epilog

686 62 0
                                    

Gdy obudziłem się rano, jej nie było. Domyśliłem się, że wyszła, już nie łudziłem się żadnym śniadaniem, szybkim prysznicem czy wyjściem na taras. Odeszła. Nie panikowałem, nie wydzwaniałem do niej czy jej rodziny, to nie miało sensu. Wybrała marzenia i swoją karierę, nie mnie i nasz związek. Czy czułem się źle? Owszem, bo wiedziałem, że zostawi po sobie pustkę. Wstałem z łóżka i ubrałem swoje bokserki, spojrzałem na gitarę stojącą w kącie pokoju i zauważyłem kartkę obok niej. Naprawdę dobrze mnie znała. Wiedziała, że sięgnę po gitarę gdy jej już nie będzie. Chwyciłem kartkę i westchnąłem ciężko.

"Luke,

Po pierwsze nie bądź zły, że weszłam bez pożegnania. Nie dałabym rady stojąc na lotnisku i patrząc jak oddalam się od Ciebie. Nie chciałam Cię zostawić, ale chcę spełnić marzenia. Po części rozumiem, dlaczego nie chciałeś tego ciągnąć gdy ja byłabym w Norwegii. To byłoby zbyt trudne, a ty teraz po wszystkich porażkach potrzebujesz spokoju i łatwych rozwiązań. Przepraszam, że nie będę przy Tobie gdy zaczniesz trasę. Mam nadzieję, że chłopcy i Mer odpowiednio się Tobą zaopiekują. Nie chcę też żebyś myślał, że byłeś tylko wakacyjną przygodą. Nie, byłeś. Byłeś, co ja pieprzę, JESTEŚ najlepszych co mnie w życiu spotkało. Twoja determinacja by zespół coś osiągnął była ogromna, oddanie swojej matce, miłość do mojej rodziny. Jesteś niesamowitym facetem i jestem dumna, że byłam kobietą kogoś takiego. Nigdy nie byłeś słaby, byłeś dzielny i wytrwały. Nie waż się myśleć inaczej. Jestem szczęśliwa, że dołożyłam małą cegiełkę do spełnienia Twoich marzeń. Mam nadzieję, że płyta którą wydaliście otworzy wam drzwi do wielkiej muzyki. Trzymam kciuki za wasz zespół, zawsze.

Twoja Jude.

Ps. Chwile spędzone z Tobą były najlepszym czasem w moim życiu, a wykonanie "Hey Jude"... Po prostu dziękuję Ci za wszystko."

I tyle. Tak to się skończyło, napisałem kilka piosenek, ruszyłem w trasę, zwiedziłem świat, bawiłem się w groupies, odchorowałem. Nagraliśmy dwie płyty, przeprowadziłem się do Los Angeles, poznałem Lisę, zostałem ojcem chrzestnym syna Jacka. Minęły dwa lata bez żadnego kontaktu z nią. Gdy byliśmy w Oslo, ona była w Brazylii u siostry, Meredith jest wciąż jej dobrą koleżanką, ale nie pytam. Mam dziewczynę, minęły dwa lata. Jestem zadowolony ze swojego życia, nie potrzebuję jej. Jest osobą, która mnie uratowała, ale zaraz potem wyrwała serce.

exhausted | l. hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz