Rozdział 36

141 7 1
                                    

Pov Rose:

Od razu po skończonym treningu, który według mnie trwał więcej czasu niż nasze normalne do sali treningowej przyszła Alberta mówiąc iż Dytektor Kirova chcę mnie widzieć mówiąc iż to bardzo wazne.

Szybko więc pognałam z Luke'iem do naszego pokoju, po czym szybko się ubrałam w świerze ciuchy.

Ponieważ szłam do dyrektorki, która mogłaby zapytać o Luke'a albo po prostu mnie udupić musiałam się ubrać w buraczkową czy chuj wie jakiego dokładnie koloru bluzkę z długim rękawem i dekoltem oraz granatową spódniczkę.

Swoję włosy pozostawiłam rozpuszczone, zaś na nogi nałożyłam czarne szpilki.

Przyznam się najchętniej bym tego nie wkładała na siebie, ale innego wyboru zbytnio nie mam.

Kiedy już byłam gotowa do wyjścia Lissa i Christian przyszli do mnie, aby zająć się Luke'iem.

Przez chwilę rozmawiałam z przyjaciółką i jej chłopakiem oraz moim małym chłopczykiem na temat dając im jak najwięcej instrukcji.

Kiedy skończyłam pożegnalnałam się cichym "do zobaczenia", po czym wyszłam z swojego pokoju idąc w kierunku gabinetu Kirovej.

Gdy już dotarłam do gabinetu zapukałam delikatnie do drewnianych ciemno brązowych drzwi, po czym słysząc głośne "proszę" weszłam do gabinetu.

W gabinecie dyrektorki poza mną i Kirovą był Dymitr, Alberta, Stan i....

I Tasza Ozera...

Dyrektorka widząc mnie przeskanowała mnie wzrokiem co przyznam szczerze wkurwiało mnie.

- Witaj, panno Hathaway. Proszę usiąść.- powiedziała Dyrektorka pokazując dłonią na krzesło na, któryn po chwili siedziałam.

- Słucham o co chodzi?- zapytałam wpatrując się w wredną jedzę.

- O Lucas'a Hathaway. - powiedziała, rzez co ja zgryzłam wargę delikatnie.

Wiedziałam no kurwa wiedziałam...

- Coś się stało?- zapytałam zmartwiona z lekkim ukrytym strachem.

Bałam się że odbiorą Luke'a i umieszczą w domu dziecka...

Strasznie się bałam...

-Nic złego tylko że nie wiemy kogo wpisać do rubryki z imieniem oraz nazwiskiem ojca.- powiedziała mi kobieta podając kawałek papieru.

Wziełam go do ręki zaczynając powoli analizować to co tam napisano. Wcześniej napisałam na kartce informacje na temat imion chłopca, daty urodzin oraz godziny narodzenia, aby nie pojebało im się.

Informacje te miałam od Susan w razie gdyby Luke się pytał.

Na kartce było pisane wszystko tłustym drukiem.

" Akt Urodzenia Dzieka

Imię/ona: Lucas Christian

Nazwisko: Hathaway

Data Urodzenia: 31 grudzień (rok)

Godzina Urodzenia: 00:00

Miejsce Urodzenia: Szopa

Płeć: Mężczyzna

Grupa Krwi: 0rh-

Rasa: Dampir

Matka: Rosemarie Hathaway

Ojciec:

Lekarz Prowadzący: Dr. Diana Olshewsky*

Widząc iż rubryka ojca jest pusta zgryzłam wargę. Nie chciałam, aby cichy Nate został uznany na ojca Luke'a, ponieważ musiałby nosić on prawdopodobnie jego nazwisko czego bym nie chciała.

Widząc moją minę na sali rozeszła się cisza niczym w kostnicy. Obstawiam że chcieli mi dać czas do namysłu.

Co prawdanoe mogłam nie uznać ojca Luke'a i napisać jakieś wymyślone imię zostawiając nazwisko, ale bądźmy szczerzy. Pewnego dnia Luke na pewno będzie chciał zobaczyć swój akt urodzenia i byłby w nie małym szoku widząc imię jakiegoś faceta, a nie Dymitr'a, którego uznaje za swojego biologicznego ojca.

Co prawda chłopiec pewnego dnia się dowie że dampiry nie mogą mieć z sobą dzieci, ale na razie wolałabym, aby myślał iż jest naszym dzieckiem.

Dymitr doskonale wiedział o co mi chodzi, więc ku mojemu zdziwieniu powolnym krokiem podszedł do mnie zwracając uwagę wszystkich na siebie.

Przez kilkanaście minut trwała rozmowę między Belikow'em, a Dyrektorką.

Wielkie zdziwienie było na mojej twarzy kiedy Belikow powiedział że można wpisać jego imię i nazwisko w rubrykę ojca.

Kiedy Dyrektorka pytała się o różne rzeczy chyba chcąc odsunąć pomysł Dymitr'a ten powiedział iż to na czas trwania nauki w Akademii.

Że niby w razie czego jak Luke będzie miał złamaną rękę on będzie podpisywać papiery, który ja nie mogę bo jestem nie pełnoletnia. I że po mojej osiemnastce zniszczy się ten akt i zrobi nowy zanim chłopiec będzie chciał go zobaczyć.

Nie wiem jak mu się udało, ale dyrektorka widząc w tym bardzo mocne argumenty niby zgodziła się i zapisała coś na akcie.

Chwilę później otrzymałam dokument na, którym w rubryce ojca było wyraźnie i starannie napisane.

Ojciec: Dymitr Belikow

Nawet nie wiem kiedy zatkało mnie to kiedy zobaczyłam nazwisko chłopca, które zostało zmienione czego się nie spodziewałam.

Nazwisko: Belikow

Przez kilka minut analizowałam akt urodzenia dziecka,aby chwilę później oddać go kobiecie.

-To wszystko?- zapytałam patrząc jak Kirova chowa papiery.

- Tak to wszystko.- powiedziała Dyrektorka, po chwili dodając.

- Strażniczka Petrova odprowadzi cię do pokoju.

Kiwnęłam głową na do widzenia, po czyn wraz z strażniczką wyszłam z gniazda żmiji.

To było dziwne...

Bardzo dziwne...

~ · ~ · ~

Jestem! Żyję!

Oto kolejny rozdział!

Co sądzicie o tym?

Never Hesitate  (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz