Część 62 "Idę"

206 18 2
                                    

Zdjęcie:

Strona: deviantart.com

Autor: cola-san


Góra sprawiedliwości, godzina 18:21.

Umyta, przebrana i spokojna wyszłam z pokoju. Dość długo mi to zajęło, ale to była wina Sou. Może nie powinnam zrzucać winy na psa, ale taka była prawda. Nie chciała wyjść z szafy, a gdy już wyszła, chciała do niej wejść. No co ja w tej szafie mam niby takiego ciekawego? Same ubrania!

Podniosłam wzrok i wtedy zobaczyłam jak na przeciwko mojego pokoju, przy ścianie stał oparty Conner. Niespodziewanie złość znów się we mnie zebrała, ale powstrzymałam się. *Spokojnie Emma. Wystarczy tego zdenerwowania na dzisiaj.*

-Masz rację. -przyznałam i wiedząc, że tak łatwo to on nie pójdzie, zaczęłam mu opowiadać -Jestem wkurzona, zdenerwowana i najchętniej bym stąd uciekła. -zaczęłam bawić się palcami za plecami

-Ale...? -prychnęłam cicho z delikatnym uśmiechem. Znał mnie. On wiedział, że gdzieś jest drugie dno, i miał rację

-Alee... -westchnęłam -...nie mogę uciec, pobiec gdzieś hen daleko myśląc, że nikt na mnie nie będzie czekał. Mam was, a... -wzięłam głęboki wdech, a potem dokończyłam -...a teraz idę na spotkanie. Z rodzicami. Tymi... biologicznymi. I stresuję się. Bardzo. Dlatego wszystko mnie denerwuje. Będzie tam ze mną Wally, wiec sama nie będę, to dobrze, ale... oj... domyślasz się o czym mówię. -spojrzałam na niego. Trudno to było wyjaśnić, ale czułam, że on na pewno choć trochę zrozumiał

-Powiedźmy. -mruknął. *Jak zawsze umiesz dużo powiedzieć.*

Spuściłam wzrok. Stresowałam się. Chciałam i nie chciałam iść do domu rodzinnego West'ów. Obiecałam Wally'emu, że tam dziś będę, że w końcu powiemy to jego rodzicom, ale... bałam się. To normalne, że bałam się odrzucenia od tak jakby nieznajomych mi ludzi.

Nie zauważyłam kiedy chłopak stanął przede mną.

-Idziemy?

-Co? -podniosłam na niego wzrok. Zdziwiłam się. Nie rozumiałam o co mu chodzi. *My? Jakie znowu my?*

-To dla ciebie ważne, powinnaś tam być. A ja wolę mieć pewność, że nie zwiejesz. Więc cię odprowadzę.

Cmoknęłam ustami, na których pojawił się uśmiech.

-Znasz mnie. -odparłam

-Znam cię. -cień uśmiechu zjawił się na jego twarzy -Chodź już. Im szybciej, tym lepiej, tak?

-To nie wyrywanie zęba. -mruknęłam cicho

Ruszyliśmy w stronę platformy Z.E.T.A. dzięki której udaliśmy się do Central City. 

Pojawiliśmy się w S.T.A.R. Labs. tuż przy maszynie. Jako, że znałam drogę do najbliższego wyjścia, prowadziłam.

-Mają tu słabe zabezpieczenia. -skomentował Conner w momencie, w którym bez problemu udało nam się wyjść

Zaśmiałam się i zaczęłam go prowadzić prosto do domu sprintera, który nie był aż tak daleko.

Na początku panowała pomiędzy nami cisza. Jak już kilka razy wspomniałam, nie lubię ciszy. Więc przerwałam ją.

-Nie powiedziałeś mi, gdzie idziesz tak ubrany. -zaczęłam -Tak... normalnie jak do szkoły. -sprostowałam i zerknęłam na niego. Zacisnął usta w cienka linię i myślał chwilę nad odpowiedzią

-Jeśli ci powiem, pewnie się zdenerwujesz. -zmarszczyłam brwi

-Zdenerwować to mnie możesz takim gadaniem. Mów.

Cisza. Cisza. I jeszcze raz cisza.

-Jesteś wśród mnie. -szturchnęłam go ramieniem -Mówimy sobie wszystko.

-Clark.

Na moment zapomniałam jak się oddycha, ale szybko to sobie przypomniałam.

Odwróciłam wzrok i wbiłam go w chodnik. Kopnęłam jakiś napotkany kamyk. Mój humor z nerwowego stał się wesoły, a teraz to szczęście zgasło.

Chciałam przerwać ciszę. Byłam ciekawska. To teraz mam! Czy przygoda w Cadmus niczego mnie nie nauczyła?!

*I co mu teraz mam powiedzieć? Muszę się odezwać. Tylko jak tu zacząć i go nie zranić za bardzo?* Wiedziałam jak Conner'owi bardzo zależy na dobrych kontaktach z Superman'em. Musiałam się panować, aby nie zniszczyć jego marzeń. Znaczy... wiedziałam że je trochę zniszczę jak to ja, ale nie tak za bardzo. Cokolwiek miałam do narzucenia Clark'owi, teraz chodziło o Superboya.

W końcu się odezwałam.

-Cieszę się, że w końcu ze sobą gadacie. -kątem oka widziałam jak ten na mnie spojrzał -W końcu masz okazję go bliżej poznać. Swojego... jakby tatę. -podniosłam głowę i westchnęłam. *Był miodek, teraz pora na toporek.* -Ale... Powiem ci coś o nim, Con. Tak prosto z mostu. Nie myśl, że będziecie mieć relację ojciec-syn. Znam go. Do ojcostwa mu bardzo, bardzo, baardzoo daleko. U niego możesz liczyć na relacje brat-brat. Na nic więcej. -spojrzałam na niego. Smutek i zawiedzenie malowało się na jego twarzy. Zaczęłam aż się zastanawiać czy w ogóle powinnam się odzywać -Wybacz, chłopie, ale taka prawda.

Przeszliśmy kilka minut w ciszy, a potem zatrzymałam się, a w efekcie czego, chłopak też stanął.

-No! To tutaj. -odparłam i machnęłam dłonią przed siebie, w stronę oddalonego trochę domu. Widziałam go. Widziałam jak pali się światło paru pokojach. Byli tam -Dalej pójdę już sama. Nie ucieknę. Spokojnie. -popatrzyłam na niego, a ten jakby mnie nie słuchał. Kompletnie zamyślony i smutny. Myślał o moich słowach -Jednak są w tym na pewno jakieś plusy. Jako brat może być lepszy niż wujek. -odparłam ukrywając smutek za uśmiechem, a Conner spojrzał na mnie

Jak dzisiaj przyznał, znał mnie. Z jednymi lubiłam rozmawiać o głupotach, z drugimi spędzać czas, z trzecimi plotkować, z czwartymi żartować, a z nim przebywać. On nie był zbyt rozmowny, a ja nie lubiłam ciszy, ale jakoś to nas do siebie zbliżyło.

-Nie umiesz udawać. -szepnął przytulając mnie

Odetchnęłam zdejmując maskę uśmiechu. Wtuliłam się w niego.

-Wiem... -mruknęłam -Kłamcą też nie jestem dobrym.

Chwilę tak staliśmy. Nie chciałam tego przerywać, dlatego że wtedy on pójdzie, a ja będę musiała iść na to spotkanie z biologicznymi rodzicami. Ale potem sobie przypomniałam: nie byłam osobą która myślała tylko i wyłącznie o sobie. Dlatego to ja odsunęłam się od chłopaka.

-Idź już do tego Super-Gacie-Mana. -powiedziałam mu i poklepałam go po ramieniu -Będzie dobrze.

Niebieskooki przytaknął głową i odwrócił się, ale nie zrobił nawet jednego kroku, a spojrzał na mnie. Widząc jego wzrok westchnęłam.

-Nie martw się. Nie ucieknę. Kid Nanny już pewnie widzi mnie z okna. Nie pozwoli mi uciec. -zapewniłam go, a jego kącik ust drgnął lekko do góry

Ruszył przed siebie. Poszedł. Patrzyłam jak odchodzi, a potem odwróciłam głowę w stronę domu państwa West. *Nie ucieknę. Dam radę. Im szybciej, tym lepiej.*

Zaczęłam tam iść.

Mój Początek I Koniec.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz