Od walki z Hamadriadą minął już dobry tydzień. Wszystko wróciło do normy, godzina policyjna została zniesiona a mieszkańcy znowu mogli żyć w spokoju. Wszystko mogło by być pięknie gdyby tylko członkowie straży od rana nie byli ... hm... zmartwieni? Myślę że to dobre słowo.
Rano do K.G przybył posłaniec. Nie wyglądał jak jakiś typowy mieszkaniec, był ubrany w kimono i niósł jakiś list. Nie widzialam go zbyt dlugo gdyż Miko przyjęła go jak zwykle w kryształowej sali. Nie wiem co się stało ale odrazu wysłała szefów straży na misje. Miało to swoje plusy bo w końcu nie musiałam oglądać tego idioty. Niby miał ruszyć juz wczesniej na jakąś misję ale to szczegół. W każdy razie zostawił mi listę rzeczy do zrobienia. Jako że i tak nie miałam zbyt wiele do roboty uwinełam się ze wszystkim w dwa dni.
Dni mijały a oni jak wyruszyli tak nie wracali. Leiftana też nie widywałam, pewnie był tak samo zajęty jak reszta. W końcu po kilkunastu dniach nieobecności wrócili. Nie mam zbyt dobrego poczucia czasu więc nie wiem ile ta misja trwała. Tydzień? Albo i lepiej. Praktycznie całe K.G. zabrało się przy głównej bramie by powitać przybyłych. Rozgladałam się w tłumie, nie wiem za kim ale moja uwagę przykuła Erica rzucająca się w objęcia Valkyona. No tak, w sumie od początku ich do siebie ciągło. Ziemianka jednak szybko odskoczyła od chłopaka zawstydzona. Uroczy widok, może gdybym miała więcej czasu to bym się im poprzyglądała. Lubię obserwować otoczenie, robiąc to można zabrać więcej informacji niż się wydaje.
Wróciłam do pokoju odrazu kładąc się na łóżku. Czułam się... dziwnie. Jakby w moim sercu powstała pustka. Nie wiem czym było to spowodowane, może brakiem kogoś bliskiego? Moje myśli przeniosły się do moich braci. Mam nadzieję że z Kuro wszystko w porządku...
- Lau ... jesteś tam ? - zza drzwi rozległ się słodki głos wampirzycy.
- Karen ? - usiadłam na łóżku przeczesując dłonią włosy. Podczas tej czynności natrafiłam na dwie ostre wypustki. Czyżby rogi zaczynały mi odrastać? To bardzo możliwe.
- Tak. Miko wzywa wszystkich do sali drzwi. Chyba chce coś ogłosić. - wydała z siebie coś na kształt chichotu. Pewnie znowu podsłuchiwała i wie więcej niż powinna.
- Już idę.
Wstałam i wyszłam z pokoju udając się we wskazane miejsce. Jak zwykle roiło się tu od ludzi. Przecisłam się w miarę możliwości bliżej schodów na których stała Miko z chłopakami. Znowu nie widziałam Leiftana. Na tą myśl poczułam słabe kłucie w sercu. Czyżbym aż tak się do niego przywiązała? Pokręciłam głowa chcąc wyrzucić tą myśl. W tym czasie Miko zaczęła swoje przemówienie.
- Wiem że wszyscy jesteście poruszeni nagłym wysłaniem szefów straży na misje. Zdecydowaliśmy że należy wam powiedzieć co się stało. - zmierzyła każdego wzrokiem zachowując kamienną twarz. - Zostaliśmy poinformowani o ataku na rodzinę Ren-Fenghuang.
Pomieszczenie przeszły zaniepokojone szepty mieszkańców jak i strażników. Sądząc po ich reakcji musiał być to ktoś ważny. Niestety, jako że żyłam na odludziu nie znam wszystkich ważnych osobistości. Kitsune niewzruszona kontynuowała.
- Nasi strażnicy zostali natychmiastowo wysłani na miejsce by uchronić flet Hameln-Weser przed kradzieżą. Udało się i flet jest już bezpieczny w naszych rękach. - zebrani wznieśli radosny okrzyk.
Oparłam się o ścianę przyglądając im się. Prawie nic z tego nie rozumiałam, jedynie że została zaatakowana bardzo ważna rodzina a celem pewnie był flet który jest w naszym posiadaniu. Tylko po co im on jest ? I skoro chcieli to ukraść, to co potrafi?
- Niestety świątynia Fenghuangów została zniszczona. Tak więc zaoferowaliśmy im swoją pomoc przy odbudowie. Gdy tylko dostaniemy instrukcję, ruszy misja pomocnicza. - po chwili ciszy dodała. - Za parę dni zjawi się tu wysłannik szanownej rodziny Ren by odebrać flet. Chciała bym byście wszyscy przygotowali się na jego przybycie i zadbali o jego przyjęcie. To wszystko.
Kitsune uśmiechnęła się do tłumu po czym udała się do kryształowej sali. Tłum zaczął się rozchodzić. Jedni nic nie mówili, a inni rozmawiali o wysłanniku.
Jakoś nie miałam najmniejszej ochoty słuchać ich gadania więc po raz kolejny ruszyłam do pokoju. W połowie drogi na korytarzu, poczułam okropny ból głowy. Zamknelam oczy opierając się o ścianę i łapiąc się lewą dłonią za skroń. Ból był nie do opisania, był przeszywający tak że czułam to w kościach. Z trudem otworzyłam oczy, jednak obraz nie był taki jak powinien być. Podłoga w korytarzu stała się popękana i ubrudzoną krwią, jakby ktoś ciągnął zwłoki. Podniosłam wzrok. Ściany również były popękane. Gdzieniegdzie można było zauważyć krwawe odciski dłoni. Z sufitu natomiast zwisały łańcuchy. Od razu było widać że to halucynacja ale mój mózg nie umiał tego zrozumieć płatając mi kolejne figle.
- Lau ? Wszystko w porządku?
Usłyszałam obok siebie przyjemny męski głos. Obraz mi zwariował przez co sama osunełam się na ziemię. Zanim uderzyłam o podłogę złapały mnie silne męskie ręce.
- Ej Lau?! Co się dzieje ?! - pomógł mi usiąść na ziemi a sam przy mnie uklekł. No tak ... mogłam odrazu poznać że to Nevra.
Obraz wrócił do normy ale dalej ból głowy nie dawał mi spokoju. Zlapałam się za nią, nie wiedząc co mam lepszego zrobić.
- Lau ?! - przeniosłam wzrok na chłopaka delikatnie się uśmiechając.
- Spokojnie... to tylko ból głowy. Nic poważnego.
Nevra widocznie odetchnął z ulgą, choć nie wyglądał na przekonanego moją odpowiedzią. Nawet nie zauważyłam gdy zaczął mnie uspokajająco głaskać po plecach. Pytanie kogo chciał uspokoić, siebie czy mnie?
- Nie, musisz iść do Ewelein...
- Co się stało? - na końcu korytarza pojawił się Leiftan, który bacznie nas obserwował. Na jego widok mimowolnie się uśmiechnęłam.
Mogła bym przysiąc że między nim a wampirem powstało wyczuwalne napięcie. Odrazu podszedł do mnie i uklekł na przeciwko dotykając mojego czoła.
- To nic ... - chciałam zaprotestować ale Nevra nie dał mi dojść do słowa.
- Zasłabła. Muszę zabrać ja do Ewelein.
- Mówię że to nic takiego ...- skrzywiłam się przez ból.
- Nie umiesz kłamać. - spojrzałam zszokowana na Leiftana. Nie był nawet świadom jak dobrze wychodzi mi wciskanie kłamstw. Może to i dobrze. - Chodź pomogę Ci.
Podniósł mnie obejmując w pasie, kompletnie ignorując Nevre który też wstał nie zadowolony. Po chwili znalazł się po mojej lewej stronie także mnie obejmując.
- Pomogę ci. Nie będziesz przecież sam jej prowadził.
Leiftan tylko kiwnął głową po czym obaj zaprowadzili mnie do przychodni. Gdy tylko tam dotarliśmy zostali wyproszeni a ja zostałam skazana na pastwę Ewelein.Pierwszy raz tak opornie pisało mi się rozdział X.X Mam naprawdę mnóstwo pomysłów jednak jest to zbyt szybkie rozwinięcie akcji i niestety trzeba się z tym pomęczyć.
Rozdział krótszy niż zwykle ale jest to spowodowane brakiem czasu i weny ... i trochę przy nim zasypiałam (naprawdę polecam spanie na krześle jeśli ktoś chce być połamany)
W następnym rozdziale może już zrobię wstęp do głównego pomysłu ale to się jeszcze zobaczy.
Mam tylko nadzieję że was nie rozczarowałam. ^^"
CZYTASZ
Eldarya: Pozory mylą
Fiksi PenggemarYarnam - miejsce opanowane przez wiele okrutnych bestii. Wszędzie czuć odur zmasakrowanych i rozkładających się ciał. Po drogach miasta walają się odcięte części organizmów tamtejszych istot a najgorsze akty przemocy i tortur są tutaj na porządku dz...