45. Vanessa Duncan

553 50 55
                                    


Tytuł: Vanessa Duncan

Autor: Zuzka03K

Gatunek: Fantasy

Oceniono: 28.12.18



Opis i pierwsze wrażenie:

Muszę to powiedzieć, ale tytuł od razu po przeczytaniu skojarzył mi się z bajką pt. „Tara Duncan", którą swoją drogą bardzo lubiłam. I pierwsza myśl, jaka zamigotała w moim umyśle, dotyczyła prawdopodobnych powiązań między tymi dwoma utworami. Oczywiście natychmiast skreśliłam słowo „fanfik", gdyż praca znajdowała się w tabeli z gatunku fantasy, lecz ten fakt nie wykluczał drobnej inspiracji. Ale skupmy się na konkretach, nie na niebieskich migdałach.

Okładka wygląda jak słabej jakości zdjęcie ściągnięte z Internetu, do którego dodano niewyraźny tytuł i mało widoczną nazwę Autora. Przepraszam za taką dosadność, ale piszę, co myślę jako potencjalny Czytelnik. Nie jest ona ciekawa, estetyczna czy innowacyjna. Ale hej! Ktoś kiedyś powiedział, żeby nie oceniać książki po okładce, nie? Dlatego przejdźmy do opisu.

Wiem, że w poprzedniej recenzji wspominałam o plusach minimalizmu, lecz czytając zarys tego opowiadania...Jak widać, jest on dość skąpy i konkretny:

„Nagle znalazłam się w całkiem innym, obcym sobie miejscu.

Odkryłam tajemnice, o których nawet nie śniłam.

Po pierwsze, urodziłam się Księżniczką.

Po drugie, w legendach nazwali mnie Czarodziejką.

Po trzecie, miejsce w którym się znalazłam to Equsses.

Planeta Koni".

Czy ja w ogóle mam po co zaglądać do środka tego opowiadania? Wiem już, że główna bohaterka nie dość, iż jest Księżniczką, to jeszcze wyjątkową postacią, o której w legendach mówi się Czarodziejka! Znajduje się w jakimś tajemniczym miejscu, które okazuje się Planetą Koni i na dodatek odkrywa niesamowite sekrety. Na pewno czeka ją wspaniała przygoda, wspaniali przyjaciele i wspaniały romans...Zastanawia mnie fakt, jakim cudem już zdążono napisać o niej legendy, skoro dopiero co pojawiła się w tej krainie.

Może nieco przesadziłam, chcę jednak pokazać, że ten opis w żaden sposób nie skrywa przed Czytelnikiem tajemnicy, dla której sięgnąłby po to opowiadanie. Nie ma tu żadnej niewiadomej, wszystko jest wyjaśnione i podane na tacy.

Pojawił się również drobny błąd: przed „w którym" powinien być przecinek.

Fabuła - leci niczym koń galopem czy stoi jak osioł?

Powieść zaczyna się całkiem niekonwencjonalnie, ponieważ zamiast prologu ukazuje się nam rozdział o tytule „Baśń Equus". Nakreśla Czytelnikowi sposób stworzenia magii, żywiołów oraz Dnia i Nocy, a wszystko to za sprawą Dobrej i Złej królowej, które podczas walki ze sobą doprowadziły do znacznych zmian na świecie. Należy pochwalić Autorkę za dobre chęci, użycie wyobraźni i starań do stworzenia czegoś własnego. Naprawdę to doceniam. Jednak chęci a możliwości to dwie różne rzeczy.

Na początku ciągle zastanawiałam się, à propos czego pojawia się ta Baśń, jednak stwierdziłam, że w miarę czytania Vanessy Duncan ta kwestia się wyjaśni. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Później zwróciłam uwagę na tytułowe Equus, które wcale się w tekście nie pojawiło. Dlaczego więc nazwa jest taka, a nie inna? To moje pierwsze pytanie.

Recenzje na miarę - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz