16

4K 208 16
                                    

Rano Harrison obudził się w bardzo dobrym, ba wyśmienitym humorze. Otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju, w którym się znajdował. Z początku, gdy wszedł do łazienki, trochę się przestraszył, widząc dobrze bez okularów swoje odbicie. Jednak, kiedy przypomniał sobie wszystko z poprzedniego wieczora, uśmiechnął się. Uśmiechnięty popatrzył w lustro jeszcze raz. Zauważył, że jego uśmiech jest taki sam jak u jego ojca. Wyszedł z łazienki ubrany w szkolny mundurek i skierował się do pokoju po książki, a następnie do salonu, gdzie czekał na niego Snape.
- Cześć tato! - zawołał Harry na powitanie
- Dzień dobry synu. Widzę, że już wstałeś. - powiedział Severus
- Tak i jestem strasznie głodny. - odpowiedział jeszcze Gryfon
- To chodźmy na śniadanie zanim mnie zjesz.- sarknął Snape
Harry roześmiał się, po czym wyszli z komnat Severusa. Skierowali się na wyższe piętra i stamtąd do Wielkiej Sali na śniadanie. Weszli do Wielkiej Sali nieco spóźnieni. Gdy stanęli w wejściu razem, głowy wszystkich w tym miejscu podniosły się w ich kierunku. Wszyscy wpatrywali się w Mistrza Eliksirów, który w dobrym humorze od tak po prostu rozmawia sobie z Gryfonem idącym tuż obok niego. Byli bardzo zdziwieni, kiedy profesor odezwał się do ucznia.
- Harry, usiądź na razie przy stole Gryfonów. Profesor McGonagall za chwilę przyjdzie z Tiarą Przydziału. Będziesz miał jeszcze raz przydział. - powiedział Snape
Oczy siedzących w zasięgu słów profesora rozszerzyły się do rozmiaru galeonów. Byli zdziwieni, że ten chłopak to ten sam Harry Potter, choć wygląda jak mała kopia ich nauczyciela od eliksirów. Wszyscy patrzyli co chwilę to na Harry'ego, to na Nietoperza.
- Cześć Harry! - zawołała Hermi
- Hej Miona - odpowiedział jeszcze Gryfon siadając obok niej
- Czemu nie było cię w dormitorium? Gdzieś ty wczoraj polazł? Czekałam na ciebie w Pokoju Wspólnym aż do ciszy nocnej. A jak rano ciebie też nie było, to poszłam nawet do twojego dormitorium zapytać Ronalda czy ciebie nie wiedział. Gdzieś ty się do jasnej ciasnej Anielki podziewał? Wiesz jak się o ciebie martwiłam? - zapytała Hermiona przyjaciela patrząc kątem oka pożerającego kolejny kawałek jakiegoś ciasta Ronalda
- Hej spokojnie. Już jestem. Nie musisz się już o mnie tak martwić. - odpowiedział Harry
- No ale gdzie ty byłeś po bibliotece? - zapytała Mionka
- Byłem u profesora Snape'a. Pytałem go o coś bardzo ważnego. - powiedział czarnowłosy kończąc jeść swoje śniadanie
Nic więcej nie zdążył jej powiedzieć ponieważ, tuż za nim pojawiła się profesorka z transmutacji, która niosła stołek i starą Tiarę Przydziału.
- No panie Snape. Zapraszam. - powiedziała cicho do chłopca
Myślała, że nikt tego oprócz avadookiego nie usłyszy. Jak bardzo się pomyliła widząc minę panny Granger, która siedziała tuż obok chłopca. Mionka, gdy usłyszała słowa wicedyrektorki,  najpierw się zakrztusiła sokiem dyniowym, a potem wytrzeszczyła oczy otwierając buzię ze zdziwienia. Harry popatrzył na profesorkę z transmutacji, a potem na zaskoczoną i zdziwioną przyjaciółkę.
- Potem ci to wszystko wyjaśnię. Poczekaj na mnie przy wyjściu z Wielkiej Sali. - powiedział szybko wstając i pędząc za McSztywną.
- No, no, no. I znów się widzimy drogi chłopcze. - powiedziała cicho Tiara
- Tak, też się cieszę. - odpowiedział sarkastycznie zielonooki
- Widzę, że odkryłeś tajemnicę Dumbledore'a. I wyglądasz tak jak powinieneś. .... Widzę, że nie chcesz być już Gryfonem. Chcesz do Slytherinu. Do domu, którego opiekunem jest twój ojciec. - rozgadała się Stara Czapka
- Możesz się pospieszyć? Nie mam zamiaru długo siedzieć tak na środku Wielkiej Sali, gdzie wszyscy się na mnie gapią. - ponaglił Harry Tiarę mówiąc to cicho pod nosem
- No dobrze, już dobrze. Aleś ty niecierpliwy. Niech będzie SLYTHERIN! - wywrzeszczała Tiara Przydziału
Harrison ściągnął ją z głowy i wstał ze stołka ruszając do wyjścia. Gdzieś w połowie drogi usłyszał jak wszyscy szepczą do siebie, kiedy jego gryfoński mundurek zmienił barwy na kolory domu węża. Harry uśmiechnął się zjadliwie i identycznie jak Mistrz Eliksirów w kierunku czerwonego ze złości Ronalda " Wiewióry" Weasley'a. Spiorunował groźnie wściekłego rudzielca i dumnie, z gracją jak na prawdziwego Snape'a przystało, wyszedł z Wielkiej Sali zostawiając pozostałych zebranych w tym miejscu w szoku i zdziwieniu.

Harry Potter - odnaleźć szczęście ( Severitus)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz