38. " Pistolet, jeszcze tego brakowało."

1K 56 20
                                    

Tomek.

Gdy się budzę, to uważnie rozglądam się po pomieszczeniu. Jestem w pokoju. Starym i brudnym, do tego przywiązany sznurem do krzesła. Ostatnie co pamiętam to rozmowa z Conradem, a potem oczy Kaśki.
Kurwa, to oni mnie porwali!
Jak wydostali się z psychiatryka?

Rozglądam się uważniej po pomieszczeniu i gdy obracam głowę w lewo, zauważam, Vanesse.
Ja pierdole, ją też porwali! Świetnie! Przecież ona już tyle wycierpiała.
Zamykam na chwilę oczy, aby się uspokoić. Biorę kilka głębokich oddechów. Muszę być dla niej twardy.

Gdy rozmyślam nad tym, co zrobić i jak się stąd wydostać, budzi się brunetka. Jest wystraszona, szarpie się i ciężko oddycha.

— Spokojnie kochanie, jestem tu — mówię do niej czułym głosem.

Vanessa rozgląda się i gdy mnie zauważa, patrzy w moje oczy.

— Jestem tu. Proszę, tylko nie panikuj. Oddychaj głęboko — mówię i pokazuję, jak powinna to robić.

Na szczęście robi to, o co ją proszę. Bierze kilka uspokajających oddechów. Widać, jak jej ciało pomalutku się uspakaja.

— Gdzie my jesteśmy? Co to za miejsce? Kto nas porwał? — zadaje pytania.

— Nie wiem, gdzie jesteśmy. Zapewne w jakimś starym i opuszczonym domu — odpowiadam jej.

— Wiesz, kto nas porwał i dlaczego?

— Ostatnie co pamiętam to rozmowa z Conradem i...

— Czyli? Co ci powiedział? — Przerwała mi.

— Kaśka i Karol uciekli ze szpitala psychiatrycznego. Jeszcze nie wiedzieli, jak im się to udało. Dopiero wszystkich przesłuchiwali.

— Nie, to nie może być prawda — mówi łamiącym się głosem.

— Jeszcze jedno.

Spogląda na mnie z wyczekiwaniem.

— Przed uśpieniem, pamiętam Kaśkę. Ona przyłożyła mi chusteczkę do nosa z jakimś paskudztwem. Jej oczy widziałem przed zaśnięciem.

— O nie. To oni nas porwali. Przecież oni nas pozabijają. Na pewno chcą się zemścić. Umrzemy tu.

Panika znowu ogarnia jej ciało. Oddycha ciężko i drży. Muszę ją jakoś uspokoić.

— Skarbie, uspokój się. Nie możemy teraz panikować. Nie możemy dać im tej satysfakcji. Będziemy walczyć tak jak zawsze.

Zaprzeczyła ruchem głowy. Ona nie ma już sił. Po ostatnim zdarzeniu z Karolem myślała, że to już koniec. Że już możemy być szczęśliwi. A tu znowu nas to spotyka.

W oddali słyszę klaskanie i głośny śmiech. Spoglądam w stronę odgłosów. Z ciemnego rogu pokoju wychodzą dwie osoby, to Karol i Kaśka. Idą w naszym kierunku, rozbawieni całą tą sytuacją.

— Przepraszamy, że wam przerwaliśmy, ale nie mogłem dłużej was słuchać. Jesteście żałośni.

— Zamknij się — syczę przez zęby. — Czemu nas porwaliście?

— Jak to, przecież wiecie dlaczego? Słyszeliśmy całą waszą rozmowę, i tak, zgadza się z zemsty.

Vanessa nie wytrzymuje i zaczyna głośno płakać. Serce mi pęka, że nie mogę jej pomóc. Karol spogląda na nią i podchodzi bliżej. Zaciskam ręce w pięści. Jak zrobi jej krzywdę, to przysięgam, że go zabiję.

— Nie płacz! — krzyczy. — Nie lubię, gdy to robisz.

Jej ciało znowu zadrżało i lekko się skuliło. Już miałem się odezwać, ale brunetka mnie wyprzedza.

— To nas puśćcie wolno!

W odpowiedzi słyszymy od niego tylko śmiech.

— Głupia zdzira, myśli, że ich wypuścimy. Nie po to tyle ryzykowaliśmy — mówi ze śmiechem czarnowłosa.

— Nie nazywaj ją zdzirą — warczy na Kaśkę, Karol.

Spoglądam na niego ze zdziwieniem, zresztą nie tylko ja. Wszyscy patrzymy.

— Bronisz jej? — prycha Kasia. — Po tym wszystkim, co nam zrobiła?

— Zamknij się, nie twój interes.

Razem z Vanessą przyglądamy się ich kłótni. Oni się naprawdę nie lubią. Oni chcą się tylko zemścić i odpłacić nam za to, co im zrobiliśmy.

— Zajmij się lepiej swoim kochasiem!

— A żebyś wiedział, że z miłą chęcią.

Karol łapie za krzesełko Vanessy i przesuwa je w lewo. Ja też zostaję przesunięty tylko, że w prawo. Teraz siedzimy plecami do siebie. Nie widzimy się, możemy tylko się usłyszeć.

— Więc jak układa ci się życie? — pyta i uśmiecha się niewinnie.

— Ty chyba naprawdę oszalałaś, porwaliście nas, a ty się pytasz o takie rzeczy?

— Chciałam być miła. — Wzrusza ramionami.

— Za późno na to — rzucam oschle.

Zza pleców słyszę krzyk Vanessy. Próbuję się obrócić, ale Kaśka przytrzymuje mi twarz.

— Zostaw mnie! Nie dotykaj! — krzyczy brunetka.

— Czy ona jest tego warta? Zobacz, ile kłopotów i zmartwień ci stwarza — warczy Kaśka.

— Kocham ją, więc tak, jest warta. Oddałbym za nią życie — odpowiadam jej i ponownie próbuje się obrócić.

— Ty szmato! — krzyczy Karol. Po pomieszczeniu rozchodzi się odgłos uderzenia w twarz.

— Zabiję cię kurwa! Zobaczysz! — krzyczę z całych sił. Krew zaczyna buzować w moich żyłach. Moje wszystkie mięśnie się napinają, a ręce składam w pięści. — Masz jej nie dotykać. Słyszysz?

Próbuje wyrwać się z węzłów, ale są zbyt mocno związane. Poruszam rękoma, aby chociaż trochę je poluźnić, ale to nic nie daje. Moje nadgarstki robią się czerwone i strasznie szczypią.

— Vanessa, nic ci nie jest? — Słyszę głos Karola zza pleców. Wyjął coś zza paska spodni i położył na stoliku. — Przepraszam, nie chciałem ci zrobić krzywdy.

— Tobie to już w ogóle odpierdala. Mieliśmy się na nich zemścić, a nie się przejmować. Ta szmata tylko zemdlała, zobacz — rzuca oschle Kaśka.

— Miałaś jej tak nie nazywać! — Syczy Karol przez zęby.

— Spierdalaj. Nie będziesz mną rządził.

Obserwuję ich z boku. Karol coraz bardziej jest zły, Kasia również. Zapowiada się ostra wymiana zdań. Gdy tak się im przeglądam, czarnowłosy spogląda na mnie.

— Wyjdźmy stąd, bo ktoś nas podsłuchuje.

— Ok — odpowiada Kaśka i przewraca oczami.

Gdy wyszli, oglądam się, by choć trochę zobaczyć Vanessę. Jej głowa jest opuszczona. Kaśka ma rację, zemdlała. Gdy patrzę w bok, na przedmiot, który wcześniej Karol odłożył, trochę ogarnia mnie strach. Pistolet, jeszcze tego brakowało.

LOVE ✔ (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz