Rozdział 20

186 9 8
                                    

Pov Rose:

Powolnym krokiem wraz z Dymitr'em kierowałam się w nieznanym mi kierunku.

Wciąż jednak myślami wracam ostatnich słów Luke'a, które dalej są w mojej pamięci.

Idź już bo randka z tatą cię minie...

Z tatą...

To jedno słowo sprawiło iż mnie zatkało i to dosłownie. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nie spodziewałam się iż Luke powie o Dymitr'ze takie coś.

Tato...

To jedno słowo sprawia iż delikatny usmiech pojawia się na mojej twarzy...

Luke widzi w Dymitr'ze ojca, którego nie miał....

To jest naprawdę urocze...

- O czym tak myślisz, Roza?- zapytał Dymitr łapiąc mnie delikatnie za rękę.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie wpatrując się w jego czekoladowe oczy.

I co mam mu powiedzieć?

Że 5 latek  powiedział do niego tato?

Że niewinne dziecko,  które nazywa mnie matką widzi w nim swojego drugiego rodzica?

To dość ryzykowne, a ja boję się zniszczyć tego wieczoru. Zwłaszcza iż jak tylko wrócimy do Akademii możemy już tego nie powtórzyć.

- O niczym ważnym. - powiedziałam do straznika, który w tym momencie się zatrzymał i spojrzał na mnie.

- Roza wiem że kłamiesz. Kochanie powiedz mi o co chodzi?- zapytał się zmartwiony strażnik, a ja westchnęłam z rezygnacją wiedząc iż nie wygram z mężczyzna tej walki.

- Luke....on...- zawachałam się mając wątpliwości czy mówić strażnikowi o tym co powiedział Luke.

- Co on?- zapytał strażnik z lekką uniesioną brwią przy, której o dziwo wyglądał zabawnie.

- Nazwał cię tatą.- powiedziałam cicho zawstydzona, przez co miałam wrażenie iż wstydzę się słów dziecka.

Dymitr jednak nie był zły z tego iż Luke powiedział do niego tato. Wręcz przeciwnie. Zauważyłam na ustach straznika delikatny usmiech, a w oczach mojego ukochanego radość, która przyznam szczerze zdziwiła mnie i to bardzo.

- Naprawdę?- zapytał strażnik przysuwając mnie tak blisko że nasze usta dzieliły centymetry.

- Powiedział "Idź już bo randka z tatą cię minie." - powiedziałam cytując słowa wypowiedziane przez chłopca kilkanaście minut temu.

Na te słowa Dymitr uśmiechnął się jeszcze szerzej co nadal mnie lekko zadziwiało.

Czy mi się zdaje czy on się cieszy?

Czy on się cieszy z tego iż mały powiedział na niego tato?

- To dobrze.- uśmiechnął się radośnie Dymitr, a przez jego radość, która widziałam na twarzy sama się uśmiechnęłam.

To chyba dobrze...

- Nie jesteś zły?- zapytałam nie pewnie, kiedy wraz z ukochanym ruszyliśmy w dalszą drogę.

- Ależ skąd. Cieszy mnie to iż Luke widzi we mnie ojca i do mnie tak mówi. - powiedział z uśmiechem strażnik, a ja poczułam jak mi ciepło na sercu.

Nawet nie wiem kiedy zauważyłam że jesteśmy na jakieś polanie otoczonej lasem. Rozejrzałam się zdziwiona dookoła kiedy ujrzałam palące się pochodnie, które ułożone były tak jakby w drogę.

Po lewej stronie polany zaś było małe jezioro, a na jej liliach wodnych, które pływały po jeziorze nie wiem jakim cudem, ale unosiły się jakieś płomyki prawdopodobnie podejrzewam świeczki.

- O jejku jak ślicznie. - powiedziałam robiąc parę kroków do przodu rozgladając się do okoła.

Zauważyłam iż droga prowadzi do piętrowego domku, który był dosłownie taki o jakim rozmawialiśmy kiedyś z Dymitr'em. 

To było niesamowite.

Natychmiast odwróciłam się w stronę Belikow'a chcąc rzucić się w jego ramiona.

- Dymitr to jest....-przerwałam niedowierzając w to co widzę.

To niemożliwe...

~ • ~ • ~

Wybaczcie że rozdział o tak później porze, ale był tort i nie mogłam wstawić rozdziału.

Mam nadzieję że przebaczycie mi dzisiaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mam nadzieję że przebaczycie mi dzisiaj. 😁

Jak myślicie co się stało?

Never Hesitate  (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz