Tytuł: Tajemnica zaginionych ciasteczek
Autor: paulinakobayashi
Kategoria: Opowiadanie, one-shot
Cześć! W pierwszej kolejności przychodzę do Was z recenzją one-shota, który zaciekawił mnie już od samego tytułu. Sami przyznacie, że zbudowanie jakiejkolwiek historii wokół faktu zniknięcia obiektów o tak niewielkiej wartości jak ciasteczka wydaje się dość absurdalne, ale właśnie na tym polega urok tego opowiadania.
Fabuła
Czytelnik zostaje z miejsca wrzucony w wir wydarzeń — na początku towarzyszymy młodej debiutantce w drodze do gabinetu redaktora, gdzie potem prezentuje ona swoje najnowsze dzieło, które ma zostać opublikowane na łamach wydawnictwa. Sam wydawca spogląda na nie sceptycznym okiem, choćby ze względu na jego tytuł: „Tajemnica zaginionych ciasteczek". Początkowo mężczyzna osądza, że jest to błaha opowiastka dla przedszkolaków, ale zapoznawszy się z treścią, musi stwierdzić swoją pomyłkę. O ile dobrze pamiętam, dotychczas nie miałem do czynienia z tego typu zabiegiem, kiedy wewnątrz opowiadania występuje inne opowiadanie, ale w żadnej mierze nie utrudniło mi to lektury. Jedyna rzecz, która odrobinę utrudniła percepcję, to brak wyraźnego podziału pomiędzy tymi dwiema częściami. Jedna linijka odstępu w moim odczuciu nie wystarczy, może lepiej by oznaczyć drugi fragment kursywą?
Tytułowa historia rozgrywa się w gimnazjum. Cała akcja ma swój początek w momencie, w którym Rozalia pozostawia swój plecak na korytarzu, a sama idzie skorzystać z toalety. Ku swojemu zaskoczeniu po powrocie odkrywa, że zakupione wcześniej w sklepiku pieguski zniknęły! Ja na pewno nie wpadłbym z tego powodu w rozpacz, jednak uczennica przyjęła ten fakt ze śmiertelną powagą. Natychmiast zaczęła oskarżać koleżanki i kolegów znanych ze skłonności do jedzenia słodyczy o kradzież. Wybuchła tak wielka awantura, że musiała interweniować nawet nauczycielka. Zupełnie nie spodziewałem się, że pozornie niewinne podebranie łakoci może wywołać taką burzę! Wydało mi się to dość zabawne i nic dziwnego, ponieważ komizm jest ważną częścią tego opowiadania. Można go dostrzec także w innych scenach, na przykład gdy młoda pisarka wyjmuje z torby teczkę w kaczuszki lub zostaje zmuszona do wspinaczki po schodach przez zepsutą windę. Unikając jednak dłuższego zdradzania szczegółów, fabuła ma dobre tempo rozwoju, nie nuży czytelnika, choćby poprzez nagłe przeniesienie akcji z gabinetu wydawcy do szkoły.
Bohaterowie
Kreowanie wyrafinowanych, a przede wszystkim realistycznych bohaterów to trudne zadanie, jeśli chodzi o one-shot i charakterystyczną dla tej formy niewielką długość, w której jednak trzeba zawrzeć maksimum treści. Postaci w „Tajemnicy zaginionych ciasteczek" na pewno nie określiłbym mianem papierowych ani bezbarwnych. Młoda autorka tekstu dla wydawnictwa zyskała moją sympatię, choćby przez swoje roztrzepanie. Polubiłem również samego redaktora, człowieka gruboskórnego i surowego, wbrew pozorom obdarzonego poczuciem humoru.
Zupełnie inaczej podszedłem do młodych gimnazjalistów, wokół których obracała się akcja ze skradzionymi ciasteczkami. W jednym momencie pojawiło się ich po prostu zbyt wielu i trudno było mi ich skojarzyć, nie wspominając o zapamiętaniu rzekomych motywów popełnienia słodkiej kradzieży. Poza tym wyglądali dla mnie niemalże tak samo — ot, rozkrzyczana zgraja niedorostków usiłująca zrzucić winę na kogoś innego.
Styl / poprawność tekstu
Czytało mi się bardzo przyjemnie, nie było wodolejstwa ani rozdmuchanych epitetów, aczkolwiek brakowało trochę opisów, które pozwoliłyby mi ujrzeć tę szkołę w pełnej krasie. Spora część opowiadania to dialog, dlatego też w przyszłości dążyłbym do wyrównania proporcji pomiędzy wypowiedziami, a samą akcją. Oczywiście w żaden sposób nie ujmuje to temu tekstowi, lecz po jego lekturze odczuwałem lekki niedosyt.
Nie lubię o tym pisać, ale jestem zobligowany, żeby wspomnieć o paru błędach jeśli chodzi o konstrukcję dialogów, wynikających bardziej z nieświadomości. Rzecz jasna, nie odpychają one w takim stopniu jak „byki ortograficzne", lecz wielu użytkownikom mogą utrudnić lekturę. Mowa tutaj o braku spacji pomiędzy myślnikiem a kwestią wypowiadaną przez bohatera. Przykład prawidłowego zapisu:
„— Nic nie jest pewne — odparł Robert."
Wygląda to o wiele bardziej estetycznie niż pierwotna wersja.
Druga sprawa to liczebniki. W prozie z reguły należy zapisywać je słownie, przykładowo, zamiast 40 minut — czterdzieści minut. Oprócz tych drobiazgów nie mam żadnych innych zarzutów, opowiadanie stoi na dobrym poziomie pod względem interpunkcji oraz ortografii.
Podsumowanie
„Tajemnica zaginionych ciasteczek" może się poszczycić dobrym, oryginalnym pomysłem, pozornie banalnym, jednak to właśnie on czyni to opowiadanie wyjątkowym. Wymaga wprowadzenia jeszcze paru poprawek, aby rozbłysnąć tak samo jak diamenty, a może i jeszcze jaśniej. Jeśli macie chwilę czasu, zerknijcie na ten utwór, bo dla mnie było to pewnego rodzaju unikalne doświadczenie.
CZYTASZ
Recenzje na miarę - zakończone
Non-FictionRóżnimy się preferencjami oraz sposobem oceniania prac, ale połączył nas wspólny cel - uczynić Wattpad lepszym miejscem. Pragniemy odpowiednio ukierunkować niepewnych swych umiejętności autorów, a użytkowników władających piórem z większym doświadcz...