45. Okaerinasai* (+18)

1.8K 71 81
                                    

Dzwon Astralnej Wieży Zegarowej, zabił siedem razy oznajmiając wszystkim w mieście śmierć jednego z Władców Pogorzelisk. Dźwięk był ogłuszający i przytłaczający zarazem, jednak wkrótce nastała grobowa cisza.
Poza tym faktem nie poczułam żadnej różnicy. Stałam przed trupem Sairy, trzymając jej ciepłe, bijące serce w pokrytej kośćmi, prawej dłoni. Wyrwany organ z każdym kolejnym uderzeniem uwalniał krwistą ciecz która zdąrzyła pokryć moją dłoń i wsiąknąć w materiał rękawa płaszcza, barwiąc go.
Odciełam się od wszystkiego. Nie wiem czy byłam sama czy moi towarzysze po prostu nic nie mówili. Całą swoją uwagę skupiłam na mrocznej mocy ... czułam jak jej posiadacz obserwuje każdy mój ruch, czuje każdy nierówny oddech i bicie serca, tylko czekając by uderzyć. Mogła bym przysiąc że czułam ciepły oddech na szyji ale byłam zbyt wystr... po prostu, nie umiałam zareagować. Poderwałam głowę do góry rozglądając się wokół, czyżby moje zmysły były tak spaczone że nie potrafię określi położenia wroga? Wydawało by się że jest dosłownie wszędzie wokół, tylko ... nic tu nie ma. Mroczna moc zniknęła tak szybko jak się pojawiła ... pozostawiając po sobie jedynie obawę o własne życie.

- C ... czemu ..?! - Erica klęczała na brudnej ulicy. Prawą dłoń kurczowo przyciskała do swojej klatki piersiowej natomiast lewą zakrywała usta tłumiąc szloch. Jej oczy były szczelnie zamknięte a po policzkach płynęły łzy. - D.. dlaczego musieli zginąć?! Dlaczego!?
- Erica ... - Szepnął Valkyon. Kleczał obok dziewczyny obejmując ją ramieniem, tuląc do siebie w uspokajającym geście.
Leiftan stał obok. Po chwili wachania położył dłoń na ramieniu dziewczyny pochylając się. Na jego twarzy gościł pocieszający uśmiech a oczy nie zdradzały żadnych emocji.
- Erica, weź głęboki wdech i spróbuj się uspokoić ... - zaczął spokojnie.
- Nie! To potwory! - krzyknęła łamiącym się głosem odrywając dłoń od swoich ust. - Jak można być tak okrutnym!? Na pewno można było rozwiązać to w inny sposób... nie musieli ginąć! - Z wachaniem otworzyła oczy by spojrzeć w głąb ulicy na liczne trupy i powstałe po nich kałuże krwi. Po jej policzkach spłyneło więcej łez a z ust wymknął się cichy szloch. - T ... To .. straszne!
Smok warknął pod nosem obrzucając grupę zirytowanym spojrzeniem. Mógł znieść dużo ale wprost nie cierpiał "głupiego pierdolenia".
- Coś ci powiem dziewczynko ... - Kuro podszedł bliżej by stanąć przed ziemianką, pochylił się do przodu opierając ręce na kolanach. Gdy ich spojrzenia się spotkały jego usta wygieły się w kpiącym uśmiechu. - Nikogo nie interesuje twoje zdanie. To nie jest wasza cudowna krainka rozkoszy i wzajemnej miłości, tutaj nikt nie przejmie się twoim losem, żyjesz, umarłaś a może jesteś ranna? Nie licz na pomoc. Każdy wykorzysta okazję by wbić ci nóż w plecy. - Oczy dziewczyny zaszkliły się a usta drgały, jednak nie potrafiła odwrócić wroku od hipnotyzujacych oczu smoka których kolor przeszedł w jasny fiolet. - Mówisz że jesteśmy potworami? Dobrze się zastanów kto tak naprawdę nim jest, my zabiliśmy parę osób tylko w waszej obronie a ktoś ci bliski wymazał twoje istnienie z pamięci rodziny. Co jest bardziej szlachetne? Walka w obronie innych i poświęcanie swojego życia czy spełnienie chorych żądań ...?
- Milcz! - Valkyon podniósł się łapiąc smoka za koszulkę. Od kiedy go poznałam, pierwszy raz podniósł głos i zachował się agresywnie. - Jakim prawem narzucasz jej swoje poglądy? - mężczyzna zmrużył oczy rzucając ciche wyzwanie.
- Mówię tylko prawdę. - Jego oczy wróciły do swojego zwykłego koloru jednak z ust nie schodził kpiący uśmiech. - Boli? W końcu to ty się tego dopuściłeś.
- Skąd ... ?
- ... To wiem? - Dokończył za Szefa Obsydianu. - Potrafię wejść w umysł innych by zdobywać informacje. W tym stanie twoja "ukochana" jest jak otwarta księga. - uniósł dłonie by poruszyć palcami w tak zwany cudzysłów. - Nic, tylko czytać.
- Ty ... - Valkyon wzmocnił uścisk w momencie gdy Erica skuliła się na ziemi znosząc się płaczem.
- N... Nie chce ... tu być .. - wyłkała. Wyglądała jak biedne, przestraszone zwierzątko czekające na śmierć. Powoli zaczynała popadać w histerię, to dobrze ... im szybciej się złamie tym szybciej umrze.
- Więc wstawaj i wracaj skąd przyszłaś. - Warknełam na co Ziemianka podniosła głowę patrząc na mnie ze strachem. Podeszłam bliżej stukając obcasami jak i ogonem o kamienną ulice, w prawej ręce dalej trzymałam serce które od jakiegoś czasu przestało bić. - Jednak ja nie będę Cię pilnować ani bronić.
- Ale ...
- Ostrzegałam Cię. Miałaś szansę się wycofać, a skoro znałaś to miejsce z moich opowieści i dopiero teraz się wycofujesz to radz sobie sama. - Uniosłam ręce wzruszające ramionami. - A Ty lepiej puść mojego brata. - Zmroziłam Valkyona spojrzeniem.
Mężczyzna odrazu puścił Smoka na co ten tylko ostentacyjnie otrzepał się z niewidzialnego kurzu. Valkyon schylił się do ziemianki pomagając jej wstać po czym rzucił mi groźne spojrzenie. Myślisz że będę się bać? Zabawne ...
- Jesteś nekromantką. Dlaczego nie powiedziałaś tego Miiko? - Zauważył... i cały mój sekret poszedł się jebać.
- Nie czułam takiej potrzeby, pozatym nikt nie pytał...
- Bo nie musiał. - wtrącił się Leiftan. Wszyscy skupiliśmy na nim swoje spojrzenia, jedynie Kuro zignorował Lorialeta zbywając go warknięciem.   - Podczas ataku na kwaterę, Bambi wspominała że Lau jak i jej brat mają w sobie coś z nekromantów. Nawet jeśli Lau nie chciała o tym wspominać i tak o tym wiedzieliśmy.
Bambi wyjawiła to kim tak naprawdę jesteśmy? I do tej pory nikt nie wziął tego na poważnie? Hahaha ja pierdole! Jacy jesteście głupi!
Parsknełam pod nosem, chowając zimne serce do kieszeni płaszcza którego materiał odrazu zaczął zabarwiać się na krwisty kolor. Odwróciłam się na pięcie unosząc kościstą dłoń do ust. Nie czekając na pozostałych ruszyłam w kierunku schodów w tym samym czasie skrupulatnie oblizując pazury ze słodkiej krwi.
- Róbcie jak chcecie, idziecie dalej z nami albo zostajecie tutaj na pastwę losu. - Kuro wzruszył ramionami po czym ruszył za mną.
Na decyzję pozostałych nie musieliśmy długo czekać. Wybrali pójście z nami, cóż pomińmy fakt że była to jedyna rozsądna opcja. Wspieliśmy się po schodach by przejść przez bramę nad którą znajdował się napis "Górny Rewir Katedralny". Reszta podróży minęła już spokojnie, nie musieliśmy się obawiać żadnego z Władców czy też potworów, których jak narazie nie mieliśmy okazji spotkać, a to bardzo dobrze.
Wyszliśmy z bocznej uliczki na główną drogę by po chwili znaleźć się przed ogromnym budynkiem. Tak jak resztę budynków, jego fasady zdobiły skamieniałe trupy A okna zabezpieczały powyginane kraty. Kuro wyprzedził mnie, wchodząc po stopniach. Wyciągnął z kieszeni spodni klucz po czym wsadził go w zamek i otworzył masywne drzwi.
- Zapraszam. - Uśmiechnął się od ucha do ucha przepuszczajac nas w przejściu po czym zamknął za sobą drzwi.
Tak długo nie było mnie w domu że zdąrzyłam zapomnieć jak on wyglądał. Na wprost wejścia znajdowały się schody pokryte bordowym dywanem, prowadzące na piętro oraz korytarz biegnący w głąb domu. Ściany zdobiły kinkiety z czaszek i magicznych kamieni oraz parę mrocznych obrazów przedatawiajacych panoramę Yarnam. Po prawej stronie przed schodami znajdowały się zamknięte drzwi do jednego z kilkunastu pokoi, po lewej stronie mieścił się salon do którego wchodziło się przez zrobiony w murze łuk. Ściany choć w niektórych miejscach odarte z farby miały barwę ciemnego brązu, podłoga zaś wykonana była z ciemnego drewna. Na przeciwko drzwi stał duży kamienny kominek na którym stały oraz walały się gdzieś obok czaszki różnej wielkości. Te mniejsze należały do zwierząt lub też potworów a pozostałe duże do zamieszkujących Yarnam feary, daemonów czy też ludzi. Przed kominkiem znajdował się stół którego szklana tafla podtrzymywana była przez "stelarz" z szkieletu który kleczał z opuszczoną głową, podpierając się rękami. Na nim został ustawiony szklany wazon z bukietem czarnych jak smoła róż. Na przeciwko ustawiona była skórzana kanapa w kolorze bordo, na której leżały futrzane poduszki w różnych kolorach, tylko one dawały wnętrzu "żywszy" charakter. Po jej bokach stały dwa fotele w tym samym stylu natomiast reszta przestrzeni wypełniona była regałami, uginającymi się pod ciężarem ksiąg. Całość oswietlał żyrandol wykonany z czaszek w których zostały osadzone magiczne kamienie, jak i kilka kinkietów. Po prawej stronie znajdowało się kolejne przejście bez drzwi które prowadziło do kuchni.
Z przyzwyczajenia zajrzałam do salonu lecz nie widząc znajomej białej czupryny stanełam w miejscu. Przymkmełam oczy skupiając się na poszukiwaniu jego mocy by móc zlokalizować jego położenie w domu. Nigdzie go nie było.
- Gdzie Sousuke? - cofnełam się by stanąć obok brata.
- Miał coś do załatwienia, pewnie wróci jutro. - Smok uśmiechnął się obrzucając naszych gości spojrzeniem, zatrzymując je przez chwilę na Leiftanie by wydać z siebie ciche pogardliwe fukniecie. - Rozgoście się. Jak wyjdziecie do salonu po prawej stronie są drzwi prowadzące do kuchni. Jeśli chcecie możecie z niej skorzystać i poczęstować się normalnym jedzeniem znajdującym się w lodówce.
- A ... - Erica Rozejrzałam się z obawą. Cóż taka ilość czaszek może przerażać, szczególnie że stanowią nieodłączny element tego domu. - Wy nie będziecie głodni jeśli... ?
- Nie. - Wtrąciłam się. - My sobie poradzimy bez zwykłego jedzenia, z wami było by trochę gorzej. A teraz przepraszam ale muszę pogadać z bratem. - złapałam go mocno za tył koszulki. - Na osobności.
Warknełam ciągnąć go w głąb korytarza. Kuro siarczyście przeklnął gdy prawie potknął się o swój własny ogon. Jakoś się tym nie przejęłam, zresztą nie spotkał się z podłogą więc nie ma problemu. Skręciłam w prawo za schodami by wejść do osobnego pomieszczenia. Odrazu na wejściu uderzył nas intensywny zapach formaliny. Puściłam brata zamykając za nami drzwi po czym wbiłam w niego wściekłe spojrzenie.
- Możesz mi kurwa powiedzieć co ty robisz?! - Nie umiałam powstrzymać złości. Jego zachowanie względem Leiftana zaczęło mnie już zbyt mocno denerwować.
Kuro nieśpiesznie poprawił koszulkę podchodząc do stołu znajdującego się na środku małego pokoju by oprzeć się o niego tyłem.
Pomieszczenie wypełniały szafki stojące pod każdą scianą pełne specyfików jak i słoików wypełnionych różnymi wnętrznościami a czasem nawet częściami ciał. Na stole za plecami Kuro walały się puste słoiki oraz narzędzia potrzebne do czyszczenia wnętrzności.
- Nie wiem o czym mówisz . - Skrzyżował ręce na piersi od niechcenia ruszając ogonem po ziemi.
- Dobrze wiesz. - Warknełam podchodząc bliżej. - Jesteś moim bratem i znam Cię na tyle dobrze by wiedzieć że gdy fuczysz i mrozisz kogoś wzrokiem, to coś jest na rzeczy. O co ci chodzi? Co masz do Leiftana? - Podirytowana zarzuciłam kaptur z głowy stojąc parę centymetrów od smoka. Patrzyłam prosto w jego oczy, jeśli nie odwróci wzroku to znaczy że jest szczery, a właśnie na tym mi zależy.
- Chodzi ci o tego blondynka? Pomyślmy... - Kątem oka zauważyłam jak wykrzywia usta w grymasie niezadowolenia lecz nie traci ze mną kontakty wzrokowego. - Jak gdyby nigdy nic pyta ile jesteś warta?
- Kuro ... - Warknełam, ostrzegawczo uderzając ogonem o posadzkę - Pytam poważnie.
- A ja odpowiadam.
- Nie, chodzi ci o coś innego, o taką pierdołe nawet nie warczałeś na Shadowa a wiesz jaki mam do niego stosunek. - Zacisnełam dłonie w pięści. Dlaczego zawsze musi traktować mnie jak małe dziecko!?
- Chcesz wiedzieć? Bo nienawidzę kłamców... - wskazał ręka za mnie na zamknięte drzwi. - To daemon tak samo jak ty i Sousuke. Spoko, ale wiesz co mnie wkurwia? Nie potrafi tego pokazać, nie szanuje zasad Yarnam. Najlepiej udawać kogoś kim się nie jest, w końcu bycie daemonem to taka obelga. - Zacisnął zęby ukazując swoje kły jednocześnie uderzając grubym ogonem o i tak zniszczoną posadzkę.
- Kuro no proszę Cię... - opuściłam ręce wzdłuż ciała nie wierząc w to co słyszę. To prawda że w Yarnam panuje przekonanie o tym aby każdy bez wyjątku eksponował swoje "atuty" rasowe, ale żeby się wkurzać o ukrywanie swojej rasy? - Leiftan nie może zdradzić swojej prawdziwej rasy dlatego udaje Lorialeta. Gdyby się o tym dowiedzieli miał by duże problemy i dlatego proszę nie wspominaj przy nich o tym.
- Głupota ... niech ci będzie. - warknął - Ale na Ciebie powinienem być także zły.
- Na mnie? - Uniosłam brew wybita z kontekstu. - Niby co takiego zrobiłam?
- A jak myślisz? - odepchnął się od stołu by stanąć przedmeną i spojrzeć na mnie z góry. - Masz szansę mi jeszcze o tym powiedzieć więc słucham. Masz coś do powiedzenia?
Milczałam nie wiedząc o co mu chodzi. Co takiego mam mu powiedzieć?
- Kuro, nie wiem o czym mówisz.
- O tym że ten blondasek to twój chłopak a ty nic nie powiedziałaś. - warknął. - Już nawet nie mówię na które wspomnienie trafiłem przeszukując jego głowę. Myślałem że trochę bardziej potrafisz się kontrolować.
Poczułam jak robi mi się ciepło a policzki pokrywa rumieniec. Mój brat widział jak ... nie! Nie myśl o tym!
Ominełam go wyciągając serce z kieszeni płaszcza i z rozmachem kładąc je na stole.
- Miałam w tedy wyskoczyć ze statku i krzyczeć, "Patrz bracie, to mój chłopak!" - fukłam pod nosem zażenowana. To chyba zostawi trwały uraz na mojej psychice. Włożyłam serce do pustego słoika by zalać go formaliną.
- Nie przesadzajmy, ale w tedy nie musiał bym wchodzić do jego głowy i nie musiał bym TEGO oglądać.
- Kuro nie jestem małym dzieckiem! - warknełam odwracając się w jego stronę.
- Ale jesteś moją młodszą siostrą. Nie ukrywajmy, nie podoba mi się ten koleś i go nie polubię. A z tego co wiem zadaniem starszego brata jest obrona swojej młodszej siostry przed złymi kolesiami. - Uśmiechnął się wrednie obnażając kły.
- Leiftan nie jest .... - ... zły. To chciałam powiedzieć, tyle że on właśnie jest zły. Kurwa mać. - Wy też jesteście źli.
- Dlatego będę Cię przed nim bronić żeby nie zrobił tego co ja bym chciał z Tobą zrobić na jego miejscu.
- To groźba czy komplement? - parsknełam śmiechem. Gdybym go nie znała pewnie pomyślałabym że chce mnie zgwałcić albo coś, a on tak tylko rozładowuje atmosferę. Kuro nie umi się długo wkurzać, przynajmniej na mnie.
- Hahaha, możesz to uznać za komplement. - puścił mi oczko śmiejąc się. Podszedł do drzwi otwierając je. - Idź się ogarnąć, pewnie jesteś zmęczona po walce. Ja im pokaże pokoje i trochę oprowadze po domu. - Po chwili dodał. - Nie spale Twojego chłopaczka więc się nie bój... Ale i tak gościa nie lubię.
- Dzięki jaszczurko ...
- Nie ma za co wredoto. - Poczochrał mnie po głowie w momencie gdy mijałam go w drzwiach.
Kuro udał się do salonu gdzie siedziała cała gromadka rozmawiając i jedząc. Ja za to skręciłam w lewo na schody, powoli się po nich wspinając. Każdemu kolejnemu krokowi towarzyszyło przeraźliwie skrzypienie desek pod dywanem. Chciałabym powiedzieć że walka z Sairą nie zrobiła na mnie wrażenia ale niestety było inaczej. Czułam jak mięśnie nieprzyjemnie pieką a ciało wręcz błaga o odpoczynek. A to wszystko z braku snu spowodowanego podróżą i cholerną chorobą morską przez którą trudno było mi spać dłużej niż dwie godziny.
Przedmeną rozciągała się dalsza część korytarza gdzie znajdowało się sześć pokoi, po trzy na jedną i drugą stronę, a po lewej znajdowały się kolejne schody. Ruszyłam przed siebie. Mój pokój znajdował się na samym końcu po prawej stronie. Pokój Sousuke był pierwszy po lewej A Kuro zaraz obok. Pchnełam drzwi wchodząc do środka. Tak dawno tu nie byłam a jednak nic się nie zmieniło.
Pokój był średnich rozmiarów utrzymany w ciemnych kolorach, podłoga była zrobiona z ciemnego drewna a ściany pomalowane na bordowo, choć teraz nieco bardziej sciemniały. Po prawej stronie w rogu pomieszczenia stało duże dwuosobowe łóżko z ciemnego drewna na którym znajdowało się kilka kolorowych poduszek, w tym jedna futrzana A także czerwona pościel. Tuż obok znajdował się nocny stolik z tego samego drewna a przy łóżku leżał prostokątny czerwono - czarno - brązowy dywan. Po lewej znajdowało się zasłonięte bordową ciężką zasłoną okno a pod nim duża komoda. Na niej ustawione było parę małych czaszek po bokach oraz jedna duża na środku w której oczodołach zostały umieszczone kwiaty czarnych róż. Na wprost wejścia były kolejne drzwi prowadzące do łazienki a po ich prawej stronie stała ogromna szafa z lustrem.
Podeszłam do komody wyciągając dłoń w kierunku dużej czaszki. Z smutnym uśmiechem pogłaskałam ją po kościach głowy.
- Wróciłam Shiro ... - szepnełam cofając dłoń.
Podeszłam do szafy biorąc z niej parę ubrań do spania po czym weszłam do małej łazienki. Była tam wanna, toaleta, umywalka wmontowana w szafkę, ogromne lustro i kilka półek z kosmetykami i innymi pierdołami ... I ozdobne czaszki.
Napuściłam wody do wanny z ulgą ściągając z siebie ciężkie skórzane ubrania które zostały rzucone w kąt. Gdy wanna napełniła się prawie po sam brzeg, weszłam do wody odrazu zanurzając się w przyjemnym wrzątku. Pod wpływem ciepła mięśnie stopniowo się rozkurczały dostając upragnione ukojenie.
Nie pamiętam ile tak siedziałam nic nie robiąc tylko chłonąc ciepło lecz woda powoli zaczęła tracić swoją temperaturę. Z głośnym westchnieniem umyłam się i wyszłam z wody. Dokładnie obtarłam swoje ciało ubierając czarne majtki, luźne czarne spodnie do kolan oraz luźna bluzkę z krótkim rękawem dla odmiany była ona szara. Stanik sobie darowałam w końcu nie będę w nim spać. Ręcznikiem wysuszyłam mokre włosy po czym wyszłam z łazienki.
Nim podeszłam do łóżka usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podeszłam do nich by je uchylić i wyjrzeć na korytarz.
- Mogę wejść? -  Spojrzałam na Leiftana stojącego po drugiej stronie drzwi. Miał na sobie szare długie dresowe spodnie i czarną koszulkę bez rękawów zakrywajacą jego zazwyczaj odkryty tors.
- To zależy... - cofnełam się z uśmiechem, wpuszczając go do środka.
- Od? - minął mnie w drzwiach by się zatrzymać i rozejrzeć po pokoju.
- Od tego czy będziesz wyzywać mnie od potworów. - zamknęłam drzwi na klucz by po chwili oprzeć się o nie plecami i bezkarnie poobserwować Aengela.
- Nigdy bym tego nie zrobił. - powoli do mnie podszedł. Oparł prawą dłoń obok mojej głowy a lewą dotknął policzka. - Za to powiem Ci coś innego... - nachylił się by rzucić niskim i uwodzicielski głosem wprost do mojego ucha. - Nie myślałem że moja dziewczyna jest równie niebezpieczna co piękna.
Na te słowa przyjemny dreszcz przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa. Oddech Leiftana przyjemnie drażnił moją szyję a dłoń która wcześniej znajdowała się na policzku przeniosła się na talie.
- Widzisz jak potrafię Cię zaskoczyć... - Zagryzłam dolną wargę powstrzymując się od jęku gdy Anegel bez skrupułów przygryzł mi ucho. - Leiftan ...
- Hm? - mruknął przy mojej szyji.
- Nie rób tak. - położyłam dłonie na jego torsie chcąc go od siebie odsunąć. Co prawda robię to niechętnie.
- Dlaczego? - odsunął się by móc przycisnąć mnie jeszcze bardziej do drzwi. Na jego twarzy gościł zawadiacki uśmiech a oczy zmieniły kolor na czarno zielone. Wcześniej ukrywane emocje teraz były dobrze widoczne: miłość, tęsknota i pożądanie. - Tęskniłem za Tobą. Twój brat mnie chyba nie polubił więc nie da mi się do ciebie zbliżyć.
- No ... nie przypadłeś mu do gustu. - uśmiechnęłam się krzywo. Przeniosłam prawą dłoń na jego policzek, gładząc go.
- Nie muszę, w końcu chodzę z Tobą a nie z nim. - Zaśmiałam się po czym Angel złączyć nasze usta w czułym pocałunku.
Oddałam pocałunek by po chwili lekko przygryźć jego dolną wargę. Aengel wydał z siebie gardłowe warknięcie niezadowolenia ... A może zadowolenia? Przyparł mnie do drzwi jednocześnie wsuwając dłoń pod materiał koszulki. Przerwał pocałunek by przenieść się na moje ucho i szyję. Całował, drażnił zębami, podgryzał a nawet zasysał skórę. Moje nogi robiły się miękkie od nadmiaru pieszczot, gdyby mężczyzna mnie nie trzymał pewnie już dawno leżała bym na ziemi. Jego dłoń suneła po moich plecach by zatrzymać się w miejscu w którym powinno być zapięcie stanika ... no właśnie, powinno. Nie czując pod palcami żadnego materiału odsunął się odemnie z lubieżnym uśmiechem.
- Leiftan nie ... - odwróciłam głowę spoglądając gdzieś w bok czując jak się rozpuszczam pod wpływem jego dotyku. - Jeśli mój brat nas usłyszy...
- To co? - mruknął by drugą dłonią złapać za moją szczękę i brutalnie obrócić w swoją stronę.
- Może nie być zbyt miło...
- W takim razie będziesz mieć małe zadanie ... - puścił moją szczękę jednocześnie wyciągając dłoń z pod koszulki. - Najlepiej jak tylko potrafisz powstrzymasz się od jęków... - mruknął uwodzicielsko na co moje policzki oblały się rumieńcem. - Ale ja ci w tym nie pomogę a wręcz będę przeszkadzać.
Złapał mnie za uda podnosząc do góry. Wydałam z siebie cichy pisk zaskoczenia oplatają go nogami i ogonem w pasie a ręce zarzucając na jego kark.
- Oj ... widzę że coś ciężko ci idzie. - rzucił rozbawiony kierując się w stronę łóżka.
- Że tak Ci powiem pieszczotliwie ... Spierdalaj kochanie. - fukłam urażona.
Leiftan położył mnie na łóżku samemu lokując się nade mną między moimi nogami. Rozplątałam je tak samo jak ogon którym teraz co jakiś czas uderzałam Aengela po pośladkach.
Nasze usta po raz kolejny złączyły się w namiętnym lecz brutalnym pocałunku. Leiftan przejął kontrolę pogłębiając go, drażniąc swoim językiem mój. Jego dłonie sprawnie podwineły moją koszulkę i nim się spostrzegłam została ze mnie ściągnięta i rzucona gdzieś na podłogę. Szybko zakryłam rękami  nagie piersi a moją twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora.
- Nie wstydź się ... - Szepnął chrapliwy głosem zdradzajacym jego podniecenie.
- Łatwo mówić... ej! - pisnełam kiedy złapał moje nadgarstki i szybkim ruchem przytwierdził je do poduszek nad moją głową.
Przytrzymał je lewą ręką odsuwając się. Widziałam błysk w jego oczach gdy nieśpiesznie badał wzrokiem moje ciało. Odwróciłam wzrok rumieniąc się jeszcze bardziej, o ile to możliwe. Aengel wykorzystał okazję by zbliżyć się i przyssać do mojej szyji, po czym zaczął składać na niej pocałunki powoli zjeżdżając na obojczyk. Wolną ręką przejechał po moim brzuchu zatrzymując się na piersi którą delikatnie ugniutł.
Zagryzłam dolną wargę przymykajac oczy. Jeszcze nigdy nie było mi tak przyjemnie, myślałam że powstrzymanie jęków będzie proste ale teraz zaczynam w to bardzo wątpić. Leiftan puścił moje ręce skupiając cała swoją uwagę na piersiach. Ugniatał je, całował czy też ssał na co niekontrolowanie jeknełam. Mężczyzna nie przerywając czynności posłał mi zwycięskie spojrzenie. Kurwa ... Poruszyłam ogonem wsuwając go pod jego koszulkę. Próbowałam na czuja ją ściągnąć ale jedynie udało mi się nieznacznie ją podnieść.
- Pomóc ci? - zaśmiał się z lekką chrypką na co jedynie skinełam głową.
Leiftan odsunął się ściągając koszulkę przez głowę która wylądowała tak jak moja na podłodze. Podniosłam się do siadu kładąc dłonie na jego odsłoniętym torsie.
- Gdzie się wybierasz? - spytał obejmując mnie w pasie.
- Do ciebie? - uśmiechnęłam się. Przynajmniej w tej pozycji nie widział  mojego pół nagiego ciała.
- Hmmm ...  - złapał mnie za ramiona po czym brutalnie położył na łóżku tak że aż skrzypło. - wolę jak jesteś na dole.
Znalazł się nademną. Jego dłonie błądziły po mym ciele badając każdy jego kawałek, a usta składały czułe pocałunki coraz niżej. Gdy znalazł się przy pępku złapał zębami znajdujący się w nim kolczyk i nieznacznie pociągnął. Każdy jego ruch sprawiał że moje ciało niekontrolowanie drżało i domagało się więcej. Czuł to i bezczelnie to wykorzystywał by sprawić mi jeszcze więcej przyjemności przy okazji trochę się nade mną znęcając.
- Leiftan ... - sapnełam. Nie poznaje swojego głosu, jest zbyt ... uległy. - Proszę Cię...
- Masz dość? - przesunął dłonią wzdłuż mojego uda by po chwili wrócić i złapać za gumkę od spodni. - Chcesz żebym przestał? - uśmiechnął się przebiegle.
- N ... Nie... - szepnełam cicho spoglądając w bok.
- Nie słyszę. - Podniósł się by wrócić do pieszczenia piersi. - Mam przestać?
- Nie ... ah! - jekłam gdy Aengel bezczelnie ugryzł mnie w sutek. - Sadysta..
- Ja dopiero mogę być sadystą. - sapnął chrapliwie.
Złapał mocno za gumkę spodni ściągając je razem z majtkami. Podwinełam nogi i ogon zasłaniają swoją najbardziej intymną część ciała co spotkało się z głośnym i niezadowolony warknięciem ze strony Leiftana. Chyba niechcący go wkurzyłam. Złapał moje złączone nogi tak bym nie mogła nimi w żaden sposób ruszyć po czym odsunął mój ogon i jak gdyby nigdy nic przejechał palcami po mojej wrażliwej kobiecości. Głośno jeknełam próbując się wyrwać, na marne. Złapałam ręke mężczyzny chcą uwolnić nogi jednak jego pieszczoty jak i silny chwyt skutecznie udaremniły moje zamiary.
- Podobno miałaś nie jęczeć.
- Spie... ah! - Wygiełam kregoslup w łuk gdy poczułam jak wsuwa we mnie palce. Ja tu umrę... ale chyba z rozkoszy.
Po chwili zabawy puścił mnie wyciągając ze mnie palce co skomentowałam tylko westchnieniem rozczarowania. Aengel wyglądał na rozbawionego moją reakcją. Szybko ściągnął swoje spodnie razem z bielizną ukazując swojego penisa w pełnej gotowości. Dobra cofam to ... teraz umrę. Nim się spostrzegłam Aengel ulokował się między moimi nogami by po chwili zacząć powoli we mnie wchodzić. Wydałam z siebie zduszony jęk zamykając oczy. Jego męskość rozciągała moje wnętrze wchodząc coraz głębiej by w końcu się zatrzymać. Czekał aż się przyzwyczaje by móc zacząć się powoli poruszać. Pochylił się by zamknąć mnie w swoich objęciach. Wtuliłam się w niego wbijając pazury w jego plecy. Starałam się powstrzymać jęki lecz było to zbyt trudne, z każdym kolejnym zdecydowanym i mocnym pchnięciem było mi coraz przyjemniej.
- L .. Leiftan ... - ugryzłam go w ramię nie mogąc wytrzymać z rozkoszy. - Nie ... wytrzymam.
Więcej nie musiałam mówić. Aengel przyspieszył ruchów a moje ciało wygieło się w niekontrolowanych spazmach. Wbiłam mocniej paznokcie w jego plecy gdy z moich ust uciekały ciche jęki rozkoszy. Leiftan wykonał jeszcze parę mocniejszych ruchów sapiąc aż sam doszedł a ciepła ciecz wypełniła moje wnętrze. Opadł na miejsce obok mnie a ja odrazu wtuliłam się w jego bok zmęczona.
- Wredny... daemon... - wysapałam z trudem.
- Ja Ciebie też kocham. - Wychrypiał rozbawiony po czym Pocałowal mnie w głowę naciagając na nas skotłowaną kołdrę. Nie minęła chwilą a oboje zasneliśmy wtuleni w siebie.

Koniec! Oficjalnie rozdział ma prawie 4000 słów. To jak narazie jeden z najdłuższych jakie napisałam. Cóż mogę powiedzieć tyle że mam nadzieję że scena seksu nie wyszła jakoś tragicznie.

Już jutro niektórzy z was idą do szkoły tak więc uznajcie to za małe pocieszenie. Jednak dobrze że ja już nie muszę tam chodzić xd

A na koniec hmm ... nazwijmy to spoilerem albo zapowiedzią gdy z ten rozdział kończy panującą sielanke. Teraz zacznie się dziać i pojawi się główny wątek do którego od dłuższego czasu dążyłam dając wam podpowiedzi co do następnych wydarzeń. Domyślacie się co się stanie? To ostatnia szansa byście przedstawili swoje teorie bo później będzie już za późno. W kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni i powiem wam tylko tyle że Lau ... Nie jest na to gotowa.
A wy?
Jesteście gotowi?

Okaerinasai* - bardziej pasowało mi napisanie tego po japońsku niż po prostu "witaj w domu". To ma taki jakiś swój urok.

Wiersz w tle odnosi się do resztek sumienia Lau względem Ericki.

Eldarya: Pozory mylą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz