł pięciolatek i zaczął otwierać wszystkie możliwe szafki.

-Wally, czego szukasz? -spytała go jego matka, a ten podniósł na nią swoje zielone oczy

-Thelmy. Mieliśmy się bawić!

-Spytaj taty, skarbie.

-On też jej szuka. Ten dziwny pan też. -wskazał palcem na Barry'ego

Kobieta westchnęła. To było niemal oczywiste, że jej córka wcześniej czy później ucieknie z przyjęcia. Nie usiedziałaby w miejscu nawet pięciu minut. Nikt nie był w stanie jej upilnować. Była rozbrykana, zawsze pełna energii, latała po domu jak nowa plotka po szkole. Rudowłosa miała jednak sporą nadzieję, że jej dwuletnia córka nie dała rady wyjść z domu.

-Chodź, Wally, poszukamy jej. -Mary podeszła do synka i złapała go za dłoń, a potem razem wyszli z kuchni

Ominęli gości w salonie jak i w przedpokoju. Chcieli już wejść schodami na górę, ale głośny pisk opon ich sparaliżował. Serce zamarło młodej matce. Przeczucie podpowiadało jej najmroczniejszy scenariusz. Tego czego najbardziej się tego dnia obawiała, czego miała nadzieję, że się nie stanie. Z przerażeniem spojrzała na swojego męża, który wszedł do przedpokoju. Spojrzał na swoją żonę z takim samym strachem.

-Tato, gdzie Thelma? -spytał nagle Wally

Mary puściła rękę synka i szybkim krokiem, niemal biegiem, rzuciła się wraz z mężem ku drzwiom. Otworzyli je i... zobaczyli to czego bali się za każdym razem, gdy ich dzieci bawiły się same, bez opieki kogoś dorosłego przed domem.

-THELMA!!! -krzyk wyrwał się z ich ust, a potem jak strzała wystrzelili, biegnąć do swojej córki, leżącej na ulicy

Za sobą usłyszeli jedynie głos Barry'ego:

Mój Początek I Koniec.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz