Część 60 "Okulary"

225 20 1
                                    

Zdjęcie:

Strona: deviantart.com

Autor: kamanaolana


Góra Sprawiedliwości, 7 sierpnia, godzina 17:13.

Rzuciłam buty za siebie i zatopiłam stopy w ciepły piach. Znowu byłam sama, ale tym razem nie na szczycie Góry, tylko jak nie trudno się domyśleć, na plaży. Było nawet ciepło, jednak i tak po moich ramionach przechodziły dreszcze. To był ten dzień. Dziś miałam iść do Wally'ego i powiedzieć jego rodzicom prawdę, na którą zasługiwali.

-Dasz radę. To przecież tylko głupia rozmowa. Wchodzisz, gadacie i wychodzisz. To nic strasznego. -okłamywałam sama siebie

Jasne, że byłą to tylko głupia rozmowa, ale podczas niej może się dużo wydarzyć, wszystko może się zmienić. Rodzice Małego mnie lubili, przynajmniej ja to tak odbierałam, a teraz mogą mnie, może nie znienawidzić, a zacząć unikać. Nie chciałam tego, ja... wręcz chciałam by stali się dla mnie rodziną. Może to dlatego, że zostałam sierotą i nie chciałam być sama, a może dlatego, że na prawdę tego chciałam? Nie wiedziałam tego, wszystko było dla mnie za skomplikowane. Nawet wiązanie butów. Uwierzycie, że wiązałam je przez dziesięć minut? A jestem sprinterką, to powinno być o wiele, wiele szybsze.

Ale, nie ważne.

-Gadasz sama do siebie? -usłyszałam głos chłopaka, który od dobrych kilku dni chodził za mną niczym cień -To niepokojące. -odwróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam Dicka. Bo kogo by innego?

Jak wspomniałam, od dobrych kilku dni spotykam Robina. Nie wiem czy mnie szpieguje, ale to niepokojące, gdy ćwiczę sobie sama na siłowni, a ten nagle pojawia się znikąd. Ale w sumie to Dick, pomocnik samego Batmana, uczy się od niego nie tylko bycia bohaterem, ale też jak wkurzać ludzi. Jak na razie wychodzi mu to super, jeszcze trochę i dorówna swojemu mistrzowi.

-Rozmawiam z najmądrzejszą osobą jaką znam. -odpowiedziałam mu, a na jego twarzy pojawił się lekki grymas

-Ej! Nie zapomniałaś o kimś?

-Masz rację. O prócz mnie jest jeszcze Wally.

Nie czekając na jego odpowiedź, odwróciłam się od niego, znów patrząc przed siebie. Dick stanął koło mnie, chowając ręce w kieszenie czarnej bluzy.

-Wiesz jaki dzisiaj jest dzień? -spytałam go nagle

-Hymm... sobota? -odpowiedział niepewnie, a ja nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem

-Po pierwsze, jest środa.

-Wakacje są! Dla mnie każdy dzień to sobota.

-A po drugie... -urwałam i tak samo jak on włożyłam swoje ręce do kieszeni bluzy -Dzisiaj ja i Wally mówimy jego rodzicom, że ja to Thelma, ich córka.

-Thelma, nawet ci pasuje. -stwierdził, a ja spojrzałam na niego. Gdybym z oczu potrafiła strzelać piorunami, już dawno Dick byłby spalony

-Wiesz, lubię w tobie to luźne podejście do wielu spraw, ale jak nie chcesz dostać ode mnie w twarz to się zamknij.

-A co mam powiedzieć? Że to jest głupie imię, nadające się do postaci rozwiązującej zagadki? Jest ładne, podoba mi się.

-Skoro je tak bardzo lubisz to se zmień swoje imię na nie. -warknęłam i odeszłam od niego

Nie byłam na niego zła, że ignorował mój problem, taki już był po prostu Dick, czasami ignoruje to co ważne. Chyba, że jest to misja, wtedy to nie umknie mu żaden, nawet najmniejszy fakt. Jednak liczyłam na to, że mnie wysłucha, wesprze, pomoże. Dick umiał mnie pocieszyć najlepiej ze wszystkich, dlatego zawiodłam się na nim w tej chwili. Naprawdę liczyłam, że powie mi te durne, bezsensowne słowa jakimi są: "Będzie dobrze". Przecież wiedziałam, że tak nie będzie, ale... chciałam to od niego usłyszeć.

Mój Początek I Koniec.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz