44. Nekromancja

936 77 35
                                    

Kobieta na nasz widok wstała a jej usta wykrzywił mroczny uśmiech. Była szczupła co podkreślał jej skąpy czarny strój składający się z przylegającego gorsetu wiązanego z przodu na rzemyki który z ledwością dopinał się w piersiach i odsłaniał część brzucha tym samym tworząc odkryty pas, kusą przyległą spódniczkę z ledwością zakrywajacą jej majtki oraz buty na obcasie sięgające za kolana. Nigdy nie zrozumiem sukkubów, wiem że mają swój "styl" ale nie mieć na sobie zbroi albo chociaż wzmacnianych ubrań to czysta głupota. Kobieta zrobiła parę kroków wolno schodząc po schodach by zatrzymać się u ich podstawy. Z twarzy wyglądała tak samo jak każda inna przedstawicielka jej rasy, czerwona skóra, mocno podkreślone oczy o szarych białkach i błękitnych tęczówkach oraz czarnych włosach opadających na ramiona. Z czoła wystawała para czerwonych prostych rogów a zza włosów szpiczaste uszy.
- No no no ... kogo my tu mamy? - sukkub przejechał językiem po czerwonych wargach by po raz kolejny wygiąć je w mrocznym uśmiechu. - Trzeciego i Pierwszego Władcę, cóż za szczęście. - Jej towarzysze zaśmiali się stając wokół niej.
- Kuro... - nachyliłam się do brata by szepnąć mu do ucha. - kto to kurwa jest!? - Niekontrolowanie warknełam mrożąc oczy. Nie podoba mi się ta sytuacja.
- Saira, zabiła swojego poprzednika i od paru dni jest Siódmym Władcą Pogorzelisk ...
- To Mephisto nie żyje!? - prawie krzyknęłam będąc w kompletnym szoku. Nie był mi zbyt bliski jednak znałam go dość dobrze, może był jebnięty i to zdrowo ale zawsze mogłam mu sprzedać jakieś części trupów za krew. A teraz co? Wszystko poszło się jebać.
- No, jak widać. - Kuro skrzyżował ręce na piersi nie spuszczając wzroku z kobiety jak i jej obstawy. - Z tego co wiem omamiła go by mogły go zabić jej przydupasy. Nigdy nie walczy sama, choć mogę powiedzieć że ona nigdy nie walczy tylko robi to ktoś inny.
Parsknełam śmiechem. Co za pokraka. Ktoś kto nie potrafi walczyć sam i wysługuje się do tego pomocnikami ma być jednym z Władców!? Dobry żart, kurwa lepszego nie słyszałam.
- Już skończyliście? To dobrze. - Doszedł nas przesiaknięty jadem głos Sairy. - Myślałam że zajmę sobie trzecie miejsce ale widzę że mogę mieć pierwsze.
Ruszyłam przed siebie kompletnie ignorując zdziwiony jęk brata jak i warkot przydupasów kobiety.
- Nie mam czasu na urzeranie się z robactwem. Wróć jak zaczniesz walczyć bez pomocników. - zbyłam ją machnieciem ręki.
- Słucham!? - chociaż słuch ma dobry. - Ty chyba nie wiesz kim jestem! - machneła prawą dłonią w powietrzu na kobietę stojącą obok niej. Tak jak Saira posiadała parę czerwonych rogów i skórę tego samego koloru z tą różnicą że miała brązowe włosy i była bardziej ubrana.
- Chodzi ci o bycie marnym i bezwartościowym robakiem? To już wiem. - Zatrzymałam się na środku uliczki uważnie obserwując wysłanego przez nią sukkuba. Powoli nas obchodziła by zbliżyć się do Kuro.
- O nie, nie nie nie... - Pokreciła głową rozbawiona. - Nie mówię o tobie robaczku. - Moja brew niebezpiecznie drgneła. Ja Ci dam kurwa robaczka! - To ja będę najważniejszą osobą w Yarnam. Zajmę pierwsze miejsce i całe miasto będzie u moich stóp. - No tak, władza ... jest jak wielki magnes który przyciąga każdego, włącznie z nią. Tylko że władza nie jest dla wszystkich, a ja nie będę się nią dzielić. - Wybacz, ale niestety twój czas jako numer jeden, dobiegł końca.
Zacisnełam zęby mrożąc sukkuba spojrzeniem. Nie obejdzie się bez walki. Może w normalnych okolicznościach nie miała bym nic przeciwko, jednak w tej sytuacji nie jest mi to ani trochę na rękę gdyż będę musiała zdradzić przed nimi mój sekret. A walka z Władcą nawet takim jak ona bez użycia swoich umiejętności nekromanty jest jak wyrok śmierci. Kurwa całe życie pod górkę. Chyba nie mam innego wyjścia...
Brunetka zbliżyła się do mojego brata na tyle by położyć mu dłoń na ramieniu. Spiełam się gotowa w każdej chwili skoczyć do tyłu by ją zabić. Sukkuby są podstępne i władają potężnymi urokami mogącymi omamić nawet najbardziej odpornego mężczyznę. Cholera wie czy ich urok nie podziała na Kuro tak jak na innych, w końcu sam tak działa na kobiety... po części.
- C .. czy.. nie można tego załatwić pokojowo? - Erica spanikowana przylgneła do ramienia Valkyona przy okazji przyciągając do swojego drugiego boku Leiftana. Kurwa łapy precz od niego! Jest mój!
Warknełam pod nosem ostrzegawczo uderzając ogonem o kamienne podłoże. Ma swojego faceta więc po chuja jeszcze trzyma Leiftana!? Co gorsza Aengel sprawiał wrażenie jakby ta sytuacja zupełnie mu nie przeszkadzała. Nie wiem czy to jego gra czy prawda ... Od dłuższego czasu naszego "spaceru" do domu, nie potrafię go rozszyfrować
- Sczerze? - Kuro położył dłoń na policzku kobiety by zjechać nią na jej szyję po której przejechał palcem. Sukkubowi najwyraźniej to nie przeszkadzało a wręcz się podobało. Pięknie jeszcze mi kurestwo barata uwiodło! - Nie da się...
Usta smoka wygieły się w szczerym uśmiechu gdy kobieta wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk zdziwienia a jej głowa powoli zsuneła się z karku i upadła obok ciała. Dobra, cofam to co mówiłam, jednak jej magia nie zadziałała.
- Co!? - Saira krzyknęła zszokowana.
- Jesteś głupia sądząc że dam się omamić jakieś dziwce. - warknął a w jego lewej dłoni zapłonął ogień. - Wiecie ... magia bywa niebezpieczna, a ja jestem ciekaw jak będziecie wyglądać jako skwarki?
- Czekaj. - wyciagnełam rękę zatrzymując brata. - Gdzie nasze maniery? Jeśli zaczniemy walczyć na pewno ktoś zginie i to nie będziemy my. Tak więc znajcie moją litość, Saira możesz odejść i przeżyć a twoja obstawa dołączy do mnie.
- Mowy nie ma! - Krzyknęła - Zabiję Cię i to ja będę władać Yarnam!
Kobieta złapała stojącego obok niej mężczyznę za ramię szpcząc mu do ucha. Feary miał bladą cere oraz wilcze uszy jak i ogon, w przeciwieństwie do pozostałych był ubrany w lekką ale wytrzymała zbroję na rękach, nogach i torsie. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem po czym ruszył biegiem prosto na mnie. Sięgnął za pasek wyciągając sztylet w tym samym momencie zatrzymując się na chwilę przedmeną. Nie czekając wyplułam prosto w jego twarz chmurę czarnego dymu. Cofnełam się o krok w bok a jego ciało runeło na ziemię w miejscu gdzie chwilę wcześniej stałam. Ostatkiem sił prubował złapać oddech. Jego skóra zaczęła gnić i schodzić płatkami, oczy wypłyneły pozostawiając puste oczodoły a ciało wyginało się w konwulsjach. Łapiąc chrapliwie powietrze w końcu wyzionął ducha.
- Skoro nie chcecie służyć mi za życia, zrobicie to po śmierci. - wypuściłam z ust więcej czarnego dymu który zaczął formować się w trupią czaszkę tuż obok mnie.
Słyszałam jak Erica wydała z siebie pisk przerażenia a zaraz potem Kuro odskoczył do tyłu.
- Pod żadnym pozorem nie zbliżajcie się ani nie wdychajcie tego dymu, jasne? - warknął stanowczo... A potem już nic nie słyszałam. Odciełam swoją uwagę od nich by skupić się na Sairze która stała w ciężkim szoku na schodach.
Wyciągnęłam prawą dłoń nad trupa leżącego obok by po chwili szybko ją zamknąć. Moje oczy przybrały swój demoniczny wygląd a ja poczułam jak moje ciało wypełnia się mocą i cudzą energią życiową.
- Wstawaj! - warknełam przez co trup nieznacznie się poruszył by po chwili stanąć na nogi. To samo zrobił pozbawiony głowy sukkub. - Na co czekacie? Zabić ich!
Uśmiechnęłam się mrocznie gdy trupy biegiem ruszyły na kobietę. Skoro ona używa pomocników to dlaczego ja mam tego nie robić? Zagram w jej własną grę.
Z kieszeni płaszcza wyciagnełam fiolkę z trucizną by bez wahania wbić ją w swoją szyję i wstrzyknąć zawartość. Puściłam puste naczynie które z brzdękiem roztrzaskałko się na ulicy. Skrzyżowałam ręce na piersi obserwując jak przydupasy Sairy próbują się obronić, w tym czasie dym opadł tworząc czarną kałuże. Jedna z kobiet odcieła głowę swojemu dawnemu kompanowi z nadzieją że to go powstrzyma ... Nie powstrzymało. Pomimo braku głowy dalej atakował, jednak w końcu poćwiartowali oba ciała na co zareagowałam tylko głośnym westchnieniem. No cóż, to tylko trupy, jeśli nie będą całe to nie potrafią walczyć.... teoretycznie. Dwójka mężczyzn skoczyła na mnie, jeden z zamiarem wbicia we mnie sztyletu a drugi obcięcia głowy. Z szerokim uśmiechem poruszyłam ręką a czarna kałuża która wcześniej była dymem zmieniła się w kolce które przebiły ciała napastników. Zawiśli w powietrzu niezdolni do walki. Na mej twarzy zagościł psychiczny uśmiech gdy wyciągłam dłonie w ich stronę a napastnicy patrzyli na mnie przerażonym półmartwym wzrokiem. Jednym ruchem wyssałam z nich resztę życiowej energii pozostawiając po nich tylko oblepione cienką skóra wysuszone kości. Kolce zmieniły stężenie zmieniając się w ciecz z plaskiem uderzając w ziemię.
- To zaczyna się robić nudne. - Westchnełam pstrykając palcami.
Poćwiartowane ciało sukkuba poruszyło się by po chwili jej dłonie podskoczyły i zacisneły się na szyji ostatniej osoby z obstawy Sairy, dusząc ją. Kobieta chciała walczyć lecz po kolejnym pstryknięciu dłonie wybuchły tym samym wysadzając głowę kobiety. Fragmenty ciała i kości rozsypały się wokół A tułów z głośnym uderzeniem padł na ziemię.
- Jebani nekromanci! - Saira cofneła się z nieukrywanym przerażeniem. - Nie powinniście posiadać takiej mocy! Powinniście zdychać w meczarniach A nie rządzić miastem!
- Boisz się mocy? - zaśmiałam się mrocznie. Ruszyłam w jej kierunku stukając obcasami o kamienną ulice.
Zabawne ... przypomniały mi się słowa ojca które wypowiedział podczas mojej nauki nekromancji.

"Powiadają że moc to miecz o dwóch ostrzach, jedno jest jasne drugie zaś mroczne. Wzywa Cię gdy tracisz wszelką nadzieję, gdy zwycięstwo wydaje się być warte każdej ofiary. Dar ten ma jednak swoją cenę i wielu zapłaci ją bez wahania. Prawi i słabi mogą wzdrygać się na myśl o takim koszcie lecz nie dostrzegają oni ..."

Zatrzymałam się tuż przed kobietą. Nie miała gdzie uciec, przylgneła plecami do zimnej ściany budynku obok schodów patrząc na mnie z przerażeniem. Lewą ręką złapałam jej szyję a w tym czasie prawa pokrywała się kościanym pancerzem.
- Samej mocy nie trzeba się bać... - psychiczny uśmiech wykrzywił moje usta. - Bać należy się tych którzy nią władają.
Sprawnym i szybkim ruchem wbiłam pokrytą kośćmi dłoń pod żebra sukkuba. Wydała z siebie zdławiony krzyk przesiaknięty bólem. Złapałam jej serce po czym wyrwałam z niej rękę odsuwając się. Ciało padło martwe na ziemię a panującą ciszę przerwał roździerający dźwięk dzwonu, dochodzącego z Astralnej Wieży Zegarowej. Zabił siedem razy oznajmiając że Władca Pogorzelisk nie żyje, później nastała cisza.
Spojrzałam na nadal bijące i ciepłe serce w mojej kościanej dłoni. To było zbyt proste. W dodatku ten głos... "... którzy nią władają " był mój ale jakby mówił ktoś zupełnie inny. Poderwałam głowę czując jak ktoś mnie obserwuje. Znowu ta sama mroczna i potężna moc ... była coraz bliżej.
.
.
.
Nie chce jej spotkać ...

Wiecie że 5 sierpnia pojawił się prolog tej histori? Ten czas tak szybko leci, książka ma już rok. Gdy zaczynałam ją pisać myślałam że nikomu się nie spodoba ale jestem miło zaskoczona.
Cieszy mnie każdy wasz komentarz, gwiazdka, follow czy opinia, a dzisiaj zrobiła mi dzień Rosalinn__ która stworzyła fanarta mojej Lau. :D brakuje mi słów żeby opisać moją radość. Tak więc zamieszczam je niżej <3
Ps. Za ortografię przepraszam ale poprawię później xd

 Za ortografię przepraszam ale poprawię później xd

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Eldarya: Pozory mylą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz