Rozdział 52

484 36 6
                                    

*Selly*

Bilbo odkąd tylko zobaczył nas razem nie mógł przestać się szczerzyć. Choć w duchu kręciłam na to głową sama byłam w podobnym nastróju. Wreszcie wróciła moja wewnętrzna harmonia, stabilizacja. Wreszcie było tak jak powinno być.

Zdecydowałam w akompaniamencie namawiań Thorina, że przyniosę się do jego komnaty i tak też się stało i tak było dobrze.

Wszystko było w porządku poza jednym: dziwnym zachowaniem Bilba i Lotti.

Dziewczyna odwiedziła mnie pierwszy raz kilka dni po moim pierwszym wybudzeniu. Nie wiem dlaczego, ale od razu ją poznałam. Wiele razy ze sobą rozmawiałyśmy i stałyśmy się sobie dość bliskie. Być może to dzięki przeszłości, która nas połączyła.

I od tygodnia nie mógł umknąć mi jeden fakt, iż ta dwójka ewidentnie się omijała. Jak jedno pochodziło do mnie, gdy rozmawiałam z tą drugą osobą, ta odchodziła w drugą stronę, zupełnie zapominając naszą wymianę zdań. I jeszcze jedno: i on i ona, na odchodne, patrzyło na siebie dziwnie nie odgadnionym przeze mnie spojrzeniem.

Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Czułam się dziwnie zagubiona, bo jeżeli ta dwójka się pokłóciła, to nie z byle jakiego powodu. Inaczej Bilbo nie zachowywał się tak.. sztucznie, mechanicznie. Nie patrzył by też ze smutnym uśmiechem i zamyślony spojrzeniem na przytulającego mnie ukochanego.

Siedziałam przygnębiona w komnacie Thorina, gdyż nie wiedziałam jak pomóc swojemu najlepszemu przyjacielowi. Nie widziałam nawet co sie stało. Nie pytałam go o to, co zaszło między nim a dziewczyną, wykręcał się strasznie, że nic mu nie jest. Ale nic z tego, widziałam to po nim, strasznie przygasł jak wypalone ognisko na nocnej warcie. Znałam go na tyle dobrze, że mogłam z niego czytać jak z otwartej księgi.

Rozmyślając bawiłam się małym płomieniem wyczarowanym na swojej dłoni. Nikomu na razie nie powiedziałam o darze od Leo, czułam, że do mnie samej jeszcze to nie dotarło. Nadal ściskało mnie w sercu na jego myśl, ale ostatecznie uznałam, że tak miało być. Dodatkowo pocieszała mnie myśl, że teraz naprawdę jest szczęśliwy ze swoją dawno utraconą rodziną.

Teraz, kiedy wszystko zaczęło być fizycznie w porządku ja wciąż myślałam. O tym co było i o tym co jest teraz.
Znów jestem z Thorinem, mam magiczną moc i jestem w Ereborze. Zupełnie jak przed tymi wszystkimi nieszczęściami, które nas spotkały.
Po tym wszystkim, miałam wrażenie, że to wszystko nigdy się nie zdarzyło, myślałam "może to był sen?", choć z bólem wiedziałam, że wszystko było jawą. Potrzebowałam chyba jeszcze dużo czasu by sobie to wszystko poukładać.

- Cześć Selly - do pokoju nagle wszedł krasnolud.

Zacisnęłam gwałtownie dłoń, tym samym gasząc płomień. Nie byłam gotowa.

- Czemu siedzisz tu sama? - zapytał z ulgą zdejmując ciężki płaszcz.

Wstałam i mocno go przytuliłam, czym go zaskoczyłam.

- Hej, wszystko w porządku? - spytał zmartwiony.

Westchnąłem ciężko patrząc na niego. Tak naprawdę poza sprawą Bilba nie wiedziałam co się dzieje. Miałam w głowie totalny kocioł. Ale to mi chyba przejdzie, to tylko kwestia czasu, co nie?

- Właściwie to nie wiem. Od rana nic nie robię tylko myślę, nie mam się czym zająć. Chyba zaczynam wariować - pokręciłam ze zrezygnowaniem głowa.

Twarz krasnoluda rozjaśnił tajemniczy uśmiech.

- Wiesz co? Mam pomysł. Tylko przebierz się w coś wygodnego - powiedział i sam podszedł do swojej szafy.

I Will Not Leave YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz