Leiftan pogłaskał mnie po głowie, po czym zniknął w swoim pokoju, zostawiając mnie samą na korytarzu. Jeden mały gest a ja miałam wrażenie jakby moje serce chciało wyskoczyć z piersi i już nie wracać. Ocknełam się dopiero gdy do moich uszu dotarł dźwięk fuczenia i drapania po drzwiach. Ta mała puszysta menda nadal mnie czuła i raczej nie była z tego faktu zadowolona. Szybko się stamtąd ulotniłam kierując się do sali drzwi. W sumie nie miałam nic do roboty... Chyba że znowu użerać się z elfem. Naprawdę, już mnie rwie.
Zatrzymałam się w korytarzu straży widząc Nevre całującego się z jakąś syreną. Taaa, zajebisty widok, nie ma jak całować rybę... fuj. Na tą myśl aż mnie otrzepało. Wyminełam ich, idąc dalej w swoim kierunku.
- Hej śliczna a ty gdzie uciekasz? - rzucił za mną szef straży cienia tuląc do siebie dziewczynę.
Spojrzałam na niego przez ramię uśmiechając się niewinnie.
- Hej skarbuś, a tak sobie hen daleko. Nie będę wam przeszkadzać. - posłałam mu całusa.
Szybko opuściłam korytarz śmiejąc się pod nosem. Ich miny były po prostu piękne. Nevra był w kompletnym szoku a syrena chyba rozważała uderzenie go z liścia. Nic na to nie poradzę, gdy mi się nudzi po prostu innych drażnie.
Zmieniłam plany udając się do wiśni. Wspiełam się na moją ulubioną gałąź wygodnie się usadawiając. No cóż, było to trochę trudniejsze niż normalnie, jednak nadal miałam zbyt mało energii by wyciągnąć chociaż ogon z ciała. Zaplątałam nogi o gałąź by nie spaść i przymknełam oczy.
Cały czas miałam wrażenie że coś jest nie tak. Niby czemu tak nagle przypomniało mi się to wspomnienie? No, w sumie to prawda że tęsknię za bratem ale mam z nim o wiele milsze wspomnienia. Chociaż czy miłym można nazwać wspólne mordowanie? Chyba tak ... a szczególnie gdy byliśmy wszyscy razem. Skrzywiłam się czując dziwny ból w sercu który po chwili minął.
Nie mam pojęcia ile trwałam w takim pół śnie. Zdąrzyłam sobie przemyśleć wszystko co się do teraz wydarzyło a nawet powspominać jakieś stare historie z dzieciństwa. To dziwne bo póki tu nie przybyłam nawet nie czułam jak bardzo brakuje mi rodziców. Mimowolnie zaczęłam cicho nucić kołysankę.
- Był sobie król.. był sobie paź... I byla też królewna.. żyli wśród róż, nie znali burz .. rzecz najzupełniej pewna..
- Piękna piosenka ... - odrazu zamilkłam słysząc dziewczęcy głos. Otworzyłam oczy spoglądając na dół. Pod wiśnia stała Erica bacznie mi się przyglądając.
- Piękna? - uniosłam pytająco brew. Pierwszy raz słyszałam by ktoś w ten sposób określił tą piosenkę.
- No tak. Brzmi bardzo ładnie i pewnie jest o miłości. W moim świecie takie piosenki były bardzo popularne. - uśmiechnęła się do mnie.
- Ta ... jest o miłości, to kołysanka która zawsze śpiewała moja matka. Niestety kończy się śmiercią bohaterów. - uśmiechnęłam się do niej a ta odrazu spojrzała w ziemię zakłopotana.
- Nie wiedziałam.... jak kołysanka może tak się kończyć? W końcu jest dla dzieci prawda ? - podniosła na mnie wzrok. Tym razem był przepełniony czymś na kształt determinacji. Zeskoczyłam z gałęzi tak by stać z nią na równym poziomie.
- Niby tak ale zapominasz skąd pochodzę. Od dziecka byłam oswajana ze śmiercią więc nie bardzo robi to na mnie wrażenie - wzruszyłam ramionami.
Nic nie powiedziała smutno na mnie spoglądając. Nie lubię takich sytuacji. Chciałam ją jakoś pocieszyć ale mnie uprzedziła.
- Tęsknisz za domem I rodziną? - podrapał się po ręce zakłopotana i smutna.
- A Ty? - drgneła słysząc pytanie - Z tego co slyszałam nie jesteś tu z własnej woli.
- Tak ... tęsknię. Naprawdę mi ich brakuje i ...
- Dziewczyny! - obie spojrzałyśmy w stronę schroniska z którego biegł Chrome. - Chodźcie do stołówki ... Miko ma podobno jakieś ważne ogłoszenie! - pobiegł dalej zostawiając nas same.
- Musiało się coś stać. Miko nie wzywała by wszystkich tak nagle. - Erica spojrzała na mnie dalej smutnym wzrokiem.
- Na to wygląda. - odwróciłam się chcąc iść w wyznaczone miejsce ale jeszcze rzuciłam przez ramię. - Pytałaś czy tęsknię za domem ? Zadam Ci zagadkę. Moi rodzice nie żyją, a paź z piosenki chyba umarł... więc jak myślisz?
Odeszłam zostawiając ja samą. Nie trwało długo a ja znalazłam się w stołówce. Z trudem przeciskałam się przez tłum, każdy chciał być jak najbliżej Miko, stojącej przy kuchni. Stanełam pod ścianą nie chcąc się jeszcze bardziej przeciskać. Przez panujący gwar trudno było usłyszeć własne myśli. Miko gestem uciszyła zebranych. Nie ma co, ma autorytet albo wszyscy są ciekawi o co chodzi.
- Moi drodzy zabrałam was tutaj gdyż ostatnie wydarzenia zmusiły nas do podjęcia radykalnych kroków. - mówiła bardzo poważnym i władczym tonem. Stanełam na palcach by zobaczyć coś więcej. Obok niej stali szefowie straży i Leiftan. - Wiemy że niepokoiły was zdarzenia wokół lasu. Teraz jesteśmy pewni że chodzi o porwania dzieci. - w stołówce znowu rozległ się gwar. Wszyscy zdali się być poruszeni tym co mówi kitsune. Jakby nad tym pomyśleć mój "sen" łączy się z tymi wydarzeniami, a przynajmniej ma coś wspólnego ... dzieci.
- Ktoś porywa dzieci!?
- Jak mogliście dopuścić do takich czynów!?
- Co się teraz stanie!?
- Cisza ! - Nevra podniósł głos. To naprawdę rzadki widok. W kilka chwil wszyscy ucichli. Miko kiwneła głowa z wdzięcznością do wampira.
- Straż zajmie się ta sprawą niezwłocznie jednak jesteśmy zmuszeni wprowadzić godzinę policyjną! A od zaraz ruszą ekspedycje do lasu w celu znalezienia sprawcy ! W sali drzwi zostały juz wywieszone listy z osobami ktore wezmą udzial w poszukiwaniach! To wszystko możecie się rozejść!
Znowu powstał gwar a ludzie zaczęli kierować się do wyjścia by jak najszybciej sprawdzić listy. Wyszłam jako jedna z ostatnich i tak jak mogłam się spodziewać nie było mnie na żadnej z nich. Pewnie nadal uznają mnie za niezdolną do wykonania misji. Na swój sposób jest to upierdliwe. Tak jak mówiła kitsune, poszukiwania ruszyły odrazu. Trwały do godziny policyjnej. Niestety ja nie mając co robić siedziałam w pokoju.
Wieczorem ktoś zapukał do moich drzwi. Nie wiele się zastanawiając wstałam z lóżka by je otworzyć. Stał w nich nie kto inny jak Leiftan. Zupełnie zapomniałam o spacerze z nim.
- Hej, gotowa? - uśmiechnął się delikatnie.
- Tak, ale nie jest teraz godzina policyjna? Z tego co zrozumiałam mamy siedzieć w pokojach.
- Zgadza się, ale mnie to nie dotyczy, a jeśli będziesz ze mną nic się nie stanie. Zresztą obiecałem Ci spacer na przeprosiny więc nie mogę złamać danego słowa. - jego uśmiech się poszerzył przez co pojawiły się w jego policzkach urocze dołeczki.
- Skoro tak, to chodźmy. - uśmiechnęłam się do niego wychodząc z pokoju. Dwa razy namawiać mnie nie trzeba.
Wyszliśmy z kwatery idąc sobie spokojnie w blasku księżyca. Teraz wszystko wydawało się takie spokojne. Księżyc w pełni oświetlał dość dobrze okolice, a my usiedliśmy w ogrodzie muzyki.
- Chciałem zabrać Cię na plażę, ale niestety trochę zmienili mi plany. - uśmiechnął się zakłopotany drapiac się po głowie.
- To nic, tu też jest dobrze. - nastała chwila ciszy która szybko przerwałam - twój Chowaniec mnie bardzo nie lubi co?
- Myślę że jest trochę zazdrosna i to dlatego - zaśmiał się. - Zawsze jej poświęcałem najwięcej czasu.
Spojrzałam na niego zakłopotana. Księżyc odbijał się w jego zielonych oczach. Takiego wyznania się nie spodziewałam. Z rozmyślań wyrwało mnie jego pytanie.
- Nie chciałaś mieć chowańca?
- Nie - odpowiedziałam automatycznie - nie potrafię się nimi zajmować.... Slyszałam że podobno przyjmują charakter właściciela - znowu na niego spojrzałam - Amaya jakoś nie pasuje do Ciebie charakterem.
- Skąd wiesz ? - rzucił zagadkowo spoglądając na mnie. Jego spojrzenie zielonych oczu było wręcz hipnotyzujące. - Nie znam Cię zbyt dobrze... masz jakąś rodzinę na wyspie ?
- Miałam... znaczy mam - pokręciłam głowa. Lau nie myśl o tych oczach... ani o jego klacie. - Moi rodzice nie żyją, mam tylko starszego brata ... no i drugiego ale nie wiem czy nadal żyje.
- Przykro mi - poglaskał mnie po glowie - Jak nie wiesz czy zyje ? Co się stało?
- Po prostu ... gdy wyjeżdżałam był ledwo żywy. Znając jego, wpakował się w kłopoty. - wydałem z siebie ciche warkniecie gdy zabrał dłoń z mojej głowy. Wracaj no ! Miło było. - A Ty? Masz jakąś rodzinę?
- Nie ... Niestety moi rodzice również nie żyją - oparł ręce na kolanach smutno patrząc w dal. Chciałam go pocieszyć, choć trochę, jednak on wstał podając mi rękę. - Chyba pora już wracać.
- Leiftan ... tylko mi nie mów że odstraszyłam Cię tym pytaniem, bo się załamie - skrzyzowałam ręce na piersi wbijając w niego spojrzenie.
- Nie, po prostu muszę za chwile zacząć patrol - uśmiechnął się gdy przyjęłam jego dłoń i pomógł mi wstać. - Nie chciałem byś tak myślała.
Zaczelismy iść w kierunku kwatery.
- A tak właściwie od kiedy Nevra to twój skarbuś? - jego głos zmienił się. Nie byłam pewna jak, ale wydał się trochę zaborczy.
- Co ?! - zatrzymałam się myśląc o co mogło chodzić. Po chwili mnie olśniło - Widziałam jak całuje się z jakąś rybą i zażartowałam mówiąc do niego skarbuś. Gdybyś widział te wkurzenie na jej twarzy - wyszczerzyłam się do niego, na co odrazu jego rysy zlagodniały.
- Mogłem się domyślić że Karen znowu rozpowiada plotki.
- Chyba z nią porozmawiam na ten temat ...
Zatrzymaliśmy się pod moim pokojem. Zdecydowanie za blisko mieszkam, nie obraziła bym się za dłuższy spacer.
- Dzięki za ten nielegalny wieczór - oboje się zaśmialiśmy.
- Drobiazg. A teraz muszę wracać do obowiązków. Śpij dobrze. - nachylił się delikatnie całując mnie w czoło. Trwało to kilka sekund ale poczułam jak nogi pode mną się uginają. Leiftan posłał mi jeszcze swój uroczy usmiech i zniknął za zakrętem korytarza. Schowałam się w pokoju zamykając drzwi po których zjechałam na ziemię. Przeczesałam dłońmi włosy tak że było mi widać oboje oczu. Oczy ... te oczy zbyt mocno mnie hipnotyzują. Jest w nich coś pięknego a zarazem mrocznego i niedostepnego. Jak tak dalej pójdzie pewnie znowu popadnę w szaleństwo... A w tedy nikt nie przeżyje.Najwyższy czas ruszyć z fabułą odpowiadającą grze. I żeby nie było zostaje ona trochę zmieniona :)
Co do piosenki musiałam dać tą (inna nie była dostepna) ale osobiście polecam posłuchać "Był sobie król- Maria Peszek"
Zachęcam do komentowania i wyrażania swojej opinii :3
CZYTASZ
Eldarya: Pozory mylą
FanfictionYarnam - miejsce opanowane przez wiele okrutnych bestii. Wszędzie czuć odur zmasakrowanych i rozkładających się ciał. Po drogach miasta walają się odcięte części organizmów tamtejszych istot a najgorsze akty przemocy i tortur są tutaj na porządku dz...